"Węgry są jedynym krajem UE, który nie otrzymał zaproszenia na organizowany przez Joe'go Bidena „Szczyt dla demokracji”. To cios dla Viktora Orbana, który przekształcił swój kraj w przyczółek Rosji i Chin" - czytamy na łamach Frankfurter Allgemeine Zeitung.

Autor komentarza Reinhard Veser uważa, że "Szczyt dla demokracji" nie jest wydarzeniem, po którym można się spodziewać konkretnych rezultatów. Ma on jednak duże znaczenie symboliczne.

Zdaniem Vesera, nie zapraszając Orbana na Szczyt, USA kieruje "snop światła" na Węgry, w którym Orban demontuje demokrację. Zdaniem komentatora do takiej decyzji doszło w niedogodnym dla Viktora Orbana momencie. W przyszłym roku na Węgrzech odbywają się wybory parlamentarne, w których zwycięsto Orbana i jego partii Fidesz nie jest wcale przesądzone.

"Wykluczenie ze spotkania na szczycie „jest ciosem" w „biznesowy model", dzięki któremu Orban zdobywał dotychczas punkty u swoich zwolenników" - czytamy na łamach FAZ.

Veser podkreśla, że Orban, dzięki swojemu niezwykłemu sprytowi, zbudował znacznie większą pozycję międzynarodową swojego kraju niż wskazywałaby na to jego wielkość i możliwości gospodarcze. Orban sporo osiągnął oraz zaproponował Rosji i Chinom reprezentowanie ich interesów. Veser nazywa jednak taką politykę "wykalkulowaną destrukcją".

"Teraz Orbana nie będzie przy stole, podczas gdy inni (przywódcy), których demokratyczna wiarygodność wcale nie jest lepsza, znajdą się w gronie uczestników szczytu. Geopolityczna wartość Orbana dozna tym samym uszczerbku" - podkreśla komentator.

FAZ osobno poinformował także o proteście przedstawiciela Węgier przy UE przeciwko decyzji Waszyngtonu. Węgry zapowiedziały już także retorsje w postaci zawetowania wspólnego stanowiska UE w trakcie Szczytu. Oznacza to, że Unia nie będzie mogła wydać takiego stanowiska ze względu na brak jednomyślności.

jkg/deutsche welle