Reformację  należy  rozpatrywać jako  kryzys  rozumuw  obliczu   końca.   Do  depozytu   nowożytności   złożyłaona trzy elementy. Nienawiść do rozumu, upadek wia­ry  w  człowieka  oraz  dążenie  do  totalnych  rozwiązańw  obliczu  końca. 

Nikodem Bończa-Tomaszewski

Apokalipsa rozumu, czyli niemieckie narodziny nowożytności

Zjednoczona  Europa  roku   1000  nosiła  nazwę  Święte  Cesarstwo  Rzym­skie.   Obejmowało  ono  tereny  od  Pirenejów  po  granice  państwa  BolesławaChrobrego.  „Rzymów"  w  historii  Europy  zawsze  było  pod  dostatkiem,  choćsamozwańcze  cesarstwa  spotykał  smutny  koniec.  Tak  też  stało  się  z  Cesar­stwem  Niemieckim,  którego  powolna  degrengolada  trwała już  od  XII  wieku,a następne  stulecia  upłynęły pod  znakiem  rządów  czeskiej  dynastii,  co  dobit­nie  świadczy  o  upadku  sił  witalnych  germańskiego  świata.  W  końcu  XV  wie­ku  z  niemieckiego  dominium  pozostał  wspaniały  tytuł,  który  przetrwał  doroku   1806.Niezależnie  od  siły  politycznej  „Świętego  Cesarstwa  Rzymskiego  NaroduNiemieckiego"   (nazwa  ta  zaczęła  obowiązywać  od  czasu  uchwały  kolońskiejw  1512  r.)   średniowiecze  ukształtowane  zostało  przez  krąg  kultury  romańskiej.  Chrzest  władcy  Franków  Chlodwiga  i  powstanie  państwa  Karola  Wiel­kiego  miały  decydujący  wpływ  na  formowanie  średniowiecznego  świata.  Je­go   centrum   był   Paryż   —   największy   ośrodek   uniwersytecki   oraz   Rzym   —stolica  łacińskiego  uniwersum.   Świat  romański   zainicjował   krucjaty,   rene­sans,   wielkie   odkrycia  geograficzne,   kolonizacje...   Niemcy  były   cywilizacjądla   książąt   polskich,   czeskich   czy   węgierskich,   ale   dla   Francji,   Hiszpaniii  rozsypanych  państewek  włoskich,  stanowiły  peryferium.Politycznie,   gospodarczo   i  kulturalnie  krąg  niemieckojęzyczny  pozostałna  europejskim  marginesie,  aż  do  XVIII  wieku.  Był  to  właściwe  „pas  peryfe-riów"  przecinający  na  pół  środek  Europy,  natomiast  „centra"  przewędrowa­ły  na  skraj  kontynentu,   na  zachód  —  do  Hiszpanii   i  na  wschód  —  do  pań­stwa    polsko-litewskiego.Rozdrobnione   państewka  niemieckie   wkroczyły  jednak   w  nowożytnośćz  atutem  o  wiele  większym  niż  potęga  polityczna  czy  gospodarcza  —  stały  sięcentrum  fermentu   religijnego.   Geneza  duchowa  protestantyzmu  jest  zara­zem  genezą  duchową  nowożytności,   a  Niemcy  —  kolebka  reformacji  —  sta­ły  się  kolebką  nowożytności. 

