Czy coś zmieniło się w Korei Północnej po śmierci Kim Jong Ila II? Czy w ogóle są jakieś szanse na zmiany? Kinga Dygulska-Jamro z University of California nie ma złudzeń. - Córy i synowie Partii wpadają co prawda w rozpacz, ale to wszystko. Mimo  dramatycznej sytuacji żywnościowej, jaka kojarzy się z rządami Kima, naród wierzył w przywódcę, a propaganda i mitologizacja przywódcy odniosła w tym kraju ogromny sukces. Jeśli ktoś temu zaprzecza, to powinien posłuchać uchodźców, którzy  nawet w Seulu i już po ucieczce z kraju wyrażają się o Kim Jong Ilu z szacunkiem. Poza tym tegoroczne dane CIA określają, że około połowa uchodźców z KRLD próbuje wrócić do rodzinnego kraju. I nie ma tu innego wytłumaczenia niż fascynacja własnym krajem i głęboka wiara w wyższość własnej „północnokoreańskiej rasy” - pisze.

 

- Syn dyktatora i nowy przywódca kraju, 29-letni Kim Jong Un, wychowanek znamienitej szwajcarskiej prywatnej szkoły, wcale nie zamierza zmieniać polityki, nie dąży do zjednoczenia i nie zamierza zaprzestać aktów agresji wobec Korei Południowej. Przyczyna jest nader oczywista. Po pierwsze zjednoczenia oznaczałoby polityczne samobójstwo i koniec Korei Północnej, do którego jeszcze daleko, a po drugie mieszkańcy Pyongyangu - jedyni z którymi liczy się przywódca - nigdy nie będą usatysfakcjonowani status quo. Możliwa jest więc tylko eskalacja agresji, czyli to co robił ojciec, będzie prawdopodobnie czynił syn - ocenia Dygulska-Jamro.

 

- Nawet jeśli Kim Jong Un uzyskałby nagły wzrost ekonomiczny, powiedzmy nawet 40 procent w przeciągu kolejnych trzech lat – co jest wyjątkowo mało realne – to nie dogoniłby Korei Południowej. Tak więc pozostaje mu trzymać się linii wytyczonej przez własnego ojca i pokazywać narodowi, że Korea Północna jest liczącym się graczem na arenie międzynarodowej. Jeśli nie ekonomicznie, to militarnie. I to jest jedyna z możliwych dróg dla Kim Jong Una - przewiduje naukowiec.

- Czego moglibyśmy się obawiać? - Na pewno wciąż tego samego co wcześniej, czyli niekontrolowanej dystrybucji broni biologicznej i chemicznej, bo nie wiemy w czyich rękach się znajduje w Korei Północnej i kto dokładnie jest jej odbiorcą, oraz tego że sytuacja może wymknąć się spod kontroli Pyongyangu i dojdzie do kolejnej wymiany ognia z Seulem. Czego mogą się obawiać Koreańczycy z Północy? – tego że na razie nic się nie zmienia - odpowiada Dygulska-Jamro.

 

- Ciekawym zagadnieniem jest jak zachowa się propaganda Korei Północnej, odpowiedzialna za wiarę całego narodu. Wszak Korea Północna to państwo wyznaniowe, gdzie jedynym bogiem jest przywódca kraju. Do tej pory naród miał już słońce, czyli Kim Il Songa. Potem miał księżyc, czyli Kim Jong Ila. Czyżby Kim Jong Un miałby być nową „gwiazdą”? - zastanawia się Dygulska-Jamro.

 

eMBe/TeologiaPolityczna