Marta Brzezińska-Waleszczyk: Jak Pan przyjmuje napływające z Egiptu dramatyczne informacje?

Ashraf Benyamin*: Muszę przyznać, że spodziewałem się takiego obrotu spraw. Chociaż to, co się dzieje, wygląda na wojnę wyznaniową, to naród egipski tak naprawdę nigdy nie chciał konfliktu z islamem. Fanatyzmu jest wprawdzie wiele, jednak Egipt nigdy nie chciał stać się państwem islamskim na przykład na wzór Iranu. Bractwo Muzułmańskie doszło do władzy ze względu na program, jaki zaprezentowało. Oni mieli bardzo dobry program naprawy państwa, a przynajmniej – tak to przedstawiali, bo później okazało się, że nie mają żadnego konkretnego planu. To były tylko hasła wyborcze.

Jednak doszli do władzy...

... i odkąd to się stało, zdążyli zrobić wiele złego w Egipcie. Przede wszystkim uchwalili bardzo złą konstytucję, dzięki której paradoksalnie udało się obalić prezydenta. Zachód tego nie rozumie, postrzega jako zamach stanu czy przewrót. A obalenie prezydenta nastąpiło zgodnie z konstytucją.

Jak na to wszystko patrzą egipscy Koptowie?

Jesteśmy przyzwyczajeni do takich sytuacji, ale taka skala mordowania, z jaką mamy do czynienia w ostatnich dniach pojawiła się chyba po raz pierwszy. Jeśli jednak to jest dobre dla Egiptu, to przyjmujemy to jako ofiarę, którą mamy złożyć dla naszego kraju.

Czy to nie jest zbyt wielka ofiara? Czytałam ostatnio informację, że Bractwo Muzułmańskie kazało oznaczać domy, w których mieszkają chrześcijanie. Ich mordowanie stało się celem muzułmanów. Chodzi o to, aby dosłownie oczyszcić Egipt z chrześcijan...

Ponieważ interwencja UE i USA w sprawie obalenia prezydenta z frakcji BM nie przebiegła po ich myśli, wobec tego usiłują wymusić wkroczenie wojsk NATO przedstawiając sytuację w Egipcie jako wojnę religijną. Kościół w Egipcie, ortodoksyjny, katolicki i protestancki, godzi się na to, co się dzieje. Duchowni mówią, że jeżeli nasze świątynie staną się niczym kadzidło dla Egiptu, to godzimy się na palenie kościołów. Przyjmujemy wszystko ze spokojem, bez żadnych krzyków, histerii. Jeśli jest to ofiara dla ojczyzny, składamy ją z serca.

Ale dlaczego? Przecież w żadnym innym normalnym kraju nie wymaga się ofiar z ludzi dla dobra państwa...

My, Koptowie, zgodziliśmy się na tą ofiarę, żeby po prostu przetrwać burzę, aby nie rozpętała się wojna domowa. Biją nas, a my cierpliwie czekamy, aż skończą. Nawet nikt się nie uskarża, nie wzywa pomocy na przykład Unii Europejskiej czy Stanów Zjednoczonych. To jest taka sytuacja, że jeśli Egipt tego nie zniesie, nie wygra. Jeśli uda nam się pokojowo przetrwać, to zyskamy własne państwo. Kiedyś żyliśmy w państwie, w którym nie było rozróżnienia pomiędzy chrześcijanami i muzułmanami. Żyliśmy obok siebie zgodnie, mam nadzieję, że wrócimy do tego.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk

*Ashraf Benyamin – mieszkający w Polsce Kopt - egipski chrześcijanin, doktor nauk humanistycznych, dyrygent.