Amerykański generał Ben Hodges, były dowódca US Army w Europie, wycofuje się ze swojego sprzeciwu wobec stał baz Stanów Zjednoczonych w Polsce. W rozmowie z ,,Dziennikiem Gazetą Prawną'' tłumaczył się ze swoich szeroko komentowanych słów, jakoby ,,stała baza w USA nie była dobrym pomysłem'', stanowiąc ,,prowokację wobec Rosji''. 

Generał zapewnia na wstępie o swojej wielkiej sympatii dla naszego kraju. ,,Uwielbiam Polskę. Polscy żołnierze walczyli ramię w ramię z żołnierzami amerykańskimi w Iraku i w Afganistanie, w USA jest duży szacunek dla Polski'' - deklaruje.

I następnie tłumaczy, że... nie jest jednak wcale przeciwny stałym bazom USA w Polsce.

,,Nie jestem przeciwny stałym amerykańskim bazom w Polsce. Ale Sojusz Północnoatlantycki jest zdecydowanie silniejszy, jeśli członkowie konsultują ze sobą ruchy, które mogą wpłynąć na poziom bezpieczeństwa. A konsekwencje powstania takich baz będą również odczuwalne dla innych członków Sojuszu Północnoatlantyckiego – jego spójność jest kluczowa! Dlatego zanim Stany Zjednoczone zdecydują się na taki ruch, powinny go skonsultować z sojusznikami. Nie chodzi o otrzymanie zielonego światła, ale o konsultację'' - zapewnia.

Wojskowy mówi też, że nie chodzi wcale o prowokowanie bądź nie Rosji.

,,Moja argumentacja nie dotyczy Rosji. Jedyne, co mnie interesuje, to by Rosjanie byli przekonani, że Sojusz jest tak silny, że nie opłaca się z nim zadzierać. Zdecydowanie nie uważam, by cokolwiek, co robimy, było prowokacyjne w stosunku do Rosji. Powtórzę raz jeszcze, zanim w Polsce powstaną bazy stałe USA, powinniśmy to skonsultować z innymi sojusznikami'' - stwierdza.

Według Hodgesa Moskwa to realne zagrożenie dla NATO. ,,Podkreślam, że zagrożenie ze strony Rosji jest prawdziwe. Nie mam tu żadnych wątpliwości. Ta groźba to osłabienie Sojuszu'' - uważa Amerykanin.

Dzieli się też szerszą refleksją o naturze rosyjskiej polityki. ,,Nie sądzę, by Moskwa myślała w kategoriach wojna – pokój. To państwo jest ciągle na wojnie, tylko walczy różnymi metodami. Raz użyje cyberataku, raz dezinformacji, ale ciągle wywiera presję. Dziś doskonale to widać na Morzu Azowskim, gdzie zaczęli przechwytywać ukraińskie statki. Most łączący Krym z Rosją daje im możliwość odcięcia portu w Mariupolu, który jest jednym z ważniejszych portów Ukrainy. Ostatnio Rosja ogłosiła przeprowadzanie ćwiczeń wojskowych na wodach terytorialnych Ukrainy, to jest ciągłe wywieranie nacisku. Oczywiste jest, że nie mają zamiaru opuszczenia Krymu. Dlatego rozumiemy zaniepokojenie naszych sojuszników w rejonie Morza Czarnego, np. Rumunii. Sojusz musi być silny nie tylko na Bałtyku, ale również tam'' - podkreśla Hodges.

Zapewnia też, że wkrótce wschodnia flanka NATO będzie naprawdę bardzo silna. ,,Litwa, Łotwa, Estonia, Polska czy Węgry robią dużo, by wzmocnić swoją obronę. Jeśli do tego dołożymy Finlandię i Szwecję, to widać, że za 3–5 lat wschodnia flanka NATO będzie znacznie silniejsza. Także Rumunia jest na dobrej ścieżce''.

Cóż, wszystko to brzmi pięknie, ale tak naprawdę rozchodzi się tylko o konkrety. Czy jest po stronie amerykańskiej gotowość do stworzenia stałych baz w Polsce? Zauważmy, że taki koncept gen. Hodges skrytykował w tekście NAPISANYM dla ,,Politico''. To nie był głos nieprzemyślany. I nie wyrażał przecież tylko opinii Hodgesa. 

mod/dgp