Grzegorz Strzemecki

 Po co gejowska międzynarodówka przyjechała do Polski  (Uwaga! Tekst wyłącznie dla dorosłych)

1 listopada, w dzień Wszystkich Świętych rozpoczął się w Warszawie zjazd Międzynarodowego Stowarzyszenia Gejów i Lesbijek  ILGA. Wybór tej daty jest jak sądzę nieprzypadkowy. Aktywiści i ideolodzy ruchu gejowskiego, celebrujący i propagujący swoją chorą seksualność, która popycha ich do najbardziej ohydnych, wyzutych z jakichkolwiek moralnych ograniczeń zachowań seksualnych, zawsze starają się splugawić, zohydzić i wyszydzić wszystko co święte. Widać to doskonale na gejowskich paradach w krajach, w których czują się pewnie (wystarczy wyguglować sobie "gay pride" i związaną z tym grafikę). Zauważmy, że owo prowokacyjne manifestowanie wyuzdania nie ma nic wspólnego z rzeczywistym lub udawanym cierpieniem ludzi dotkniętych zaburzeniem seksualności, na którym aktywiści LGBT budują swój PR (pijar).

Myślę, że z tego właśnie powodu działacze ILGA wybrali dzień Wszystkich Świętych na początek swojej konferencji. Uznali, że skoro na ulicach polskich miast czują się zmuszeni do ograniczania najbardziej wyuzdanych form manifestacji, to pojawienie się w stolicy Polski właśnie w takim dniu 500 czołowych aktywistów światowego ruchu szerzenia plugastwa  będzie miało odpowiednią, satysfakcjonującą ich wymowę.

Kłamliwa i ogłupiająca społeczeństwo "polityka cierpienia"

O tym, że konferencja ma być wyraźnym sygnałem dla Polski mówi wprost Agata Chaber, prezes (prezeska? - proszę samemu rozstrzygnąć zaglądając TUTAJ) Kampanii Przeciw Homofobii (KPH), która pełni rolę gospodarza. Oczywiście znaczenie tego sygnału Chaber ubiera w charakterystyczną dla gejowskiej ideologii obłudną nowomowę tzw. polityki cierpienia:

To, że konferencja ILGA Europe organizowana jest w Polsce jest wyraźnym sygnałem dla polskiej władzy – oznacza, że  Europa patrzy rządowi PiS na ręce [ponieważ] rosnący poziom homofobicznej i transfobicznej przemocy w Polsce budzi niepokój poza granicami naszego kraju

 No i mamy jeszcze jeden powód flekowania Polski. Jak wyglądają te rzekomo ogromne prześladowania można sprawdzić w kalendarium doniesień medialnych zawartym w raporcie zaprzyjaźnionego z KPH Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej Edukacja Antydyskryminacyjna. Ostatni dzwonek. Raport z badań,  Warszawa 2016, dostępnym TUTAJ. Wyszukując za pomocą funkcji CTRL+F słowo "orientacja" można sprawdzić, że opisano w nim 3 (słownie: trzy) przypadki dyskryminacji ze względu na orientację seksualną:

1) Gdańsk. Próba zatrzymania "marszu równości" przez radną Prawa i Sprawiedliwości Annę Kołakowską, która wykrzykiwała hasło "homoseksualizm jest przejawem zepsucia moralnego i upodobaniem", a do policji zawołała "zróbcie porządek z tymi pedałami".

2) Piątkowisko. Władze gminy i kuratorium nie zgodziły się na homoseksualną propagandę w gimnazjum  i kazały zdjąć wystawę przygotowaną przez uczniów, zapewne pod kierunkiem stosownych edukatorów.

3) Rzeczywiście tragiczny przypadek samobójstwa 14-Dominika z Bieżunia, który wg raportu  był przez długi czas szykanowany, prześladowany i dręczony przez swoich rówieśników. Pretekstem do przemocy był styl ubierania się i dbałość o  fryzurę.  Dominik  był  wyzywany  od  „pedziów”.

Ostatni przypadek to oczywiście tragedia, niezależnie od tego, czy homoseksualizm rzeczywiście wchodził tu w grę, oraz tego, na ile lobby LGBTQ próbuje propagandowo wykorzystać takie nieszczęścia. Całość pokazuje jednak absolutnie marginalny charakter zjawiska.

