Po tym, jak Krzysztof Ziemiec zaprosił do TVP Info o. Johna Bashoborę, rozpętała się prawdziwa nagonka. Prym w niej wiedzie „Gazeta Wyborcza”, która w jednym z artykułów drwiła, dopytując kiedy do telewizji publicznej zostanie zaproszony wróżbita Maciej. Sam Ziemiec nie chce komentować zamieszania, jaki spowodował jego wywiad. W rozmowie z naszym portalem mówi jedynie, że gdyby ci wszyscy, którzy tak krytykują wywiad z o. Johnem, obejrzeli go od początku do końca, z pewnością nie powiedzieliby tych wszystkich gorzkich słów.

Powściągliwy w wydawaniu opinii jest także rzecznik prasowy Telewizji Polskiej. W rozmowie z Fronda.pl Jacek Rakowiecki mówi jedynie, że Telewizja Polska nie zamierza zabierać głosu w sprawie nagonki na red. Ziemca. „Telewizja Polska to 330 godzin emisji każdego dnia, biorąc pod uwagę wszystkie kanały. Codziennie jakaś część pozycji programowych jest oceniania pozytywnie, inna część negatywnie. Zwariowalibyśmy, gdybyśmy mieli to wszystko komentować” - argumentuje. I dodaje, że w Polsce mamy przecież wolność słowa, więc każdy może wygłaszać opinie, jakie uważa za słuszne. „Staramy się interweniować w sytuacjach, w których w grę wchodzi ewidentnie przekłamanie czy niezgodność z faktami. Przyjmujemy do wiadomości, że części komentatorów wywiad z o. Bashoborą się nie podobał i kropka” - ucina.

Nie mamy jednak do czynienia wyłącznie z krytyką, ale wręcz zabranianiem dziennikarzom katolickim pracy w telewizji publicznej. „Być może redaktor Ziemiec jest osobą wierzącą w cuda, w ugandyjskich uzdrowicieli oraz moc barona Münchausena. Może tak być. Tylko dlaczego ze swoją wiarą w cuda pracuje w publicznej telewizji, i to programach informacyjnych i publicystycznych?!” - grzmiała prof. Magdalena Środa. Czy to znaczy, że w telewizji nie ma miejsca dla dziennikarzy katolików?

„Oczywiście, że nie. Nie czytałem tekstu pani Magdaleny Środy, więc nie chcę się do niego odnosić, ale myślę, że Telewizja Polska usilnie stara się, aby odzwierciedlać pluralizm poglądów, postaw, stosunków do wiary i religii. I chyba nam się to udaje. Czasem żartobliwie powtarzam (zwłaszcza w kwestiach natury politycznej), że jesteśmy o tyle obiektywni, o ile nie ma takiej partii politycznej w Polsce, która uważałaby, że jest przez nas krzywdzona, podczas gdy inne są faworyzowane. Jeśli wszyscy zgodnie tak uważają, to znaczy, że nie jest z nami tak źle” - konstatuje Jacek Rakowiecki w rozmowie z Fronda.pl.

MaR