Religia jako kryzys rozumu

Religia  jako   kryzys   rozumu   —   tak  można   określić   doktrynalnąosnowę   protestantyzmu.    W   augustiańskim   seminarium    Luterotrzymał  precyzyjny  wykład  nominalizmu.   Nominalizm  wyłoniłsię  z  rozkładu  scholastyki  jako  radykalny  ruch  sceptyczny.  Rozbu­dowany  przez   nominalistów  aparat   pojęciowy  często   przesłanianam  tą  podstawową  cechę  tego  trendu  myślowego.Sceptycyzm  nominalistów  sprowadzał  się  do  wiary  w niemożnośćwprowadzenia  pojęć  ogólnych.  Nie  możemy mówić  o  człowieku  czypsie  w  ogóle,  możemy  mówić  np.  tylko  o  Albinie  Siwaku  jako  tymkonkretnym  człowieku  albo  o  Szariku jako  tym  konkretnym  psie. Jeżeli  sensow­ne  użycie  pojęć  ogólnych jest  niemożliwe,  to  rozum  nie jest  w  stanie  dostarczyćżadnych  pewnych  i  sensowych  odpowiedzi  na  pytania  o  całość  wszechświata.Seminarium   duchowne   wpoiło    Lutrowi    nominalistyczny    sceptycyzm,który  przemienił  się   w  radykalną  niechęć  do  rozumu.   Ojciec  reformacji  byłzdeklarowanym  nominalistą  i  mawiał:  „Mój  mistrz  Ockham  był  największym  dialektykiem".  Dla  Lutra  scholastyczneratiobyło  narzędziem  godnym  pogar­dy,  nie  dawało pewnych  rozwiązań.  Nominalizm  dowodził,  że  rozumna  refle­ksja  metafizyczna jest  niemożliwa.  Możliwe  są  tylko  prawdy empiryczne,   z  te­ologicznego  punktu  widzenia  małe,  chwiejne,  ludzkie.  Luter  nie  mógł  ścier-pieć  wszystkiego,   co  ludzkie:  odrzucił  sakramenty,   bo  są  za  ludzkie;   obaliłświętych,   bo  byli  ludźmi;   niszczył  obrazy  jako  dzieła  rąk  ludzkich...   Pierw­szym  krokiem  ku  nowożytności  było  zatem  odrzucenie  rozumu.  Epokę  „ra­cjonalizmu",  czas  „Rozumu"  (przez  duże  R)  otworzyła,  paradoksalnie,  gwał­towna  deprecjacja  możliwości  rozumu. 

Lud Wybrany Narodu Niemieckiego

Ruch  protestancki  był  radykalnym  ruchem  eschatologicznym.  Dlate­go pogardził rozumem  i jego możliwościami.  Czym bowiem jest miał-kość   rozumowych   rozwiązań   wobec   wieczności?   Czym  jest   nędzaczłowieka  wobec  końca?   Zbliżający   się  koniec  wymaga  radykalnychśrodków  i  pewnych  rozwiązań,  a  ich  źródłem  może  być  tylko  wiara.Początek  XVI  wieku  jest  czasem  końca.   Pojawiają  się  prorocyParuzji,   w  popularnym   obiegu   krąży   niespotykana   ilość   broszurzwiastujących  koniec   świata.   W  tysiącach  egzemplarzy  powielanesą  ryciny,  na  których  bestia  i  szatani  powstają  przeciw  człowieko­wi.  Wpływa  to  nie  tylko  na  umysły  „maluczkich".  Teologowie  i  kaznodziejezaczynają  ujmować  rzeczywistość  w  kategoriach  eschatologicznych.  Apokali­psa  staje  się  najchętniej  czytaną  i  komentowaną  księgą.W  XVI  wieku  protestanccy  uczeni   w  piśmie  rozdają  w  apokaliptycznymspektaklu  nowe  role.  Zakony  stają  się  zastępami   szatana,   Rzym  jest  króle­stwem  Bestii,   Papież  antychrystem.   Biblijnym  ludem  wybranym  końca  cza­sów  stają  się  Niemcy.  Naród  niemiecki,  naznaczony  przez  Boga,  wydal  z  sie­bie  prawdziwych  obrońców  wiary.   Tak  jak   u  początków  Bóg  wybrał   Żydów,aby  przygotowali  drogę  Mesjaszowi,   tak   u  kresu   Bóg  powołał   Niemcy,   byutorowali   powtórne  Jego   przyjście.   Wybraństwo   ludu   niemieckiego,   którypierwszy  oparł   się   sile   Rzymu,    z   biegiem   czasu   wrasta   w  protestantyzm.Z  czasem  sekty  protestanckie  doprowadziły  do  partykularyzacji  tej   konfesji,mit  wybraństwa  zamiast  maleć  nasilił  się.   Zjawisko  „judaizacji"   sekt  prote­stanckich  było  tego  najlepszym  przykładem. 

