W przypadku tego protestu trudno mówić o pojedynczej akcji. Jak się okazało, listy protestacyjne (o których pisał portal Fronda.pl – przyp. red.), czuwanie modlitewne i „otoczenie” klubu „Od Nowa” przez ludzi odmawiających Modlitwę do św. Michała Archanioła wyszło z trzech niezależnych od siebie środowisk. O rozmachu działań mogłem przekonać się na własnej skórze. Kilka dni przed koncertem, który odbył się 22 października, otrzymałem maile, telefony i SMS-y od zupełnie różnych osób, zachęcające do przeciwstawienia się występowi Darskiego i spółki.

 

I chociaż wielu dziennikarzy starało się „podgrzać atmosferę” i przedstawić wydarzenie z 22 października jako bunt wojowniczych ciemnogrodzian, w rzeczywistości inicjatorzy protestu postawili na zupełnie inne przesłanie.

 

/
- Zawsze z silnego spotkania z Chrystusem rodzi się współczucie dla osób, które tego spotkania nie doświadczyły, które nie miały szansy poznać Boga takiego, jakim On jest naprawdę. Stąd nasz protest. Po prostu z potrzeby serca – mówi Aleksander Sztramski, prawnik i teolog, inicjator czuwania modlitewnego. - Warto podkreślić, że naszych czuwań nie zaczęliśmy od Nergala. Czuwamy od maja, co miesiąc przez 12 godzin. Modlimy się m.in. za Ojczyznę, więc jest to szerszy ruch modlitewny, który rodzi się w Polsce, a my jesteśmy jedynie jakąś jego cząstką. Nie jest to zatem jednorazowa akcja i nie polega na zlokalizowaniu jakiegoś wroga. Po prostu chcemy się modlić. Zależy nam na dobru wspólnym, zależy nam na Kościele, świecie, ale również ludziach, którzy jeszcze nie są w Kościele. Ta ostatnia intencja szczególnie nas pociąga. Pragniemy to rozwijać. Można liczyć na doraźne akcje, jak ta w przypadku Behemotha, ale i zwiększone wysiłki na co dzień. To, że ludzie przychodzą z własnej inicjatywy i wspólnie się modlą, to coś pięknego. Chcemy to kontynuować. To jest nasz cel – przekonuje chłopak.

 

Czuwanie modlitewne podczas koncertu Behemotha zorganizował też 2 lata temu. Wówczas w wąskim gronie najbliższych znajomych z duszpasterstwa akademickiego. - Jak się okazało, ta akcja przyniosła jakieś owoce. Jak wiemy, Nergal rok później dostał znak od Boga – zachorował, a jak wiadomo, taki stan często służy nawróceniu. Jak w przypowieści o drzewie, które nie wydaje owoców, a ogrodnik prosi: „Panie, daj jeszcze jeden rok, a może wyda owoce. A jeśli nie, wtedy je zetniesz”. W tym roku cała otoczka medialna wokół pana Darskiego i tego zespołu jest troszkę inna, więcej jest na ten temat informacji, zrobiono z tego sensację, może nawet aferę. Więc i w tym roku czuwanie miało szerszy charakter. Więcej osób dowiedziało się o nim, większa była też liczba biorących udział w modlitwie. Modliliśmy się nie tylko za Adama Darskiego, ale cały ten ruch, inne zespoły, które tego dnia grały i ludzi, którzy pojawili się na koncercie – tłumaczy Sztramski.

 

Aleksander swoim zachowaniem odbiega od schematu wytyczonego przez środowiska antyklerykalne. Nie jest krzykliwym „katolem”, który chce nawracać ogniem i mieczem „niewiernych”. Sprawia wrażenie opanowanego młodego człowieka, od którego bije pogoda ducha. Dlatego zapytałem mojego imiennika o próbę przypięcia katolikom takiej właśnie łatki.

 

- Tak było od czasów Chrystusa - śmieje się Sztramski. – Osoby, które stoją pod sztandarem miłości zawsze były wyszydzane. Kpi się z miłości i próbuje przedstawić ją jako coś zupełnie innego. To Chrystus powiedział, że błogosławieni są ci, którzy będą cierpieć prześladowania z Jego powodu i Ewangelii. Tak zawsze było w Kościele. Trwamy przy swoim.

