Kuriozalny artykuł ukazał się w brytyjskiej lewicowej gazecie "The Guardian". Tekstu nie powstydziłyby się redakcje portalu Sputnik News czy "Russia Today". 

"W Polsce pod rządami PiS dokonuje się nacjonalistyczna wolta, przez którą Polacy zapominają o swoich wyzwolicielach z Armii Czerwonej. W zamian proponuje się kult Żołnierzy Wyklętych, czyli pstrokatej grupy bojowników Armii Krajowej i innych organizacji. To mit założycielski państwa PiS"- pisze Matthew Luxmore. Autor opisuje sentymentalną podróż do Legnicy, gdzie przed pięcioma laty nacjonaliści zniszczyli sowiecki pomnik. Został on odnowiony. Pomalowanie go zostało uznane za akt wandalizmu. Dziennikarz "Guardiana" z zatroskaniem zauważa, że działania typowe niegdyś dla "grupki nacjonalistów" obecnie przejmuje polski rząd. Ten bowiem zlikwidował sowiecki monument w Legnicy, podobnie jak wiele innychh tego rodzaju pamiątek. 

"Wielu Polaków pamięta żołnierzy radzieckich, ratujących ich przed nazistowską okupacją. Ale coraz większa liczba odrzuca tę opowieść i pomniki, które jej towarzyszą"- czytamy w brytyjskiej gazecie. Dekomunizację Luxmore nazywa "kontrowersyjnym posunięciem" i stawia w jednym rzędzie z podobnie "kontrowersyjnymi", jak "czystka" w Sądzie Najwyższym, "odrzucenie unijnych limitów migracyjnych", "kampania przeciwko aborcji" czy pogłębienie więzi państwowych "z potężnym Kościołem Katolickim"- wszystko to jest oznaką " nacjonalistycznej wolty" w Polsce, która długo była kojarzona na świecie jako modelowy przykład transformacji. 

"Marsz upamiętnia 11 listopada 1918 roku, dzień, w którym Polska po 123 latach bycia pod zaborem Niemiec, Austro-Węgier i Rosji odzyskała niepodległość. Polskie media państwowe, przekształcone przez Prawo i Sprawiedliwość w platformę oficjalnej propagandy, promowały wydarzenie jako wiec patriotów. Tymczasem było to skrajne zgromadzenie skrajnej prawicy. W tym roku, w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, wydarzenie ma wejść w główny nurt"- czytamy na łamach "The Guardian". Żeby było jeszcze zabawniej, autor artykułu zestawia ze sobą "dopuszczającego się wandalizmu nacjonalistę" z Marszu Niepodległości, Piotra Borodacza z... Jerzym Tycem. Jeżeli nazwisko nic nam nie mówi, dodajmy, że jest to lider grupy stającej w obronie sowieckich pomników, były żołnierz LWP i "zdeklarowany socjalista". W rozmowie z brytyjską gazetą Tyc ubolewa nad „erozją polskiego sowieckiego dziedzictwa”. Obrońca sowieckich pomników ma nawet narzeczoną w Moskwie, gdzie odbywa długie podróże. Jerzy Tyc przedstawiony jest jako "Człowiek o łagodnym usposobieniu, z cofającą się linią włosów, zachowuje w wieku 50 lat głęboką lojalność wobec Armii Czerwonej, która uratowała jego matkę i jej rodzinę przed nazistami". "Guardian" opisuje "pomnik wdzięczności", odsłonięty w 1984 roku. 

"Dwóch olbrzymich, zamaskowanych radzieckich żołnierzy stało w połowie kroku, z bronią przewieszoną przez ramię (...) Ponieważ jednak IPN jest organem rządowym, który nadzoruje dekomunizację, potrzebował zgody księdza, aby go usunąć. Tyc miał nadzieję, że ksiądz zgodzi się zrezygnować z likwidacji pomnika(...) Kiedy dotarliśmy do plebanii, ksiądz siedział na werandzie. Jadł lunch w flanelowej koszuli i szortach. "Przekazałem pomnik IPN" - powiedział. Tyc kiwnął głową i odszedł bez słowa. Wkrótce ta wspaniała stalowa rzeźba stanie obok innych pomników głęboko w lasach północnej Polski"- rozpacza autor. 

Luxmoore ubolewa, że w miejsce komunistycznych zabytków rząd Prawa i Sprawiedliwości szerzy swój mit założycielski. 

"W miejsce komunistycznych zabytków w całym kraju pojawiają się nowe, zaaprobowane przez państwo, mury i pomniki: dla polskich generałów, którzy zginęli z rąk nazistowskich i sowieckich okupantów, a coraz częściej dla „Żołnierzy Wyklętych", pstrokatej załogi bojowników ruchu oporu z Armii Krajowej i innych podziemnych ruchów, które prowadziły długą, trwającą do początku lat 60. walkę z władzami komunistycznymi. Dziesięć lat temu ci mężczyźni i kobiety nie byli zbyt popularni. Dziś ich nazwiska stanowią kluczową część założycielskiego mitu, który Prawo i Sprawiedliwość wykuwa dla Polski"- podsumowuje autor kuriozalnego tekstu. 

Trudno uwierzyć, że takie coś mogło ukazać się na łamach brytyjskiej gazety. O to, co o "bohaterze" artykułu w "The Guardian", Jerzym Tycu pisał swego czasu Marcin Rey na swoim profilu "Rosyjska V Kolumna w Polsce":

Pan Tyc jest częstym bywalcem mediów rosyjskich, które cytują jego wypowiedzi potwierdzające niesłabnące wsparcie śwatłej części słowiańskiego polskiego społeczeństwa dla polityki Władimira Władimirowicza Putina.

Analiza profilu Pana Tyca pokazuje uwielbienie dla Związku Radzieckiego, ze szczególnym uwzględnieniem Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i okresu stalinowskiego, z silną domieszką nacjonalizmu, panslawizmmu i eurazjatyzmu. Ewidentny antyklerykalizm nie przeszkadza mu w korzystaniu z usług księży do święcenia świeżo wyremontowanych pomników sowieckich (a z tym księdzem to byśmy kiedyś chcieli porozmawiać).

Pan Tyc ma problem z Żydami i przede wszystkim z Ukraińcami - na naszych zdjęciach widać go podczas pikiety środowisk kresowych "Pokolenia Kresowe" i Obozu Wielkiej Polski przeciwko wizycie prezydenta Poroszenki 17 grudnia. Na innym zdjęciu z okresu Majdanu widać Jerzego Tyca i Dawida Hudźca z Obozu Wielkiej Polski, który wtedy jeszcze nie wyjechał na stałe do Donbasu (niech nie wraca, chyba że na wezwanie prokuratury w Bielsku) podczas pikiety przy jednym z konsulatów ukraińskich

 

I wszystko jasne! Pogratulować brytyjskiej lewicy wiedzy o Polsce!

yenn/Guardian, Fronda.pl