Problem bezrobocie zdaje się być w Polsce przeszłością. Zastąpił go problem braku rąk do pracy. Pracodawcy mają pretensje do rządu, że nie potrafi on zmobilizować Polaków. Wskazują, że przyczyną tego stanu rzeczy jest brak programów aktywizujących oraz umożliwiających zmianę kwalifikacji i programy socjalne. Związkowcy jednak przekonują, że to po stronie pracodawców leży przyczyna problemu.
Jedną z głównych bolączek prężnie rozwijającej się po pandemii polskiej gospodarki jest brak wykwalifikowanych pracowników. Najbardziej brakuje ich w branży IT, handlu, produkcji czy budownictwie.
Jednocześnie spada aktywność zawodowa Polaków. Dane GUS pokazują, że pod koniec ub. roku na tysiąc osób pracujących przypadało 860 osób bez pracy. To najniższy poziom od 2014 roku. W grupie Polaków między 50 a 64 rokiem życia pracuje zaledwie 34 proc. osób.
Bezrobocie wynosi 5,5 proc. Jednocześnie pracujący i aktywnie poszukujący pracy to 56 proc. całej populacji zdolnej do pracy. Aż 4 osoby na 10 pracy nie podejmują lub nie podejmują legalnej pracy.
Eksperci alarmują, że problem ten może ograniczyć rozwój firm.
Zrzeszeni w BCC przedsiębiorcy przekonują, że konieczna jest reforma urzędów pracy. Chcą też likwidacji możliwości łączenia statusu bezrobotnego i ubezpieczenia zdrowotnego. Ekspert Konfederacji Lewiatan Robert Lisicki przekonuje, że rząd powinien podjąć działania skierowane na aktywizację osób biernych zawodowo. Eksperci przekonują też, że w aktywizacji zawodowej nie pomagają programy socjalne.
Innego zdania niż przedsiębiorcy są związkowcy, w których ocenie pracodawcy nie radzą sobie z wyzbyciem się „folwarcznej mentalności”.
kak/money.pl