Forsowanie homo-propagandy w szkołach

Dwa pozostałe przypadki "dyskryminacji" to zwyczajny, na Zachodzie stosowany nagminnie homoterroryzm, który ma zablokować wszelkie formy społecznego sprzeciwu, i odruchowej samoobrony przed homopropagandą służącą homoideologii i realizacji jej destrukcyjnego i antyludzkiego programu. To lobby LGBTQ stara się dyskryminować "heteryków" odbierając im prawo do bronienia swoich dzieci. Kością w gardle LGBTQ stoi obrona szkół, a ściślej dzieci i młodzieży przed dopuszczaniem do nich tejże  homopropagandy oraz edukatorów (w tym także lesbijek i gejów) przekonujących o normalności bycia homo-, trans-, bi, czy innym queer-seksualistą.

Promotorzy tzw. edukacji antydyskryminacyjnej przekonują, że szkoła powinna kształtować postawę akceptacji dla inności osób LGBTQ, ich odmiennej tożsamości oraz stylu życia równocześnie wpajając przekonanie, że w sferze seksualności nie obowiązują żadne normy moralne. Niezgoda na dopuszczanie takich wątków w programach szkolnych stanowi  podstawę do piętnowania Polski przez międzynarodówkę gejów i lesbijek ILGA.

Rodzice powinni mieć jednak pełną świadomość czym jest owa gejowska tożsamość i styl życia, którą szkoły miałyby przedstawiać ich dzieciom jako naturalną i równie godną poparcia jak kultura "heteryków" (heteroseksualistów). Proponujemy, żeby dowiedzieli się tego z najbardziej kompetentnego źródła i sami ocenili, czy życzą sobie takich treści dla swoich dzieci.  

Gejowska tożsamość i styl życia

Za takie kompetentne źródło można uznać  wydaną przez samą KPH zbiorową pracę "Queer Studies. Podręcznik Kursu" (dostępną TUTAJ). Trzeba zaznaczyć, że została ona przygotowana na podstawie i zarazem na użytek semestralnego (100- lub 128- godzinnego) kursu tzw. teorii queer (ideologii LGBTQ) prowadzonego pięciokrotnie w latach 2008-2012 przez "najznakomitszych polskich badaczy tej problematyki" (według określenia KPH), pod kierunkiem głównego guru tej ideologii w Polsce, Jacka Kochanowskiego. Nie jest to więc praca przypadkowego autora, ale głos całego środowiska.

W pracy tej znajdujemy rozdział autorstwa Pawła Leszkowicza Erotyka i polityka sztuki gejowskiej w Polsce. Na stronie 205 autor pisze (uwaga: wg numeracji na stronach książki, nie wg licznika przeglądarki):

Przyjmuję konkretne rozumienie sztuki gejowskiej: jest to sztuka mężczyzn homoseksualnych, która dotyka szeroko rozumianych treści związanych z ich tożsamością i stylem życia, a przez to wchodzi na szersze egzystencjalne i kulturowe poziomy.

Jaką zatem tożsamość i jaki styl życia ukazuje nam ta sztuka? Na stronie 208 czytamy, że

 Sławomir Belina wykonuje setki migawkowych fotografii z organizowanych przez siebie „domówek”, czyli gejowskich orgii w domu, na które zaprasza facetów poznanych przez Internet. Wszystko fotografuje, ale tak, aby zasłonić twarze, a pokazać porażające kompozycje z ciał i ich fragmentów. Małe fotografie, luźno zawieszone, pokrywają całe ściany, na których są eksponowane niczym mozaika pożądania.

Inny przykład gejowskiej sztuki wyrażającej ową gejowską tożsamość i styl życia to prace Karola Radziszewskiego, tak opisywana przez Leszkowicza (również na stronie 208):

...tematy prac Radziszewskiego pochodzą z repertuaru gejowskiej erotyki i pornografii. Jego obrazy i murale, które wykonuje w klubach, przedstawiają sceny homoseksualnego seksu, orgie, pozycje seksualne, zbliżenia na organy płciowe. Pojedyncze obrazy pokazują np. seks oralny, ociekające spermą genitalia.

Jedną z prac Radziszewskiego można obejrzeć TUTAJ. Kopii nie będę jednak przeklejał, bo obraz, zapewne chroniony prawem autorskim, dokładnie odpowiada przedstawionemu opisowi.

Szkoły jako źródło heteryckiego mięsa

Polska naśladuje rozwiązania stosowane już w innych krajach więc przypomnijmy, że w USA, aby zaszczepiać "postawy akceptacji dla LGBTQ" do szkół wpuszcza się często specjalne grupy interesów w celu realizowania programów pod szyldami zwalczania przemocy (anti-bullying), "bezpiecznej szkoły" oraz poprzez "Sojusze homo-hetero" (Gay-Straight Alliances). ... Młodzi chłopcy są łączeni w pary z dorosłymi homoseksualistami, którzy mają być ich mentorami... - co w praktyce oznacza akceptację i zachętę, by owi dorośli geje wprowadzali ich w świat gejowskiego seksu. Tak opisują te praktyki przerażeni amerykańscy rodzice, broniący swoich dzieci przed gejowskimi uwodzicielami.