 

/
Jak przyznaje, jest zaskoczony efektem akcji. Dwa lata temu na spotkaniu zgromadziło się 8 osób, a w tym roku ok. dwustu! W październiku comiesięczne czuwanie przypadło w piątek, dzień przed koncertem. - Ludzie byli o 7 rano w domach po całonocnym czuwaniu, a wieczorem szli do kaplicy wydziałowej na kolejne czuwanie! Co ciekawe, przyszli nie tylko ci, którzy przez całą noc trwali z Panem, ale sporo osób zupełnie mi nieznanych. Pierwszy raz widziałem ich twarze. Dla mnie było to niezwykle pozytywne zaskoczenie. Byli zarówno studenci, jak i osoby starsze. Nie zabrakło też znanych osobistości, jak choćby prof. Wojciech Polak. Przybyli również ks. diakon z Wyższego Seminarium Duchownego i ojciec duchowny z seminarium. Jedni przychodzili, drudzy wychodzili, ale była pokaźna grupa, która przez wiele godzin nie opuszczała stanowiska.  Podczas modlitwy śpiewałem i grałem na gitarze, więc wszystkiego nie byłem w stanie zauważyć, ale ruch był spory – opowiada Aleksander.

 

Mój rozmówca zwraca uwagę, że wiele osób oddolnie, zupełnie niezależnie od siebie zaangażowało się w rozmaite formy aktywności. - Czy to czuwania modlitewnego, czy akcji odmówienia Modlitwy do św. Michała Archanioła w pobliżu klubu „Od Nowa”, czy też wysyłania listów protestacyjnych. Czyli trzy zupełnie niezależne od siebie inicjatywy! Nie znałem ani inicjatora tej drugiej, ani trzeciej akcji, poznaliśmy się dopiero teraz – śmieje się Olek. – Całkowicie spontanicznie, ale w jedności.  Przez cały czas trwania koncertu, od godz. 17.00 modliliśmy się w kaplicy. Najpierw mieliśmy godzinę śpiewu, podczas którego zapraszaliśmy Ducha Świętego, aby prowadził nasze spotkanie modlitewne. Potem odśpiewaliśmy wszystkie cztery części, po pięć tajemnic, Różańca św. Ludzie śpiewali pięknie, byłem bardzo zaskoczony, że wyszło tak dobrze. Po Różańcu mieliśmy modlitwę charyzmatyczną, również ze śpiewem i wezwaniami modlitewnymi.

 

/
Sztramski tłumaczy, że duch, który panował tamtej nocy nie miał nic wspólnego z epatowaniem jakimś konfliktem czy konfrontacją na zasadzie: „tu my, a tam wróg”. - Spotkanie odbywało się w duchu  wielkiej pokory. Podczas modlitwy pojawiała się myśl, że my również, a może przede wszystkim, potrzebujemy nawrócenia. O to modliliśmy się w pierwszej kolejności, a potem za naszych braci. Mamy świadomość tego, że nie wszystkim została dana Łaska, nie wszyscy dostąpili tego szczęścia. Wiele osób, które są zaangażowane w ruch satanistyczny, to ludzie, którzy zostali  być może w jakiś sposób zranieni i stąd ich niechęć. Sam może nie byłem związany z subkulturą metalową czy satanistami, ale mam swoje za uszami i wiem, jak wygląda sytuacja. Moment w którym Jezus staje przed Tobą i mówi: „Pójdź za mną” sprawia, że Twoje życie się zmienia. Podczas naszego czuwania modliliśmy się właśnie o to, aby spotkanie z Panem stało się także udziałem uczestników koncertu – mówi z niezwykłym spokojem Aleksander.

 

Inicjatorzy spotkania modlitewnego unikali wszelkiej konfrontacji z uczestnikami koncertu. - Przed rozpoczęciem naszej modlitwy przyjechała TVP Bydgoszcz i pani redaktor usilnie starała się zrobić jakiś gorący materiał z miejsca, sugerujący, że pod klubem zaraz dojdzie do wielkiej wojny między „ciemnogrodzianami”, a „światłymi ludźmi”.  Gdy wychodziliśmy z kaplicy, pojawiły się jakieś kąśliwe uwagi ze strony uczestników koncertu, ale nie zwracaliśmy na to uwagi. Nie ma o czym mówić. To były jakieś pojedyncze słówka, nic takiego – tłumaczy mój rozmówca.

 

/
O intencjach niektórych dziennikarzy mówi również Nikodem Bernaciak, uczeń Liceum Akademickiego i sekretarz diecezjalnego oddziału Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. - Niezwykłą wręcz nierzetelnością wykazali się lokalni żurnaliści, jak np. Tomasz Bielicki z „Nowości”. Aby ośmieszyć akcję protestacyjną napisał, że w komitecie jest prezes toruńskiego Klubu Star Wars, Michał Rybicki. Pan Bielicki wyssał tę informację z palca. Nie sprawdził, nie doczytał, a w efekcie się skompromitował. Okazało się bowiem, że to po prostu zbieżność nazwisk! Co ciekawe, wspomniany prezes Klubu Star Wars napisał oświadczenie, w którym sprzeciwił się łączeniu jego klubu z akcją protestacyjną – śmieje się Nikodem. Jak mówi mój rozmówca, żadne sprostowanie nie zostało opublikowane. To właśnie on brał udział w „otoczeniu” klubu „Od Nowa”. - Około godz. 21 wyszliśmy przed klub i stanęliśmy w dużym kole. Oczywiście natychmiast pojawił się kamerzysta, który chciał sfilmować co znowu wymyśliły te „katole”. Złapaliśmy się za ręcę i głośno, zdecydowanym głosem odmówiliśmy Modlitwę do św. Michała Archanioła. Przewodniczył nam ks. Iwański z bursy akademickiej. Myślę, że to wydarzenie da niektórym do myślenia – opowiada chłopak.

