Ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew udzielił wczoraj wywiadu "Rzeczpospolitej". Szczególnie interesujący był jeden fragment:

RP: Waszczykowski zapowiedział, że wystąpił o wrak Tupolewa. Rosja go odda?

SA: Nasze stanowisko w sprawie wraku jest od początku jasne: wróci do Polski po zakończeniu śledztwa w Rosji.

RP: Ależ to śledztwo trwa już przeszło pięć lat!

SA: Tak, ale śledztwo dotąd nie zostało zamknięte także w Polsce. Polska strona wciąż zwraca się o nowe badania, nowe przesłuchanie świadków. I nawiasem mówiąc, ma pełny dostęp do wraku. A jeżeli strona polska będzie nadal miała wątpliwości, to również strona rosyjska powinna będzie pracować dalej, żeby wszystko w pełni wyjaśnić.

RP: Jak zareaguje Rosja jeśli pana sąsiad, szef MON Antoni Macierewicz, dojdzie do wniosku, iż prezydencki Tupolew spadł w wyniku zamachu? Padały z jego strony takie sugestie.

SA: To pytanie hipotetyczne, na które nie będę odpowiadał. Dla nas ta sprawa jest bardzo ważna. Dlatego nasze śledztwo będzie trwało dopóki także w Polsce wszystkie wersje przyczyn katastrofy zostaną wyjaśnione i będzie całkowita jasność.

Innymi słowy Ambasador Andriejew poinformował nas, że:
1. wrak dostaniemy po tym, jak zakończymy śledztwo (czyli mamy je zakończyć bez np rekonstrukcji wraku, co jest standardem badania katastrof - vide zdjęcia tego, jak odbudowano wraki samolotów PanAm, który spadł nad Lockerbie, Swissair, który wpadł do oceanu oraz malezyjskiego MH17, który Rosjanie strącili nad Ukrainą);
2. wrak dostaniemy, ale pod warunkiem, że władze RP potwierdzą wynik śledztwa (wskazujący na wyłączną winę pilotów). Jeśli Polska ośmieli się wskazać nawet nie na zamach, ale na bodaj współodpowiedzialność kontrolerów - wraku nie dostaniemy.

Po poprzedniej - równie udanej - wypowiedzi ambasadora Rosji napisałem, że nie należy go z Polski wydalać, bo to jest dokładnie to, czego chce Rosja. Podtrzymuję tą opinię. Równocześnie jednak uważam, że skoro kolejna wypowiedź ambasadora jest równie arogancka co poprzednia to być może zasadnym byłoby rozważnie, czy nie lepiej by było, by J.E. miał więcej czasu na przemyślenie relacji z Polską. Mając tak liczny zespół pewnie nie ma wiele czasu - może byłoby pomocne, gdyby miał mniej współpracowników. Może warto wydalić np. połowę rosyjskich dyplomatów i przy okazji utrudnić Rosjanom szpiegowanie. Oczywiście Moskwa zrobi dokładnie to samo, ale to przecież żaden kłopot, bo przy reżimie kontrwywiadowczym w Moskwie z poziomu placówki i tak wiele nie można zdziałać. Taki ruch warto jednak zrobić szybko, korzystając z medialnego przykrycia sprawą zestrzelenia przez Turcję rosyjskiego bombowca

Witold Jurasz/Facebook.com