Były zomowiec Roman S., oskarżony o strzelanie do górników z kopalni "Wujek" w grudniu 1981 r. stanął dziś przed sądem. S. powiedział również, że "łączy się w bólu" z rodzinami ofiar pacyfikacji kopalni. Poprosił również o uniewinnienie. "Nigdy w życiu nie wystrzeliłem żadnego pocisku w stronę człowieka ani nie strzeliłem w powietrze"-przekonywał. 

Oskarżony został zatrzymany w maju b.r. w Chorwacji. Jest jednym z dwóch nieosądzonych członków plutonu specjalnego ZOMO, który pacyfikował zakład. W czwartek przed katowickim sądem zakończył się jego proces.

Prokurator IPN zażądał dla Romana S. kary 10 lat więzienia. Data ogłoszenia wyroku będzie symboliczna- to 13 grudnia, czyli 38. rocznica ogłoszenia w Polsce stanu wojennego.

Prokurator Dariusz Psiuk z IPN przekonywał w mowie końcowej, że oskarżony dopuścił się zbrodni komunistycznej i zbrodni przeciwko ludzkości. Zażądał najwyższej możliwej zgodnie z przyjętą kwalifikacją prawną kary, podkreślając, że upływ czasu nie powinien wpływać na jej zmniejszenie, a oskarżonego nie obejmuje amnestia. Z kolei mec. Janusz Margasiński, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, ocenił, że brutalna pacyfikacja katowickiej kopalni była celową akcją, natomiast członkowie plutonu specjalnego powinni odpowiadać za współsprawstwo w zabójstwie. Zauważył przy tym, że sądząc byłych zomowców „dosięgnęliśmy ręki, która strzelała, ale nie dosięgnęliśmy głowy, która tym wszystkim kierowała”.

W emocjonalnej mowie końcowej oskarżony prosił o uniewinnienie. 

"Jako człowiek składam oświadczenie, że nigdy w życiu nie wystrzeliłem żadnego pocisku w stronę człowieka, już nie mówiąc górnika. Nigdy w życiu nie strzeliłem w powietrze, bo też nie miałem takich potrzeb ani możliwości"-podkreślał Roman S., zapewniając, że ma świadomość, iż pacyfikacja kopalni "Wujek" była wielką tragedią tak dla ofiar, jak i ich najbliższych. 

"Czuję to sam, bo sam jestem ojcem, sam mam córkę. Rozumiem, co przeżyły rodziny pokrzywdzonych. Potrafię to zrozumieć jako ojciec i mówię to z głębi serca. Dlatego chciałbym ich przeprosić, bo ta tragedia nie powinna mieć miejsca i łączę się z nimi w bólu jako rodzic i jako ojciec"-mówił 62-latek przed katowickim sądem. 

"Nie byliśmy nauczeni, żeby walczyć ze społeczeństwem (...), nie tak byłem szkolony i uczony"– mówił S. Twierdził, że w kolejnych latach po pacyfikacji „Wujka” dwukrotnie chciał odejść z plutonu specjalnego, a przełożeni zgodzili się za trzecim razem – w 1985 r.

Większość członków plutonu specjalnego ZOMO, którzy strzelali do górników z Wujka, została prawomocnie osądzona. W czerwcu 2008 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał prawomocnie b. dowódcę plutonu specjalnego Romualda C. na 6 lat więzienia, a 13 jego podwładnym wymierzył kary od 3,5 do 4 lat więzienia.

yenn/PAP, Fronda.pl