Wielu środowiskom w naszym kraju nie podoba się nacjonalistyczny charakter Marszu niepodległości. Są wśród nich nie tylko zwolennicy UE, antyPiS, PO, lewicy, Gazety Wyborczej, TVN, ale też niektórzy zwolennicy PiS. Wysuwają oni często propozycje, by Marsz Niepodległości zatracił swój nacjonalistyczny charakter i stał się imprezą neutralną, pozbawiona haseł politycznych i kontrowersyjnych dla lewicy haseł i symboli.

Rozumiem, że ludzie mają różne poglądy, rozumiem, że są ludzie, którzy reagują odrazą na nacjonalistyczne klimaty (bo ich tradycja to jest z innej strony barykady niż endecja czy ONR – czy to z sanacji, czy to z Wiadomości Literackich, czy to z KPP). W przeciwności jednak do krytyków nacjonalistycznego charakteru Marszu Niepodległości mam demokratyczne przekonania i uważam, że wszyscy mają prawo do demonstrowania, i nacjonaliści i internacjonaliści, i homofoby i geje, i antysemici i Żydzi.

Nie widzę też potrzeby, by akurat był jedna wspólna demonstracja z okazji 11 listopada. Warszawa to duże miasto i spokojnie może odbyć się 10 niekolidujących ze sobą pochodów w dniu święta niepodległości. Nie ma żadnych przeszkód by ludzie, którym nie podoba się nacjonalistyczny Marsz Niepodległości, zorganizowali swoje pochody.

Może ich formuła stanie się atrakcyjniejsza od nacjonalistycznego Marszu Niepodległości. Może ludzie będą woleli pochody pozbawione akcentów politycznych albo takie w duchu PiS, PO czy lewicy. To, że można świętować 11 listopada bez Bąkiewicza i spółki pokazuje przykład autonomicznych nacjonalistów, Niklotu i Szturmu, którzy organizują co roku konkurencyjne marsze do wszelkich demonstracji Bąkiewicza (Marszu Niepodległości, Marszu Powstania Warszawskiego). Swój marsz w opozycji do Marszu Niepodległości organizują też w Warszawie antyfaszyści.

Pamiętam, jak przed laty pierwszego maja Warszawa rozkwitała wszelkimi pochodami. Swój pochód miało SLD i OPZZ, odrębny Ikonowicz i komuniści. Przez Warszawę w antysocjalistycznym marszu maszerowali też sympatycy UPR. Każdy mógł świętować 1 maja na swój sposób. Tak samo można też świętować Dzień Niepodległości. Najważniejsze jest jednak to, by nikomu nie zabraniać demonstracji.

Jak u kogoś odrazę budzi Bąkiewicz, nacjonaliści, kibice i race, to niech robi swoje obchody. Jacek Kuroń apelował o to, by nie palić cudzych komitetów, tylko tworzyć własne – szkoda, że takie podejście jest obce dzisiejszym przeciwnikom nacjonalistycznego charakteru Marszu Niepodległości. Szkoda, że zamiast zakazywać innym maszerować, sami nie organizują swoich marszy.

Nie ma też tego złego, co by nie wyszło na dobre. Antydemokratyczne ekscesy Trzaskowskiego, który próbował zablokować Marsz Niepodległości, może spowodują, że w tym roku nacjonaliści pomaszerują inną trasą. Mnie to osobiście cieszy. Stara trasa mi się już znudziła. Moim zdaniem jest za krótka (ludzie wiele godzin jadą do Warszawy, by trasę przejść zbyt krótką trasę). Ucieszę się, kiedy marsz przejdzie inną dłuższą trasą np. śródmieścia, przez stare miasto, Pragę np. przed Dworzec Wschodni imienia Romana Dmowskiego.

To, że lewica i pseudo liberałowie chcą zakazać maszerowania nacjonalistom w Marszu Niepodległości, jest doskonałym przykładem wrogiego stosunku tych środowisk do klasycznie rozumianej demokracji, wolności i praw obywatelskich. Lewica i pseudo liberałowie, kiedy mówią o demokracji, to nie mówią o demokracji w klasycznym rozumieniu tego słowa, tylko realnie opowiadają się za „demokracją socjalistyczną”, w której demokracja jest tylko dla swoich (różnych partii lewicowych i pseudo liberalnych), a nie dla obcych (Polaków, katolików, konserwatystów, przeciwników socjalizmu, antykomunistów, patriotów – czyli wszystkich tych, których lewica określa mianem faszystów). I to takiej demokracji socjalistycznej bronią środowiska lewicowe i pseudo liberalne, a nie demokracji klasycznej, w której wszyscy mają prawo brać udział w procedurach demokratycznych, korzystać z praw i wolności. Odmiennie od lewicy i pseudo liberałów, ja opowiadam się za takim klasycznym modelem demokracji dla wszystkich.

Podobnie lewica, walcząc o wolność i praworządność, nie walczy o wolność i praworządność w klasycznym rozumieniu tego słowa, ale o przywileje tylko dla siebie, wraz z równoczesnym odebraniem wolności i praw swoim oponentom, których zbrodnią jest to, że nie wierzą w lewicowe zabobony.

Choć między sobą lewica i pseudo liberałowie coraz częściej szczerze mówią o potrzebie odebrania praw i wolności ludziom wolnym od lewicowych zabobonów, to publicznie jeszcze starają się ukrywać swoją totalitarną naturę. Przykładem tego jest to, jak lewicowcy i pseudo liberałowie, nie chcą mi zdefiniować pojęcia faszyzm (jakim określają wszystkich ludzi nie podzielających lewicowych zabobonów), kiedy na ich demonstracjach pytam ich, co rozumieją przez pojęcie faszyzm. Zapewne część z nich jest głupia i nie potrafi podać definicji, tego, czym jest faszyzm, jednak wielu z lewicowców i pseudo liberałów nie chce publicznie odpowiedzieć na moje pytanie, wiedząc, że lewicowa definicja faszyzmu (jako katolicyzmu, patriotyzmu, antykomunizmu, poparcia dla klasycznej demokracji oraz dla klasycznych praw i wolności) zmobilizowała by zbyt wielu ludzi do walki z lewicą i pseudo liberałami.

Warto też wspomnieć, że lewica i pseudo liberałowie, mówiący o praworządności i domagając się zakazu Marszu Niepodległości, przejawia albo skrajną hipokryzję i zakłamanie, albo ignorancję. W Polsce nie ma możliwości zakazania żadnej demonstracji. Prawo zobowiązuje tylko organizatora demonstracji do jej zgłoszenia. Nie ma możliwości prawnej, by żadną demonstrację prewencyjnie zakazać. Władz lokalne mogą jakieś zgromadzenie rozwiązać tylko w trakcie jego trwania, tylko wtedy gdy spełnione są warunki z ustawy (czyli gdy stanowi zagrożenie dla życia lub mienia znacznej wartości). Dotychczasowe kilkanaście odbytych marszy czy demonstracji organizowanych przez organizatorów Marszu Niepodległości wskazuje, że nigdy nie zaistniało jakieś zagrożenie dla życia czy mienia w dużej wartości. Nie było więc nigdy jakiś realnych przesłanek do rozwiązywania Marszów Niepodległości.

Jan Bodakowski