Chrześcijańska para, Dean i Christy, określa się mianem „swingersów”. Oznacza to, że wymieniają się partnerami z innymi parami, by oddawać się w ten sposób cudzołóstwu. Dean i Chrity uważają jednak, że robią coś dobrego, bo dzięki swoim szerokim kontaktom mogą głosić innym ludziom Ewangelię.

„Bóg umieścił mnie w tym miejscu, by szerzyć Jego Słowo, a społeczność, z którą się wiążemy, to świetnie miejsce by to robić” – wyjaśnia mężczyzna. I dodaje: „nie można zbliżyć się do nikogo bardziej, niż uprawiać z nim seks”.

Mężczyzna dodaje, że dzięki swoim działaniom mówi o Jezusie osobom, które nigdy w życiu by o Nim nie usłyszały. „Trafiam do ludzi, które najprawdopodobniej nigdy nie poszłyby do kościoła” – twierdzi.

Para twierdzi w dodatku, że tak naprawdę nie cudzołoży, bo każde z małżonków zgadza się na kontakty seksualne z innymi osobami. „Bóg stworzył ludzi na ziemi, by się rozmnażali i cieszyli się sobą – czuję, że Bóg jest zawsze ze mną i stworzył mnie tutaj dla jakiegoś powoduje” – wyjaśniają.

Dodają, że mają jasny cel. „Jeżeli mógłbym pójść na kolejne spotkanie swingersów i zdobyć tam 10 osób dla Chrystusa – to moja praca jest zakończona” – twierdzi Dean.

Pytanie tylko, co będzie warte takie „zdobycie” dla Chrystusa? Nie dość, że będzie to wiara przekazana w duchu protestanckim, a nie katolickim – co więcej będzie to wiara, która wprost akceptuje cudzołóstwo i łamanie Bożych praw.

Komu więc to służy? Bogu, czy diabłu? Wydaje się, że świetnie można podsumować to słowami J.R.R. Tolkiena: „seks to ulubiony temat diabła”. Trzeba rzeczywiście szatańskiej kreatywności, by poprzez rozwiązłość próbować zbliżyć ludzi do Boga – bo zawsze będzie to zbliżenie oparte na całkowitym kłamstwie.  

pac/christian today