- Już osiem lat temu – m.in. mieszkańcy Białołęki – protestowali przeciwko technologii zastosowanej w warszawskiej oczyszczalni „Czajka”. Na wady tego rozwiązania już w fazie projektowej wskazywali także inżynierowie i eksperci. Przestrzegali, że budowana jest „bomba ekologiczna”. Władze spółki i miasta nie uwzględniły jednak tych głosów - informuje Radio Maryja

Osiem lat temu konsultantem technicznym technologii dla oczyszczalni był m.in. inż Janusz Waś.

- Rozwiązanie, które tam funkcjonuje jest jednym wielkim nieporozumieniem – powiedział w rozmowie z Redakcją Informacyjną Radia Maryja 

– Oczyszczalnia jest mniej więcej dwa razy za mała na sieć, którą ma obsługiwać. Pomysł transportu pod rzeką ścieków surowych, czyli z tymi wszystkimi zanieczyszczeniami i zawiesinami, które tam pływają, był z góry skazany na niepowodzenie i awarię w przyszłości. To wszystko było przedstawiane władzom Warszawy. Nikt nas nie słuchał, bo woli się ludzi, którzy za pieniądze wydadzą każdą opinię – podkreślił.

Jego zdaniem, awaria w oczyszczalni „Czajka” szybko się nie zakończy, nie jest ona w stanie oczyścić wszystkich ścieków z Warszawy.

– Będzie jeszcze gorzej. Prawie na pewno wiele razy nieoczyszczone ścieki dostawały się do Wisły. Wszyscy o tym wiedzieli, ale nikt nie chciał podjąć odpowiednich kroków – wskazał.

– Awaria wynika z natury tego urządzenia. Ścieki idą w dół, pod rzeką, a potem znów pod górkę. Mogły się więc tam gromadzić zanieczyszczenia, które doprowadziły do takiej sytuacji –powiedział inż. Janusz Waś.

Jego zdaniem władze miasta i spółki zdają się okazywać bezradność i niewiedzę.

bz/radiomaryja.pl