Ebrahim B. był przez trzy miesiące członkiem organizacji Państwo Islamskie (PI) w Syrii i Iraku. Wrócił jednak do Niemiec. Teraz czeka na proces. O swoich przeżyciach opowiedział w obszernym wywiadzie.

„Jeśli tam pojedziesz, będziesz martwy“, powiedział Ebrahim B. On był i przeżył. W odróżnieniu od innych. Ebrahim B. pojechał w ubiegłym roku do Syrii na teren „świętej wojny”. Jest jednym z co najmniej 20 młodych mężczyzn z Wolfsburga (Dolna Saksonia), którzy od 2013 roku przyłączyli się do organizacji terrorystycznej PI. Co najmniej siedmiu z nich straciło życie. 26-letni Ebrahim B. wrócił.

Teraz przebywa w areszcie śledczym. Jako pierwszy z niemieckich dżihadystów, którzy powrócili do kraju, opowiedział o swoich przeżyciach mediom. Ma nie tylko nadzieję na lżejszy wymiar kary, ale chce także ostrzec. Jak przyznał, PI nie ma nic wspólnego z islamem. – Wolę więzienie w Niemczech niż wolność w Syrii – powiedział dziennikarzom dla zobrazowania okropności przeżytych na Bliskim Wschodzie.

Także Ayoub B. jest z Wolfsburga, także on wrócił do Niemiec. Obydwaj, Ebrahim B. i Ayoub B. staną przed Wyższym Sądem Krajowym w Celle. Są oskarżeni o członkostwo w organizacji terrorystycznej.

Niemieccy dżihadyści

Według niemieckich służb bezpieczeństwa ponad 700 Niemców przyłączyło się już do PI. Około 260 z nich wróciło w międzyczasie do kraju. Ekspert ds. terroryzmu Peter Neumann z londyńskiego King's College przyznał, że wywiad udzielony przez Ebrahima B. jest bardzo ważny. – W Europie czekaliśmy na takich ludzi – mówi Neumann. Ma nadzieję, że jego odważna decyzja będzie wzorem dla innych. – Jeśli uda się przez takich powracających zasiać przynajmniej pięć czy dziesięć procent wątpliwości, to można ewentualnie powstrzymać wielu ludzi przed wyjazdem do Syrii – dodał.

Uważa, że opowieści Ebrahima B. są wiarygodne. Zawierają wiele szczegółów dotyczących codziennego życia w PI, podróży do Syrii i grupy, do której należał były dżihadysta.

Religia go nie interesowała

Rodzice Ebrahima B. pochodzą z Tunezji. W latach 70. przyjechali do Wolfsburga. Tamtejsza fabryka Volkswagena potrzebowała pilnie rąk do pracy. Ebrahim urodził się w Wolfsburgu, niedługo potem matka zabrała Ebrahima i jego rodzeństwo do Tunezji. Tam ukończył szkołę, po czym wrócił do Niemiec. Został masażystą. – Z religią nie mieliśmy właściwie nic do czynienia – przyznał. Ebrahim palił, pił, bawił się, miał dziewczynę, rzadko bywał w meczecie.

W ubiegłym roku trafił jednak na „fałszywego kaznodzieję”, werbownika PI. Akurat w czasie, kiedy nie powodziło mu się dobrze, miał rodzinne problemy, kłócił się z rodzicami swojej dziewczyny.

W PI znalazł ostoję. I najprawdopodobniej podobało mu się noszenie brody i przynależność do grupy. „Fałszywy kaznodzieja” obiecał Ebrahimowi B. i jego kompanom wiele korzyści, jeśli wybiorą się do Syrii i przyłączą do PI. Mowa była o drogich samochodach, ożenku i posiadaniu nawet czterech żon.

Pranie mózgu

Pod koniec maja 2014 Ebrahim B. udał się ze starszym o rok przyjacielem Ayoubem B. w podróż do Syrii. Polecieli z Hannoweru do tureckiego Samsunu nad Morzem Czarnym. Stamtąd na południe kraju, a następnie przy pomocy pośrednika PI przez granicę do Syrii.

Ebrahim B. i Ayoub B. szybko zauważyli, że nie czeka na nich raj. Po przekroczeniu granicy dostali się do obozu przejściowego dla zagranicznych bojowników. Zostali odcięci od reszty świata. Nie mogli już opuścić obozu, musieli wszystko oddać – telefon komórkowy, paszport, nawet szampon i szczoteczkę do zębów. Kąpiel była dozwolona jedynie w piątek. – W brudnym jeziorze – opowiada Ebrahim B. Palenie papierosów i picie alkoholu było zabronione. Na ścianie widniało ostrzeżenie: „ucieczka grozi śmiercią”.

Na początku nowi bojownicy PI byli jeszcze razem w obozie. Nauczyli się strzelać z kałasznikowa, chodzili na lekcje Koranu. Byli szkoleni, jak postępować w momencie, kiedy „wolno im będzie zabijać“. – Przed bitwą mówiono nam, że nie wolno zabierać jeńców. Wszystkich należałoby potem zabić – mówi Ebrahim B. – Prawdziwe pranie mózgu – przyznał.

Wojownik lub zamachowiec

Potem Ebrahim B. miał wybrać: bojownik czy zamachowiec-samobójca. Ayoub B. trafił do obozu szkoleniowego w północnej Syrii, Ebrahim B. do Iraku – razem z innymi ochotnikami na samobójców. Tam był świadkiem egzekucji. Jeden z bojowników został oskarżony o szpiegostwo. – Zabrano go, potem przyszedł jakiś sędzia – relacjonuje były dżihadysta z Wolfsburga. Krótko potem usłyszał coś w rodzaju pisku. – Przynieśli ciało do naszego pokoju. Na ciele położyli głowę, dla odstraszenia – mówi Ebrahim B.

Ayoub B. uciekł w połowie sierpnia ubiegłego roku. Udało mu się dostać do Turcji, a potem ze Stambułu polecieć do Niemiec. – Bałem się o własne życie – napisał potem na Facebooku przyjaciółce. Jeszcze na lotnisku poszedł na policję. Krótko potem jego nazwisko pojawiło się w Internecie na rzekomej „liście śmierci” PI. Krótko potem uciekł także Ebrahim B.

Na początku próbowali żyć w Wolfsburgu jak dotychczas. Przeciwko przyjaciołom toczyło się jednak śledztwo. Ebrahim B. został aresztowany w listopadzie 2014 roku, dwa miesiące później Ayoub B. Od tego czasu przebywają w areszcie śledczym. Proces przeciwko byłym dżihadystom rozpocznie się w sierpniu.

tagesschau.de / Katarzyna Domagała - DEUTSCHE WELLE