Fronda.pl: Prokuratura umorzyła śledztwo w głośnej sprawie kliniki, która dopuściła się niszczenia zarodków. „W Polsce nie istnieją reguły prawne dotyczące postępowania z zarodkami. Nie ma więc podstaw prawnych wskazujących, że doszło do czynu zabronionego” - stwierdziła prokurator Sylwia Cieślikowska z Prokuratury Rejonowej Poznań-Nowe Miasto.

Bolesław Piecha, senator PiS: I niestety miała rację. Sprawa przechowywania czy obrotu nadprogramowymi zarodkami, powstającymi na potrzeby sztucznego zapłodnienia nie jest w żaden sposób uregulowana w polskim prawie. Jest ustawa, która o tym mówi, o tkankach ludzkich, ale całkowicie wyłączyła ona sprawy gamet i embrionów ludzkich do innej regulacji. Ta inna regulacja, jak wiemy, powstaje od wielu lat...

Prokuratura przypomniała, że polskie prawo nie podaje precyzyjnej definicji, czy dziecko poczęte jest tym samym, co embrion powstały na potrzeby zapłodnienia in vitro. To znaczy, że zarodek nie podlega żadnej ochronie prawnej, jak uważa karnista Lech Gardocki?

To już pewnie osobiste nastawienie lewicujących prokuratorów. Pewnie inna prokuratura przedstawiłaby odmienną opinię, ponieważ Trybunał Europejski już podjął pewne interpretacje, dotyczące początków życia ludzkiego i ochrony zarodków jako istoty ludzkiej. Postanowienie wprawdzie powstało przy okazji dość dziwnej sprawy, bo chodziło o prawo patentowe – chciano opatentować zarodek. Trybunał uznał wtedy, że życia poczętego, czyli zarodka ludzkiego nie da się opatentować. Ale prokuratura wcale nie musiała tej kwestii dotykać. Ja nie mam zbyt dobrego zdania o prokuratorach. Tyle, że oczywiście mają rację, kiedy mówią, że niszczenie zarodków nie nosi znamion czynu zabronionego, bo ściśle rzecz ujmując, expressis verbis zarodek ludzki nie jest ani zdefiniowany, ani opisany, ani prawnie chroniony.

Czyli zgodnie z prawem, klinika in vitro może samodzielnie decydować o tym, co zrobić z nadprogramowymi zarodkami?

Na dzień dzisiejszy tak. Część klinik po prostu wylewa te zarodki do zlewu. Nie ma o czym opowiadać, taka jest praktyka. Kliniki mogą się zarzekać na wszelkie sposoby, ale nikt nie jest w stanie im tego udowodnić. Możliwość utylizacji przez najprostsze metody istnieje i nie jest to w Polsce łamanie prawa. Może to być jedynie wątpliwe pod względem moralnym, ale to już zostawmy tym, którzy podejmują się takich praktyk w klinikach i obowiązującym w placówkach wewnętrznym procedurom.

Rodzice także mogą podejmować samodzielne decyzje, co zrobić z niewykorzystanymi zarodkami?

Tak, i to również problem, ponieważ w prawie znane jest pojęcie „nasciturus”, dotyczące dziecka poczętego, ale jeszcze nie urodzonego, które ma pewne prawa, chociażby do dziedziczenia. Kodeks cywilny nie pozbawia zarodka ludzkiego prawa do dziedziczenia czy prawa do nazwiska rodziców. Dziura prawna jest obecnie dość duża, ale tak na dobrą sprawę, nie wiem, co mogą rodzice, bo również nie jest to opisane w żadnej ustawie prawnej. Mogą mówić o komórkach, tkankach do przeszczepu, można różne rzeczy mówić. W przypadku gamet, czyli plemników lub komórek jajowych, czy też w przypadku zarodków ludzkich taka regulacja nigdy nie została w polskim prawie zapisana i skodyfikowana.

Czym w takim razie należałoby się zająć w pierwszej kolejności?

Trzeba w trybie pilnym uchwalić ustawę bioetyczną, która reguluje sprawy gamet, zarodków ludzkich, a w skrócie nazywana jest ustawą o in vitro. Projekty ustaw, które te kwestie regulują, są w Sejmie kolejne kadencje i leżą. Pani marszałek po prostu nie poddaje ich pod dyskusję, bo jest to dyskusja dla rządzących więcej niż trudna.

Rozm. MBW