Nie kto inny jak znany gejowski pisarz Michał Witkowski wyszydza medialny mit "ustatkowanego" geja potwierdzając charakterystyczną niehamowaną niczym seksualną obsesję ze szczególną pasją ukierunkowanąna obiekty heteroseksualne, luje, jako te, które  dostarczają szczególnej satysfakcji. Jak pisze w "Lubiewie", luj to sens naszego życia... bo przecież ciota nie będzie się lesbijczyła z inną ciotą! Potrzebujemy heteryckiego mięsa. Upodobanie do jak najmłodszych obiektów seksualnych to dodatkowe  zagadnienie, wymagające odrębnego potraktowania.

Lobby LGBTQ i jego poplecznicy

Wprowadzenie w Polsce rozwiązań zapewniających gejom świeże heteryckie mięso tak jak w USA jest celem, choć nie jedynym i nie ostatecznym gejowskiej międzynarodówki, która zjechała do Warszawy by splugawić dzień Wszystkich Świętych i naciskać na Polskę by uległa ich żądaniom. Aktywiści lobby LGBTQ oraz ich poplecznicy tacy jak prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz wraz całą Platformą Obywatelską i wspierającą gejowskie postulaty Nowoczesną, chcąc zapewnić gejom świeże heteryckie mieso podnoszą larum, że nie wpuszczanie homoseksualnej propagandy i homoseksualnych edukatorów do szkół jest niedopuszczalną formą dyskryminacji i wykluczenia.

Na przywitanie delegatów ILGA w stolicy HGW napisała do nich skandaliczny list (do przeczytania TUTAJ), w którym sugeruje paralelność i podobieństwo "prześladowania" LGBTQ z potraktowaniem Warszawy przez niemieckich bandziorów w czasie II wojny światowej. Zestawienie przytoczonej wyżej trzypunktowej listy TEA z wymordowaniem wielu setek tysięcy warszawiaków jest jeszcze jednym z dowodów pokazujących że ludzie Platformy O. nie cofają się przed najbardziej odrażającymi zabiegami propagandowymi.

 Polityczni promotorzy LGBTQ, forsujący tak jak HGW programy realizujące ich agendę, ukrywają przed społeczeństwem - wyborcami, a przede wszystkim przed rodzicami dzieci i młodzieży szkolnej, że przekonywanie o normalności homoseksualizmu i kształtowanie postawy akceptacji dla inności osób LGBTQ, ich odmiennej tożsamości oraz stylu życia wiąże się z anihilacją standardów moralnych w sferze seksualności, ergo: grozi całkowitą demoralizacją młodych ludzi.

Czy i kiedy nasze dzieci będą bezpieczne?

Czy minister Zalewska, odpowiedzialna za edukację i bezpieczeństwo młodych ludzi ma świadomość, czemu służy tzw. edukacja antydyskryminacyjna, edukacja dla różnorodności i im podobne podstępne formy indoktrynacji i demoralizacji forsowane w szkołach przez różne zewnętrzne podmioty lub całkiem zwyczajnie przez nauczycieli zarażonych na studiach genderystowskim bakcylem? Kolejne roczniki tak wykształconych nauczycieli opuszczają wyższe uczelnie, a rozmaite "równościowe" fundacje i stowarzyszenia wciąż trafiają do szkół.

Tę domniemaną stałą obecność różnych niebezpiecznych, zewnętrznych podmiotów w szkołach potwierdziła ostatnia, trafiająca w punkt kampania "Chrońmy dzieci przed seksedukatorami" Naszego Dziennika i  Instytutu Ordo Iuris. Okazuje się, że genderystowskie fundacje, przepoczwarzone i ze zmienionymi nazwami stale są obecne w polskich szkołach. Oznacza to, że z perspektywy rodziców działania ochronne MEN na tym polu są albo zbyt niemrawe, albo w ogóle w ogóle nie mają miejsca. A przecież oprócz demoralizacji są też inne nie mniej ważne powody, by twardo stawiać zaporę uzurpacjom i naciskom gejowskiego lobby na szkoły (i nie tylko).  To jednak jest temat na osobny artykuł.