Jak zauważa na łamach portalu wPolityce.pl Łukasz Adamski, kandydat Demokratów na prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Biden jest katolikiem. Czy jeśli wygra wybory, a wiele wskazuje na to, że tak się właśnie stanie, jego wiara będzie miała jakieś znaczenie?

Biden, jak zaznacza Adamski, jeśli wygra, nie będzie miał mocnego mandatu. Będzie to wygrana niewielką przewagą poparcia. Jak zauważają komentatorzy, wygrana bardziej dzięki zewnętrznym okolicznościom niż własnej charyzmie i osiągnięciom. Wiele głosów kandydat Demokratów zdobył wyłącznie dzięki niezadowoleniu części wyborców z pierwszych działań, jakie administracja Trumpa podejmowała w związku z pandemią koronawirusa.

Prezydentura Joe Bidena, który za cztery lata, ze względu na swój wiek na pewno nie będzie już ubiegał się o reelekcję, będzie zdaniem publicysty prezydenturą przejściową. Nie uda mu się przeprowadzić reform podatkowych, bo w Senacie najpewniej większość zachowają Republikanie. Również w Sądzie Najwyższym, dzięki ogromnym staraniom Donalda Trumpa, większość to konserwatyści. Sam Biden jest „centrystą do bólu”. Demokraci postawili na niego w prawyborach wiedząc, że nie są jeszcze gotowi na lewicową rewolucję w Białym Domu. Ta nastąpi dopiero za cztery lata, jeśli wybory wygra Kamala Harris.

Joe Biden jest też katolikiem. Jeżeli wygra, będzie drugim prezydentem USA związanym z Kościołem katolickim. Pierwszym katolikiem w Białym Domu był John F. Kennedy. Joe Biden jest przedstawicielem amerykańskiego, liberalnego katolicyzmu. Wiara jest dla niego bardzo ważna i często to podkreśla. W kieszeni nosi różaniec. Jednak jest to wiara daleka od katolickiej ortodoksji.

Jego wiarę kwestionują ewangelicy i konserwatywne nurty katolickie. Przekonują, że skoro nie sprzeciwia się on aborcji, nie jest prawdziwym katolikiem. Jednak taka jest właśnie postawa większości amerykańskich katolików, którzy w przeciwieństwie do ewangelików, popierają legalną aborcję. Mimo więc, że Biden jest katolikiem, na pewno nie będzie występował przeciwko aborcji czy związkom homoseksualnym. Nie będzie też przy tym stawiał na lewicową rewolucję.

- „Myślę jednak, że cała prezydentura Bidena będzie tylko i wyłącznie ukoronowaniem jego długiej kariery w Waszyngtonie. Może też być przejściowym okresem, przygotowującym Amerykę na mocny skręt w lewo. Pytanie czy będzie on miał miejsce przy tak ostrej polaryzacji i przejęciu dużej części instytucji przez konserwatystów?” – podsumowuje Łukasz Adamski.

kak/wPolityce.pl