Komisja zaznacza, że „krajowe przepisy dotyczące bluźnierstwa, są wewnętrzną sprawą każdego kraju. Ale muszą być zgodne z umowami międzynarodowymi”. Komisja powołała się na Europejską Konwencję Praw Człowieka, która stoi na straży wolności słowa, a Polska jest jej sygnatariuszem. „Prawo to chroni również tych, którzy obrażają lub szokują” - podkreśla KE.

 

A jej opinii nie sposób potraktować poważnie. Instytucja ta wielokrotnie pokazała bowiem, że obrażać można chrześcijan, ale już nie homoseksualistów czy inne mniejszości seksualne. Gdyby jakiś artysta zdecydował się na obrażanie ich, albo chociaż na jasne powiedzenie, co o nich myśli, to wówczas nie byłoby mowy o „prawie do szokowania”, ale byłby on ścigany według prawa o „mowie nienawiści”. Ale z wypowiedzi Komisji Europejskiej trzeba się w zasadzie cieszyć. Już bez najmniejszych ogródek pokazuje ona, że Europa jest chrystianofobiczna i wyrzekła się własnych korzeni.

 

TPT