Słowa Donalda Tuska o "współczesnych bolszewikach" oburzyły wielu Polaków, ale nie polityków Platformy Obywatelskiej. Część sympatyków opozycji totalnej "kupiła" wyjaśnienia Tuska, że chodziło mu o... ni mniej, ni więcej a właśnie o bolszewików. Gdyby jednak do kogoś jeszcze to nie dotarło, z pomocą pospieszyła była premier i minister zdrowia, Ewa Kopacz. 

"Ja zrozumiałam słowa Donalda Tuska, jako porównanie do stylu - stylu życia, postępowania. Styl bolszewicki to taki styl, jaki demonstrował m.in. Janukowycz na Ukrainie. To styl, gdzie zmienia się znaczenie słów. Kłamstwo staje się prawdą, prawda staje się kłamstwem. To bandycki reżim, który doprowadzał instytucje do upadku, a potem je przejmował"- stwierdziła polityk Platformy Obywatelskiej w programie "Tłit" na wp.pl. Kopacz dowodziła, że dotyczy to tych, "którzy się odzywają i reagują"

"Pan nie poczuł się dotknięty słowami Donalda Tuska, ja też nie. Donald Tusk używał metafory. porównywał styl i sposób działania do bolszewizmu. Bolszewicy zmieniali znaczenie słów i sytuacji. Polacy nie poczuli się obrażeni"- stwierdziła posłanka. Na te słowa prowadzący przywołał wypowiedź lidera PiS, Jarosława Kaczyńskiego, który podczas burzliwych obrad Sejmu w sprawie ustaw sądowych zwrócił się do posłów Platformy Obywatelskiej, aby nie wycierali swoich "mord zdradzieckich" nazwiskiem jego Świętej Pamięci brata. Prowadzący stwierdził, że nie poczuł się urażony tymi słowami, tak jak słowami przewodniczącego Rady Europejskiej o współczesnych bolszewikac. 

"Absolutnie nie można porównywać tych dwóch określeń. To, co powiedział Donald Tusk i ja się z tym zgadzam, spowodowało dziś zadziałanie polskiego przysłowia - uderz w stół, a nożyce się odezwą. Dlaczego tylko rządzący poczuli się obrażeni?"- podkreśliła posłanka Platformy Obywatelskiej. Była minister zdrowia przywołała nawet "przykład":

"Pierwszy dekret Lenina dotyczył prasy. Spowodował, że media stały się mediami przekazującymi te wiadomości, które służyły rządzącym. Czy dziś nie ma analogi? Jak oglądam telewizję publiczną i prywatną, to mam wrażenie, że na ten sam temat mówi się w zupełnie inny sposób" 

Cóż, to ostatnie zdanie to dość powszechne wrażenie. Jak wyjaśnił prowadzący, na tym właśnie polega demokracja i wolność słowa. 

"Kogo Tusk nazwał bolszewikami? Ja tego nie słyszałam. Niech się go pan zapyta, jeśli w ogóle miał to na myśli. On mówił zupełnie o czym innym. mówił o stylu bolszewickim. Nie nazwał nikogo po imieniu. Ale może coś w tym jest"- podsumowała.

Cóż z tego, że słowa przewodniczącego Rady Europejskiej oburzyły nie tylko sympatyków i polityków PiS czy dziennikarzy mediów sprzyjających partii rządzącej? Tuska źle zrozumiano, więc po co drążyć temat?- zdaje się mówić część parlamentarzystów PO.

yenn/wp.pl, Fronda.pl