Przed wyborami rodzice pisali do premiera bardzo dużo listów. W tej chwili, jako że cały czas nie ma konkretów, muszą pisać na nowo - już nie wysuwając żądanie przedwyborcze, ale oczekując realizacji obietnic. Donald Tusk zapewniał, że reforma będzie odwrócona, tymczasem jest na ten temat absolutna cisza i najzupełniej nie wiemy, co nas czeka. Martwi nas bardzo, że pan premier całkowicie nie odnosi się do swoich słów, a jeszcze kilka dni przed wyborami mówił, że że sześciolatki zostaną obowiązkowo wysłane do szkół dopiero w 2013 roku. Obawiamy się zatem, że nawet to minimalne ustępstwo nie zostanie przez rząd zrealizowane.  A rodzice zwyczajnie nie wiedzą, co robić z dziećmi - czy mają je zapisywać do szkół. Pamiętajmy,  że już niedługo zaczną się rekrutacje, a w najbardziej obleganych szkołach są one już w toku. Zatem rodzice przyszłorocznych sześciolatków naprawdę nie wiedzą, na czym stoją.

Natomiast ci, którzy już posłali swoje sześcioletnie dzieci do szkoły, muszą się zmierzyć z szeregiem problemów, takich jak brak odpowiednich pomieszczeń na świetlice i szatnie, stresująca obecność dużo starszych dzieci czy wreszcie fakt, że przeciętny sześciolatek nie jest w stanie przyswoić bardzo wyśrubowanego materiału klasy pierwszej, który jest właściwie swego rodzaju kumulacją materiału dotychczasowej zerówki i pierwszej klasy szkoły podstawowej. Dzieci są w ogromnym stresie - znerwicowane - i często na słowo „szkoła” reagują płaczem. Są to bardzo poważne problemy, które natychmiast powinny zostać rozwiązane. Mam na myśli zmianę podstawy programowej klas I-III i przede wszystkim cofnięcie tego obowiązku, który w tej chwili jest w bardzo wielu przypadkach szkodliwy.

Not. mo