W zeszłym tygodniu amerykański FED, mimo licznych i coraz to powtarzanych zapowiedzi, nie podniósł stóp procentowych. Te od prawie dziesięciu lat pozostają na poziomie bliskim zeru, co tworzy sytuację bez precedensu w historii światowej gospodarki.

To dlatego, że dolar amerykański stanowi walutę rozliczeń transakcji międzynarodowych, a co za tym idzie, wierzytelności w dolarach sięgają aż 34 proc. całości zobowiązań finansowych na świecie (koniec I kwartału 2015 roku, źródło: IMF –http://data.imf.org/?sk=E6A5F467-C14B-4AA8-9F6D-5A09EC4E62A4). Dla porównania papiery, obligacje, kredyty i zobowiązania handlowe w euro to jedynie 11 proc., a w japońskich jenach nieco ponad 2 proc. całości...

Bez wątpienia amerykański dolar pozostaje zatem pieniądzem dominującym w światowej gospodarce. Jednocześnie zaciąganie zobowiązań w tej walucie, zwłaszcza od apogeum kryzysu w latach 2007 - 2009 , było wielce kuszące ze względu na niski koszt i powszechną dostępność dolara wynikającą z polityki luzowania monetarnego prowadzonej przez FED. W efekcie świat gospodarki i finansów niczym narkoman uzależnił się od taniej i dostępnej powszechnie waluty USA.

Z tej perspektywy znamienną okazuje się reakcja rynków finansowych na decyzję FED o pozostawieniu stóp procentowych na najniższym w historii poziomie. Wbrew logice, giełdy za oceanem zareagowały głębokimi spadkami mimo, że notowane na nich firmy i korporacje mogą dalej liczyć na tani pieniądz i kredyt, co zwykle przekłada się bezpośrednio na wyższe zyski oraz wyceny. Jednak nie tym razem... Skąd zatem ta niepodziewana reakcja? W przeddzień decyzji dotyczącej stóp, FED skorygował w dół prognozy wzrostu gospodarki USA. Jednocześnie, swoją decyzję o pozostawieniu stóp procentowych na bliskim zeru poziomie uzasadnił spowolnieniem w światowej gospodarce, wskazując na perturbacje finansowe Chin i niepewność na ta zwanych „rynkach wschodzących”.

Obraz - powiedzmy to wprost - opłakanego stanu światowej gospodarki dopełnił zeszłotygodniowy raport opublikowany przez Bank Rozliczeń Międzynarodowych (Bank for International Settlements, dalej:BIS). BIS między innymi wskazuje w raporcie zatytułowanym „Nowe dane dotyczące długu publicznego” ( „A new database on general government debt”: https://www.bis.org/publ/qtrpdf/r_qt1509g.htm), że zadłużenie państw wzrosło o 34 proc. od 2007 roku w stosunku do światowego PKB (dług rośnie znacznie szybciej niż PKB)! Składa się na nie zarówno dług publiczny, jak i prywatny. BIS udostępnił też dane dotyczące kosztów długu na świecie, jak i sytuacji w systemie bankowym (adres: https://www.bis.org/). Te nowe informacje zabić mogą wszelki optymizm co do perspektywy rozwoju gospodarki światowej i zaważyły na decyzji FED.

Co więcej, niskie i wciąż spadające ceny na rynkach towarowych od ropy naftowej po węgiel kamienny, metale i żywność wskazują wręcz na realną możliwość i zapowiedź światowej recesji. Kiedy? Na razie dotyka, bagatela, wielu krajów, takich jak między innymi: Kanada, Finlandia, Brazylia, Belgia, Czechy, Włochy, Japonia, Portugalia, Tajwan, Słowenia, Holandia, Rosja, nie wymieniając państw w regionach konfliktów militarnych: Wschodniej Europy, Azji Środkowej, Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. I tu dochodzimy do problemu uchodźców i dylematu starego jak świat - co było pierwsze? Kura czy też może jajo? A w naszym przypadku: „Czy kłopoty gospodarcze, nadmierne zadłużenie, recesja i zubożenie ludności prowadzą do napięć międzynarodowych i w konsekwencji do konfliktów zbrojnych oraz wędrówek ludów, czy też może odwrotnie?” Odpowiedź zdaje się zatrważająca: mamy do czynienia z pierwszą falą o takiej skali uchodźców, która już wkrótce może przerodzić się w ludzkie tsunami, jeśli przyjdzie nam się zmagać z długotrwałą i uporczywą recesją w światowej gospodarce, która podwoi liczbę potencjalnych zarzewi i skalę napięć oraz konfliktów na arenie międzynarodowej.

Ryszard Czarncki, Jerzy Bielewicz