Fronda.pl, Damian Świerczewski: Jak donosi brytyjski „The Times”, Polsce na jesieni ma zostać postawione ultimatum w sprawie przyjmowania kwot imigrantów. To realny scenariusz, czy po raz kolejny groźby bez pokrycia?

Andrzej Talaga, Warsaw Enterprise Institute : Nie jest to doniesienie pewne, więc także i trafności naszych spekulacji co do realności tego ultimatum nie możemy być pewni. Do tej pory Unia Europejska była raczej ostrożna w tej materii. Zakładała, że nie ma sensu antagonizowanie krajów członkowskich, choćby Polski czy Węgier, które nie chcą przyjmować uchodźców, w sytuacji, gdy UE boryka się z kryzysem wewnętrznym. Wydaje mi się, że do jesieni, jak spekuluje „The Times”, sytuacja nie zmieni się na tyle, aby tak twarde sankcje były możliwe. Istnieje także zbyt silny opór wśród państw członkowskich. Nawet tych, które do przyjmowania uchodźców wzywają, choćby Niemiec. To w końcu zawsze skutkuje pogłębieniem podziału, a to nie jest w tej chwili wskazane. Pewnie doczekamy się jakiegoś pogrożenia palcem, ale nie twardych sankcji. Te musiałyby być nałożone przez Radę Europejską, a więc państwa członkowskie – konieczne byłoby głosowanie. Czy Niemcy głosowałyby przeciw swojemu największemu partnerowi handlowemu – Grupie Wyszehradzkiej? Wątpliwe.

W tych spekulacjach co do sankcji, poza finansowymi, wymienia się także polityczne. O jakiego typu sankcje chodzi?

Chodzi o ograniczenie, wręcz odebranie głosu w Radzie Europejskiej na pewien czas lub do czasu załatwienia problemu, z którego te sankcje wynikły. Tyle, że tutaj znów mówimy o „broni atomowej” w Unii Europejskiej, która nigdy do tej pory nie została użyta. Wątpię, żeby odpalono ją w kwestii przyjmowania uchodźców, bo tego typu ograniczenie praw członkowskich jednego z państw UE jest czymś bardzo poważnym.

Dimitris Awramopulos mówił niedawno, że Unia Europejska ma narzędzia ku temu, by Polskę jednak skłonić do przyjęcia kwot imigrantów. Te spekulacje „The Times” są pokłosiem właśnie wspomnianej wypowiedzi?

Może tak być, jednak Unia Europejska ma również narzędzia do tego, by wymusić przestrzeganie kryteriów z traktatu z Maastricht. Chodzi o nieprzekraczanie deficytu budżetowego na poziomie 3% i zadłużenia na poziomie 60%, które łamały nawet Francja czy Niemcy. Mimo tego nie podjęto żadnych kroków. Narzędzia są. Pytanie, czy zostaną użyte. Oczywiście – strzelba wisi na ścianie – choćby w postaci ograniczenia prawa głosu Polsce. Pytanie, czy zostanie zdjęta i ktoś z niej wystrzeli. Wydaje mi się jednak, że nadal mamy do czynienia jedynie ze straszeniem. Z drugiej strony – nie wolno całkowicie ignorować tych państw, które zostały najechane przez uchodźców – Grecji, Włoch, Hiszpanii czy w końcu Niemiec. Są jednak inne sposoby, by im pomóc.

Na przykład przeznaczając środki na to, by pomóc ofiarom wojen zanim przedostaną się do Europy – w Turcji, Jordanii, Libanie – tam gdzie uchodźców jest najwięcej. Można także pomóc w tych krajach, do których już dotarli. Innym sposobem jest zwiększenie udziału Polaków w ochronie granic zewnętrznych Unii Europejskiej – nadal jest on moim zdaniem wyjątkowo skromny. Gdyby położyć na stole plan działania, w którym mówimy jasno, że nie chcemy przyjąć uchodźców, ale za to wspomożemy UE w Grecji, wyślemy kilka tysięcy policjantów czy żołnierzy do ochrony granic zewnętrznych lub dołożymy do budowy umocnień – byłby to konkretny argument. Niestety, te pozorne ruchy Polski, w połączeniu ze stanowczym „nie” wobec przyjmowania uchodźców powodują, że pojawiają się takie właśnie głosy. Warto wyjść z inicjatywą taką, jakiej chcemy, a nie przyjmować tę, którą się nam narzuca.

A więc „elastyczna solidarność”, o której tak wiele się mówiło, nadal jest jeszcze możliwa?

Według mnie tak. Unia Europejska jest w zbyt głębokim kryzysie, aby uchodźcami aż tak mocno się przejmować. Jest pokusa w wielu instytucjach europejskich, szczególnie w Komisji Europejskiej, by użyć swojej władzy dla pokazania, że KE nie osłabła wobec Rady Europejskiej, a wręcz wzmacnia swoją rolę. Te słowa i stanowiska postrzegam więc bardziej w kategoriach walki wewnętrznej między instytucjami a państwami członkowskimi UE, niż rzeczywistego problemu uchodźców, bo ten w ostatnim czasie nie narasta szczególnie dramatycznie. Dlaczego więc miałoby to doprowadzać do tak ostrych i radykalnych działań? Sądzę, że Polska dobrze buduje koalicję ostrożną wobec przymusowego rozlokowania uchodźców i robi to skutecznie. W końcu to nie tylko Grupa Wyszehradzka, ale i państwa bałtyckie, czy głosy, które coraz częściej podnoszą się choćby w Niemczech. Podsumowując – moim zdaniem mamy do czynienia tylko z próbą straszenia Polski.

Dziękuję za rozmowę.