Komisja Europejska chce wykończyć polskich przewoźników utrudniając im działalność protekcjonizmem, przepisami oraz tzw. płacą minimalną. Padają gorzkie słowa polskich transportowców pod adresem Brukseli.

Szef Komisji Europejskiej Jean Claude’a Juncker otrzymał pisemny protest od polskich przewoźników i organizacji z 10 innych krajów  w sprawie protekcjonistycznych praktyk Niemiec, Francji i Belgii.

Kraje te zażądały płacy minimalnej od polskich przewoźników i wprowadzają biurokratyczne przeszkody, które mogą uniemożliwić działalność polskim firmom przewozowym.

Podobnie niekorzystne dla polskich przewoźników przepisy, poza Francją i Niemcami, wprowadzają  stopniowo Włochy, Dania, Norwegia a nawet Węgry.

W liście przesłanym do przewodniczącego KE polscy przedsiębiorcy transportowi krytykują Komisję  za jej opieszałość, ponieważ ich straty są coraz dotkliwsze w związku z protekcjonizmem Francji czy Niemiec. Od czerwca, gdy protestowali ostatni raz w Brukseli, postęp jest niewielki.

''Komisja Europejska pudruje problem, nie rozwiązuje go. Wyraźnie odłożyła go na półkę. Jesteśmy coraz bardziej zaniepokojeni ''

- stwierdził prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników (ZMPD) Jan Buczek.

Przewoźnicy chcą, by KE wystąpiła do Trybunału Sprawiedliwości UE przeciwko Niemcom i Francji i do chwili ogłoszenia  wyroku zawiesiła niekorzystne  dla  Polski przepisy w tym zakresie, zaś sami chcą zbudować szeroki front poparcia krajów, które będą mogłyby poprzeć ich stanowisko.

Przeciwne płacy minimalnej w transporcie, poza krajami Europy Wschodniej są jeszcze Portugalia oraz  Hiszpania. Prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników uważa, że właśnie lobbing i tego typu presja na KE to najskuteczniejszy sposób osiągnięcia celu. ZMPD otworzyło też biuro w Brukseli, w celu skuteczniejszego działania i większych możliwości wpływu na unijne decyzje.

LDD/rmf24.pl/fronda.pl