 

Bernaciak twierdzi, że lokalne media od początku chciały przedstawić ich inicjatywę jako pomysł „zdewociałych staruszków”. – Protest organizowali głównie ludzie młodzi. Oprócz wcześniej wspomnianych inicjatyw wystarczy wymienić chociażby sprzeciw diecezjalnego Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, którego jestem sekretarzem – co wynikało zresztą z ustaleń ogólnopolskiego zjazdu stowarzyszenia. – mówi Nikodem. – Natomiast gdy wykazaliśmy, że protest to inicjatywa młodych, od razu pojawiły się kąśliwe uwagi. Np. organizator koncertu pan Grzegorz Kopcewicz powiedział, że nie będzie rozmawiał o imprezie z „niedoszłym radnym PiS-u” i „licealistą-nastolatkiem”. Niegłupi facet, deklaruje się jako sympatyk Janusza Korwin-Mikke, szkoda tylko, że jest zamknięty na pewne wartości.


/
Aleksander Sztramski nie przejmuje się jednak pisaniem nieprawdy o inicjatorach akcji. - To złożona kwestia. Dużą rolę odgrywa tu kłamstwo, oszczerstwo i wymyślanie jakiejś „prawdy” na dany temat. Faktycznie, często przypina nam się odpowiednią łatkę, ale to też jest błogosławieństwo. Znoszenie tego typu oszczerstw to forma naszego krzyża. Po prostu musimy robić swoje – przekonuje. Podobnie nie przejmuje się zagrożeniem ze strony środowisk satanistycznych czy neopogańskich, które w Toruniu są dosyć aktywne. - Nie odczuwam lęku, choć zawsze kiedy człowiek staje po stronie dobra, to jakieś obawy temu towarzyszą. Trwamy przy Zwycięzcy, przy Władcy, któremu nie ma równych. Jeżeli pozwala nam zaangażować się w takie dzieło, to również zapewnia nam odpowiednią ochronę. Modlimy się o to. Przed każdą tego typu akcją odmawiamy modlitwę, w której prosimy o ochronę. Chrystus jest wierny. Przecież to On mówi w Ewangelii: „Oto Wam dałem moc stąpania po wężach i skorpionach, a nic Wam nie zaszkodzi po wszelkiej potędze Nieprzyjaciela. Albowiem widziałem Szatana spadającego z Nieba jak błyskawica”. To słowa, które dają nam pociechę i upewniają w tym, że Bóg nie zostawia nas samych – przekonuje Sztramski.

 

Powodów do lęku nie widzi również Nikodem. - Skąd ta determinacja? – pytam. – Nie wiem, czy można nazwać to determinacją. Można było podjąć jeszcze odważniejsze działania. Weźmy jako przykład chociażby francuskich młodych katolików, którzy protestując, weszli na scenę, gdzie odbywało się bluźniercze przedstawienie. Spektakl został przerwany. My natomiast nie próbowaliśmy zakłócać tego koncertu. Nie jesteśmy przeciw wolności słowa, co nam się często zarzuca. Po prostu nie chcieliśmy, aby odbywało się to na terenie uniwersytetu – odpowiada chłopak.

 

Pomimo tego, że koncert się odbył, moi rozmówcy nie dramatyzują. Widzą, że cała burza zmotywowała wielu katolików do działań. - Czasem jakieś niekorzystne zjawiska są szansą na pokazanie, że w trudnych sytuacjach potrafimy się jednoczyć, a nie dzielić. Nergal oczywiście obraża chrześcijan, ale - drąc Biblię – obraża również Żydów czy Muzułmanów. Pojawia się dla nas płaszczyzna do współpracy, aby wspólnymi siłami się temu przeciwstawić. To kolejny dowód na to, że Bóg z każdego zła potrafi wyprowadzić dobro – przekonuje Aleksander.

 

 

Po całym wydarzeniu Toruń wrócił do normalnego rytmu. Dalej ktoś ukradkiem przeżegna się przy gotyckim kościele, kto inny zignoruje znak krzyża. Przy klubie studenckim wielki banner promujący koncert Behemotha zostanie zmieniony na inny. „A życie toczyło się dalej…” – jak śpiewał Rysiek Riedel.

 

Czy można dodać coś jeszcze? Chyba, za radą Olka, już tylko wypada się pomodlić…

 

Aleksander Majewski