Politycy Konfederacji wyrażają umiarkowane zadowolenie z wyniku wyborczego. Przestrzegają jednak swoich zwolenników przed przedwczesną radością, biorąc pod uwagę możliwe zmiany faktycznych wyników względem badań exit poll.

"Żeby nie chwalić dnia jutrzejszego przed zachodem słońca, przypominam, że teraz dopiero zaczyna się liczenie. W maju wieczorem też szybowaliśmy nad poprzeczką, a rano zamietli nas pod próg" - powiedział jeden z liderów formacji, Grzegorz Braun.

Polityk przekonywał też, że Konfederacja "wkłada kijek w szprychy tej machiny, która ma służyć do mielenia polskości, wiary, rodziny, własności". "Jest problem z Konfederacją, proszę państwa. Chcieliby, żebyśmy byli faszystami – nie jesteśmy. Chcieliby, żebyśmy byli socjałami – nie jesteśmy. Chcieliby, żebyśmy byli poganami, dzikimi plemiennymi rasistami – nie pasuje. Oni wszyscy chcieliby, żebyśmy byli orzechem łatwym do zgryzienia" - stwierdził.

"Sukces jest ogromny, bo to sukces na miarę ponad miliona głosów. Ponad milion Polaków zaufało Konfederacji" - powiedział z kolei Robert Winnicki.

"Najważniejsze, że pomimo zmowy medialnej, frontalnych ataków, pomimo tego, że nasze środki finansowe i możliwości były jak 1 do 1000 w stosunku do partii okrągłego stołu, czterogłowej koalicji PiS, PO, SLD, PSL, nam się udało. Dziękuję tym wszystkim, którzy przeciwko tej hydrze mieli odwagę wystąpić" - dodawał.

Jak stwierdził Winnicki, Konfederacja chce przekuć wynik wyborczy "w długi marsz po odzyskanie Polski".

Janusz Korwin-Mikke podobnie jak Braun przestrzegał przed przedwczesną pewnością; zarazem dziękował za wynik TVP i Jackowi Kurskiemu. Jego zdaniem TVP niszczyła Konfederację i to wzbudziło wśród Polaków sympatię do tej formacji. 

bsw/nczas.com