Sprawa dotyczy firmy Jukos, którą na skraju upadłości przejął Michaił Chodorkowski w 1997 roku za nie więcej niż 400 mln dol., potem przekształcił ją w dochodową, wartą na giełdzie 40 mld dol.

Chodorkowski był znany z tego, że wielokrotnie krytykował politykę i działania Władimira Putina i to najprawdopodobniej dlatego zainteresowały się nie rosyjskie organa ścigania. Doprowadziło to do jego aresztowania w 2003. Oskarżono go o nieprawidłowości w prywatyzacji, aresztowany, a w roku 2005 skazany na 9 lat pozbawienia wolności. Po ośmiu latach osadzenia przed olimpiadą w Soczi wyszedł na wolność. Był to najprawdopodobniej akt łaski Putina, czym chciał sobie zrobić pozytywny piar.

Aresztowanie Chodorowskiego spowodowało, że zarządzana przez niego firma została przejęta przez Rosnieft Oil, firmę kontrolowaną przez rząd rosyjski.

Sąd arbitrażowy orzekł w 2014, że Rosja nie działała w dobrej wierze i zasądził karę w wysokości 50 mld dolarów odszkodowania. Stwierdzono atak państwa mający na celu bankructwo Jukosu.

Po dwóch latach sąd w Hadze karę Rosji anulował opierając się na podpisanym przez Rosję traktacie energetycznym, który jednak nie był ratyfikowany.

Wczoraj sąd apelacyjny w Hadze unieważnił orzeczenie z 2016. Jak oświadczył sąd w Hadze: "Nie ma mowy o konflikcie z rosyjskim prawem". Wynika z tego, że Rosja będzie jednak musiała zapłacić karę.

Jednak Rosja zapowiedziała złożenie odwołanie od tej decyzji sądu w Hadze w ciągu trzech miesięcy.

Sprawa toczy się już od 15 lat.

 

mp/business insider