Nie ma co ukrywać, że bluźniercy w Polsce to jednak cieniasy. Najpierw tak przestraszyli się możliwości zdemolowania Poznania przez katolików z różańcami w rękach, że aż odwołali spektakl podczas festiwalu. A teraz, gdy tylko okazało się, że do Teatru Rozmaitości mogą wejść ludzie, którym bluźnierstwa się nie podobają, i że mogą się oni pomodlić, nagle okazało się, że „wejściówek już nie ma”.

Oba te wydarzenia pokazują zupełnie jasno, że opowieści o wolności, którymi raczą nas bluźniercy są na wyrost. Im wcale nie chodzi o wolność ekspresji, bo gdyby tak było, to w niczym nie przeszkadzałoby im, że jakaś grupa ludzi chce – podczas ich przedstawienia odstawić swój własny happening (z perspektywy człowieka niewierzącego modlitwa może być tak potraktowana). Odpowiedzią na jedno „dzieło sztuki” byłoby inne „dzieło sztuki” (ujmując to – jeszcze raz powtórzę – z perspektywy osób niewierzących, bez angażowania w to argumentów czy terminów religijnych). Tyle, że im wcale nie o o to chodzi, im nie chodzi o wolność, ale o to, by bezkarnie i bez konsekwencji. obrażać innych.

A gdy okazuje się, że nie jest to takie proste, to wówczas bluźniercy okazują się cieniasami, którzy uciekają przed konfrontacją. I to nie – wbrew temu, co można usłyszeć – z bojówkami, ale z ludźmi z różańcami, którzy chcą po prostu modlitwą odpowiedzieć na zwyczajne bluźnierstwo.

Tomasz P. Terlikowski

PS. Nagły brak wejściówek wcale nie oznacza, że nie trzeba się modlić. Modlitwa, a także działanie blokujące te „przedstawienia” w całej Polsce nadal jest potrzebne. A Fronda.pl będzie się w nie włączać.