Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Jak może zareagować katolik na bluźnierstwa w sztuce? Spektakl „Klątwa” w warszawskim Teatrze Powszechnym jest już kolejnym tego rodzaju.

Dariusz Kowalski, aktor: Tak i  nie wiem, czy wystarczy tylko „wyjść, skrzywić się  wycedzić szyderstwo”, jak pisał Herbert. Rzecz  dzieje się  w miejscu, które przez lata było ważnym punktem na kulturalnej mapie  stolicy Polski, pod patronatem Zygmunta Hubnera, który był wzorem teatralnej klasy i dobrego smaku, jednym z najlepszych dyrektorów w historii polskiego teatru (szlachectwo zobowiązuje, chciałoby się powiedzieć… ). Teatr ten  jest  dotowany z pieniędzy podatników. Nie jest to więc wyłącznie sprawa smaku…  Wygląda to tak, jakby ktoś podkładał minę pod fundamenty naszej narodowej wspólnoty, bo religia i tradycja niewątpliwie do nich należą. Działanie to jest w dodatku finansowane ze  środków wygenerowanych przez ten społeczny organizm. Mielibyśmy więc tutaj klasyczny przykład nowotworu… .  Myślę, że organizm społeczny  wytworzy  jakieś przeciwciała,  bo jeśli pozwolimy niszczyć fundamenty, cała konstrukcja kiedyś zawali się nam na głowę i zginiemy pod gruzami. Uczono mnie szacunku do widza. Katolicy uczeni są poszanowania bliźniego, będą się więc modlić także za tych, którzy biorą udział w tej nieładnej  zabawie. Jak może zareagować katolik? Myślę, że najlepiej zapytać Św. Jana Pawła II, człowieka, który doskonale czuł i rozumiał teatr,  człowieka, którego pamięć tak haniebnie się znieważa w tym spektaklu. Myślę o tym, co powiedział kiedyś w Zakopanem: „ Brońcie krzyża, nie pozwólcie, aby Imię Boże było obrażane w waszych sercach, w życiu społecznym czy rodzinnym. Dziękujmy Bożej Opatrzności za to, że krzyż powrócił do szkół, urzędów publicznych, szpitali. Niech on tam pozostanie! Niech przypomina o naszej chrześcijańskiej godności i narodowej tożsamości, o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, i gdzie są nasze korzenie”.  

W opisie spektaklu możemy przeczytać, że jest on „wielowątkowym krajobrazem polskiej religijności i areligijności”, że stawia pytania o wpływ katolickiej moralności na światopogląd człowieka, „czy wyzbycie się lęku przed władzą znajduje się w zakresie ich [twórców] możliwości”...

Napisać można wszystko, papier jest cierpliwy.  Nieważne, czy obrażając kogoś  boisz się władzy, czy  nie – nie zmienia to faktu, że niszczysz po prostu drugiego człowieka, mordujesz go w ten sposób.

Proszę sobie wyobrazić taką sytuację: ktoś pluje mi na ulicy w twarz, a potem odczytuje jakieś oświadczenie, jakby to miało go usprawiedliwić. Czy to zmienia fakt, że zostałem  publicznie obrażony, upokorzony? Pogarda dla widza jest czymś, co stoi w radykalnej sprzeczności z ideą teatru. Teatr bez szacunku dla widza nie ma po prostu sensu. A obrażanie uczuć religijnych drugiego człowieka jest  niedopuszczalne.  No, jest po prostu słabe, naprawdę słabe, jak mówią młodzi ludzie.

Spektakl jest w dodatku firmowany jako „sztuka na motywach dramatu „Klątwa” Stanisława Wyspiańskiego”

Myślę, że warto zacytować tutaj Wyspiańskiego: „Nie na to dałem ci talent, człowieku/ byś krzywdę czynił, lecz byś krzywdę znosił,/byś uniósł w sercu dar i z darem leku/ szedł między ludzi(...)

Obrażanie uczuć religijnych to jest uderzenie w człowieczeństwo w jego najgłębszej istocie.  To jest krzywda prostego człowieka, o której pisał też w swoim wierszu Czesław Miłosz. To jest nie do przyjęcia,  zwłaszcza w teatrze! Teatr ma bardzo dużą siłę oddziaływania. I tym większe powinien mieć poczucie odpowiedzialności.  Uderzając w drugiego człowieka, w to, co dla niego najcenniejsze, uderzasz w końcu  w samego siebie… .

Część recenzentów uważa, że spektakl „Klątwa” ma pobudzać do dyskusji nad relacjami Kościół-Państwo czy „tematami, o których się nie mówi”. Gdzie są jednak granice wolności sztuki, wolności słowa i... Wspomnianej dyskusji?

Naprawdę można dyskutować bez obrażania rozmówcy.  Granice naszej wolności są tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego.  Zdaje się, że mamy w Polsce konstytucyjny nakaz poszanowania wolności drugiej osoby. O jakiej dyskusji  tu jest mowa? Ktoś w naszym domu przy obiedzie tłucze rodzinną  zastawę, obrzuca bigosem portret niedawno zmarłego ojca, wchodzi na stół i załatwia się do wazy z zupą, po czym uśmiecha się, odczytuje oświadczenie, które ktoś mu napisał i mówi: „no to podyskutujmy”.  Podyskutujmy  teraz o twoim sposobie pojmowania rodzinnej rzeczywistości. To jest taka właśnie dyskusja , tego rodzaju działanie.

Nastawione wyłącznie na szok, skandal.

Tak. Myślę, że nie chodzi tu o żadną dyskusję, tylko o  prowokację dla  wywołania rozgłosu. Widzę tu jakąś prowokację, szkodliwą społecznie, nie dziwiłbym się więc różnym protestom.

Bardzo dziękuję za rozmowę.