Radio RMF FM tak komentowało sprawę trzynascie lat temu: "NIK ogłosił dziś raport w sprawie przetargu na szybką kolej. - Ten przetarg to była improwizacja, wielka improwizacja - podkreślił Wojciechowski. Przygoda PKP z "Pendolino" rozpoczęła się w 1992 r., dwa lata temu przetarg wygrał Fiat. Wprowadzenie włoskiego pociągu kosztować miało 4 mld złotych, finansowanych m.in. ze Skarbu Państwa.

Według kontrolerów NIK także sama procedura przetargu była skandaliczna. Firma, która go prowadziła, zarabiała tym więcej, im gorsze warunki wynegocjowała dla PKP. Dlatego kontrola zakończyła się wnioskiem o unieważnienie przetargu...."

Teraz gdy Pendolino wjechały do Polski i będą jeżdzić dużo wolniej niż zakłada producent pojawiaja się analogiczne komentarza, jak choćby red Janeckiego: "Polska nie jest nowoczesna, bo gadżety i błyskotki są wrzucane w czarną dziurę cywilizacyjną i technologiczną. Pendolino jest tu dobrym przykładem. Bo pociąg mający kursować z prędkością 250 km na godzinę „wrzuca się” na trasy, którymi można jeździć z prędkością nieco ponad 100 km na godzinę, a podczas upałów pociągi poruszają się z ogromnymi problemami (wielogodzinne opóźnienia na trasie Warszawa-Kraków 8 sierpnia 2013 r.). Wyrzuca się ponad 2,5 mld zł (665 mln euro) na błyskotkę, czyli 20 składów (na razie, bo cały projekt szybkiej kolei ma kosztować 15 mld zł), która ma przykryć fatalny stan infrastruktury kolejowej, katastrofę organizacyjną grupy PKP, niskie standardy i beznadziejną jakość usług. Ale błyskotkę można pokazać w telewizji. Może się nią w towarzystwie kamer przejechać minister transportu Sławomir Nowak...."

Jak jednak będzie zobaczymy - Pendolino ma swoich zwolenników nie tylko w kręgach rządowych. Większym problemem jest to już w przyszłym roku może pojawić się prywatna konkurencja - niewiele wolniejsza a sporo tańsza niż należący do InterCity "Kosmiczny dziobak".

ToR/RMF FM/wPolityce.pl