„Przez całe życie piłem alkohol i przez całe życie on nie robił mi dobrze. Kiepsko sobie z nim radziłem” – powiedział Adam Ferency, obarczając jednocześnie winą za to, że pije, obecną sytuację polityczną w Polsce. Aktor zasłynął ostatnio tym, że na spotkaniu z publicznością w Świdnickim Ośrodku Kultury, będąc w stanie wskazującym na spożycie alkoholu, krzyczał do ludzi zgromadzonych na sali, by nie głosowali na Kaczyńskiego. Wiele osób oburzonych zachowaniem pijanego aktora, opuściło spotkanie przed czasem.

„Jestem smutnym facetem. Uważam, że życie jest złe, a ludzie są okropni. Ja nie wierzę w Boga. Okropnie się czuję. I myślę sobie jak tu żyć. Nie wiem jak żyć w ogóle. Ja nie lubię ludzi” – mówił Adam Ferency w Świdnicy.

Na zadane mu pytanie: „Co by Pan chciał, żeby nam dawał teatr?”, znajdujący się wówczas ewidentnie pod wpływem alkoholu aktor, odpowiedział: „Żeby naprawdę nie głosować na Kaczyńskiego”. Po chwili dodał raz jeszcze: „Nie głosujcie na Kaczyńskiego, błagam was!”. I spuentował: „Ja nie wiem na kogo trzeba głosować”.

Gdy z sali, ze strony oburzonej publiczności padło wezwanie do Ferencego, by mówił o sobie i o własnym aktorstwie, a nie o polityce, aktor się obruszył i szukając autora krytycznego głosu z Sali zapytał: „Kto powiedział tak?”.

Kiedy część zdegustowanej zachowaniem artysty widowni zaczęła opuszczać spotkanie, Ferency stwierdził: „Ci państwo, którzy wyszli, oni nie chcą tego słuchać, ale to jest ich sprawa”.

Teraz do całego zajścia ze świdnickiego ośrodka kultury, Adam Ferency postanowił odnieść się w wywiadzie udzielonym portalowi onet.pl. Przyznał, że od lat ma problemy alkoholowe, a nawet, że niejednokrotnie zdarzało mu się też grać po alkoholu, zarówno w teatrze, jak i na planie filmowym.

Stwierdził też, że „w Polsce strasznie ciężko jest ludzi przekonać, że alkoholizm to choroba”. Ferency wyznał również: „Całe życie ocierałem się o alkohol, czasami się ocierałem dosyć solidnie. To, że jestem w tym punkcie, w którym jestem, to że jestem wśród żywych, to jest mój wielki sukces. Staram się sobie jakoś radzić z tą chorobą”.

Winą za swoje alkoholowe problemy aktor postanowił jednak obarczyć obóz polityczny rządzący obecnie Polską. Ferency powiedział: „Od sześciu lat paskudnie mi się żyje w Polsce. Widzę coraz więcej rzeczy, które mnie przerażają, które żywo przypominają końcówkę XVIII w. Nie jestem pewien, czy jacyś obcy nie mieszają w tym naszym polskim tyglu, czy może jesteśmy aż tak nierozumni? Jest mi z tym źle, próbuję jakoś sobie radzić. Nie zawsze się udaje. Skutek był widoczny na rzeczonym spotkaniu”.

Aktor stwierdził też: „Uważam, że nie można na nich głosować, bo to wielka szkoda dla Polski. Teraz rozbiór będzie wyglądał inaczej, niż w XVIII w. Będziemy samotni, bez technologii, poza Unią. Będą nam sprawdzać paszporty na granicach, będziemy musieli udowadniać, że mamy pieniądze. Polskę czeka dramatyczna samotność. I wtedy, jak nigdy, Polska będzie czuła, że leży pomiędzy dwoma mocarstwami”.

„Zostały przekroczone wszelkie bariery. Kilka lat temu mówiłem ze strachem o zimnej wojnie domowej w Polsce. Dziś już nie da się tak o tym mówić, bo, skoro jest ogłoszony stan wyjątkowy, ona w jakimś sensie już nie jest zimna. Przedłużyli go o 60 dni, to kto wie, może przedłużą i o dwa lata. Te zasieki na granicy niby mają nas chronić, ale jakoś mam dziwne podejrzenia, że one chronią tylko władze” – kontynuował swój wywód Ferency, dodając: „.Jest mi w sposób niespotykany źle. Bardzo martwię się tym, co się w Polsce dzieje”.

"Artysta Adam Ferency przyszedł schlany w trzy d... na spotkanie z widzami. Potem tłumaczył, że to z powodu PiS, bo od 6 lat źle się czuje w tym kraju" - skomentował w mediach społecznościowych postawę aktora, Stanisław Żerko.

Adam Ferency opowiedział też, że w wieku 16 lat odszedł z Kościoła, ale zarazem „jako bluźnierca” ochrzcił swoje dzieci. „Kilkakrotnie byłem na uroczystości pogrzebowej, która nie była pochówkiem katolickim. Pomyślałem sobie, że to jest tak bez formy, że nie mogę dopuścić, by moi bliscy byli tak chowani” – wytłumaczył swoje motywacje Ferency.

Były bohater "Diabelskiej edukacji" czy "Kanalii" pytany o to, czy chciałby przed swoją śmiercią się wyspowiadać lub pomodlić, odpowiedział: „Wyspowiadać nigdy. Może i bym się pomodlił, ale nie w Kościele, bardziej tutaj, w fotelu. Ja wierzę w czarną dziurę”.

Pozostaje chyba tylko pomodlić się, by znany aktor nie ugrzązł w tej czarnej dziurze na całą wieczność.

 

ren/kultura.onet.pl