- Koncentracja sił Rosji koło granicy z Ukrainą na razie oznacza szantaż, a nie nieuniknioną wojnę, ale nie należy się łudzić, bo do wojny mogą popchnąć wewnętrzne czynniki bądź projekty geopolityczne Rosji - komentuje eskalację konfliktu ukraińsko-rosyjskiego w Donbasie rosyjska redakcja Deutsche Welle.

- (...) wygląda to tak, jakby Kreml brał Ukrainę w kleszcze z południa i wschodu - tak ocenił sprawę komentator DW politolog Iwan Preobrażeński. Jest to jednak w jego ocenie chaotyczny proces, a oddziały trzymają się z dala od granicy. Potencjalnego ataku nie ułatwia również pogoda.

- Jeśli Rosja faktycznie przygotowuje się do jawnego wprowadzenia wojsk na terytorium ukraińskie, na przykład pod pozorem operacji pokojowej, to nie wcześniej niż w maju 2021 roku - twierdzi Preobrażeński.

Podkreślił również, że tak duże sprawdziany gotowości bojowej i ćwiczenia są po prostu bardzo drogie, stąd też "decyzje o takich kosztach nie zapadają tak po prostu".

Politolog przypuszcza również, że cała sytuacja jest związana z chęcią "wypróbowania" nowego prezydenta USA Joe Bidena. Do wojny doprowadzić mogą jednak również czynniki wewnętrzne, takie jak słabnąca gospodarka, spadające notowania partii Putina Jedna Rosja lub skandale międzynarodowe dotyczące próby otrucia, procesu oraz uwięzienia opozycjonisty Aleksieja Nawalnego.

jkg/pap