Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Jak ocenia Pan dzisiejszą decyzję prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa?

Bronisław Wildstein, dziennikarz, publicysta: Przede wszystkim jestem tą decyzją zaskoczony, myślę, że podobnie jak wszyscy. Przede wszystkim decyzja prezydenta przesuwa sprawę reformy polskiego wymiaru sprawiedliwości, zresztą niezbędnej reformy- w przyszłość. Andrzej Duda zapowiedział, że w ciągu dwóch miesięcy przygotuje „naprawione wersje” zawetowanych ustaw. Jednak, jak zwykle, sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana.

Może prezydentowi zależało na uspokojeniu nastrojów?

Prezydent mówi o tym, że trzeba stworzyć „większość” wokół tej reformy, większość, która wypowiada się publicznie. Tyle że jakakolwiek próba naruszenia status quo, czyli tej absolutnie niekontrolowalnej władzy, jaką miała kasta sędziowska nad wymiarem sprawiedliwości, wywoła kontrowersje. Będzie zwalczana przez sędziów i obrońców porządku III RP. Porządku oligarchicznego, czyli władzy nielicznych i wyłącznie w swoim interesie. Dla III RP to właśnie tak zwany „wymiar sprawiedliwości” był pewnego rodzaju bezpiecznikiem. Bez względu na to, kto z wyboru narodu doszedłby do władzy, to tak de facto zawsze znajdowały się nad nim instytucje sędziowskie, które blokowały i korygowały jego postanowienia. Oczywiście, w normalnych warunkach, gdyby była możliwość racjonalnej debaty dotyczącej wymiaru sprawiedliwości, to przesunięcie w czasie tej reformy o kilka miesięcy, byłoby w pełni uzasadnione. Nie mamy jednak normalnej sytuacji, a ze strony obrońców status quo nie mamy realnej debaty, tylko kampanię nienawiści, manipulacji, przeinaczeń itd. itd. Te parę miesięcy będzie więc wyłącznie przedłużeniem awantury zarówno w Polsce, jak i poza Polską.

Prezydentowi wielokrotnie zarzucano niesamodzielność. Może w ten sposób pokazał, że jest inaczej?

Fakt, iż prezydent chce zaznaczyć swoją podmiotową rolę w polskiej polityce, jest oczywiście rzeczą całkowicie oczywistą i normalną, ma do tego prawo. Może się okazać, że wyjdzie to na dobre, jednak to dopiero dalsza perspektywa. Na razie mamy do czynienia z reformą wymiaru sprawiedliwości, która się opóźnia.

Rzeczywiście, niektóre uwagi czy wątpliwości dotyczące nadmiernych uprawnień, które na mocy tych ustaw miałby uzyskać prokurator generalny i minister sprawiedliwości, mogą być uzasadnione. Z drugiej jednak strony powstaje pytanie, czy z tego powodu warto przesuwać to tak bardzo w czasie i znowu otwierać tę batalię, która w tej chwili nie tyle dotyczy tej reformy, co po prostu ma pokazać, kto jest silniejszy. A założenie prezydenta o tym, że uda mu się stworzyć tę opiniotwórczą większość, że zdoła uspokoić te gwałtowne starcia wokół wymiaru sprawiedliwości, wydaje mi się mocno utopijne.

Bardzo dziękuję za rozmowę.