Anglikański duchowny w swojej wypowiedzi zrywa choćby z najbardziej podstawowymi zasadami moralnymi Ewangelii i stwierdza, że przyjęcie prawa, które pozwala na wspomagane samobójstwo jest nie tylko możliwe, ale wręcz korzystne dla części osób starszych. Dzięki temu – jego zdaniem – staruszkowie czy chorzy mieliby być chronieni przed okrucieństwem bliskich, a także przed niewyobrażalnym cierpieniem.

Lord Carey podkreśla, że wspomagane samobójstwo jest „rzeczą prawdziwie chrześcijańską i moralną”. I choć ma świadomość, że dla wielu anglikanów takie zerwanie z tradycyjną, ewangeliczną doktryną może być szokujące, jednak decyduje się na takie opowieści. W dalszej części wypowiedzi duchowny przekonuje, że cierpienie nie ma sensu, a zatem warto je skracać. Pytanie tylko, co w takim razie ze zbawczą śmiercią Jezusa Chrystusa? Czy zdaniem Lorda Careya ona również nie miała sensu? I czy lepiej byłoby ją skrócić za sprawą samobójstwa wspomaganego?

Ta wypowiedź to niestety kolejny dowód na upadek Kościoła anglikańskiego. Jego duchowni i przełożeni coraz jaśniej – przynajmniej w krajach zachodnich – porzucają chrześcijaństwo i Ewangelię i zastępują ją politycznie poprawną paplaniną. A z czasem eutanazizmem.

TPT/BioEdge.org