Ann G. oskarżyła w programie telewizyjnym, że jej psychiatra molestował zarówno ją, jak i inne pacjentki. A w kilka miesięcy później wykonano na niej eutanazję (czyli zamordowano ją). Jej psychiatra dr Walter Vandereycken był zaś ekspertem o renomie międzynarodowej, specjalizował się w anoreksji i wykładowcą Uniwersytetu w Lowanium. A jednocześnie przez lata wykorzystywał swoje pacjentki. Koledzy mieli wprawdzie, co do niego pewne podejrzenia, ale nikt nie zdecydował się na działanie. Na katolickim uniwersytecie zawieszono go dopiero, gdy przyznał się do takich działań w programie telewizyjnym.



Kobieta o eutanazję poprosiła jeszcze przed oskarżeniem lekarza, a po opowiedzeniu o tym, jak ją wykorzystywał, mówiła o tym, że odczuła ulgę. Jednak kilka miesięcy później poddano ją eutanazji, między innymi dzięki opinii psychiatrów belgijskich. Trudno nie dostrzec, że w ten sposób pomogli oni uwolnić się koledze od niewygodnego świadka w czasie procesu sądowego. I dzięki nim doktor Walter Vandereycken wrócił już do swojej prywatnej praktyki, a Ann G. nie żyje. A wszystko dzięki eutanazistowskiemu prawu, które pozwala zabijać pacjentów.



TPT/BioEdge.org