O pewności, czyli eschatologiczny Blitzkrieg

Osiągnięcie  pewności  oznacza  poszukiwanie   rozwiązań  total­nych.  Odbywa  się  pod  hasłem  „powrotu  do  pierwotnych  idea­łów".  Chodzi  o  odrzucenie  wszystkiego,  co  niestałe,  zmienne,płynne  oraz  o  utorowanie  pewnej,  radykalnej  drogi  do  Nieba.„Tylko przez Wiarę",  „Tylko Pismo"  — owo „tylko"  najlepiej  wy­raża protestanckie  poszukiwanie  pewnej  metody.  „Tylko"  oczy­szcza drogę do Nieba ze wszystkiego,  co na tej  drodze  stoi,  oczy­szcza  też  całe  kulturowe  pobocze  i  niszczy krajobraz  sztuki.Niemiecka  święta  wojna  z  grzechem  stała  się  eschatologicznymBlitzkrie­giem.Wobec   nadchodzącej   Apokalipsy   droga   do   Nieba  musiała   być   oczy­szczona jak  najszybciej.  Dlatego  dla  osiągnięcia  pewności  reformacja  była  go­towa  poświęcić  wszystko.   Poświęciła  jedność  Kościoła,  poświęciła  rozum,poświęciła  Tradycję.  Pewność  wymaga  odrzucenia  wszystkiego,  co  nie  pro­wadzi   do  Boga,   nawet  takich   drobiazgów,   jak  kolorowe   stroje   genewskichmieszczek,  których  noszenia  gmina  kalwińska  surowo  zakazała.  Protestan­tyzm  stał  się  nieludzki,  bo  dla  pewności  osiągnięcia  Zbawienia,  był  gotowypoświęcić  wszystko,  co  ludzkie.Rozwój   doktryny  ukazał,   że   osiągnięcie  pewności  oznaczało  zwrot  kurozwiązaniu  totalnemu.  Było  ono  możliwe  albo  przez  indywidualizację  wia­ry,  albo  przez  budowę  na  ziemi   „Państwa  Bożego".   Projekt  pierwszy  miałcharakter  pragmatyczny,  jego  realizacja  nie  wymagała  rekonstrukcji   funda­mentu  świata,  tylko  wewnętrzną  przemianę  siebie.  Tą  drogą  poszedł  FilipSpener  i  ruch pietystyczny.  Ci,  którzy uznali,  że  „wielkiego  zegarmistrza"  nieznajdzie  się  na  dnie  duszy,  wzięli  się  za  realizację  drugiego  projektu. 

Dziedzictwo niemieckiej reformacji

Reformację  należy  rozpatrywać  jako  kryzys  rozumu  w  obliczu  końca.Do  depozytu  nowożytności  złożyła  ona  trzy  elementy.  Nienawiść  dorozumu,  upadek wiary  w człowieka oraz  dążenie  do  totalnych  rozwią­zań  w  obliczu  końca.Zdumiewające  jest  to,  że  protestancka  nienawiść  do  rozumu  po­zostaje  niedostrzeżona,  a  o tym,  że ukształtowała ona „epokę postępu",  nikt  nawet  nie  śmie  myśleć.  Oświecenie  powie,  że  Luter  zracjonalizo­wał  religię,  likwidując  kult  świętych,  sakramenty,  odpusty,  że  rozkuł  kajdanymitu  i  zabobonu.  Teza  ta  zbanalizowała  się  dziś  już  do  podręcznikowego  po­ziomu,   a  w  jej  „oczywistość"  nikt  nie  wątpi.Tymczasem  Luter jako  filozof  był  sceptykiem  i  deprecjonował  możliwościrozumu.  Postrzegał  go  jako  mierne  narzędzie  tymczasowych  rozwiązań.  Ro­zum  nie  mógł  się  mierzyć  z  Wiecznością,  Bogiem  i  Zbawieniem.  Podczas  gdyśw.  Jan   od   Krzyża   w  swoim   wykładzie  mistyki   wskazywał   na   rolę   rozumuwdrodzena„górę  Karmel",  Luterpałałgwałtowną  nienawiściądorado.Nowoczesność  przejęła  tą  nienawiść.  Oświecenie  było  już  uwolnione  odrozumu,    takiego   jak   rozumiała   go   klasyczna   filozofia.   Dla   oświeconychw„rozumie"niebyłojużludzkiego,ranoprzestałobyćwładzą ludzką.Stałosię  „Rozumem"   —  autonomiczną  częścią  wszechświata,   przenikającą  wszy­stko  ideą,  sternikiem postępu,  a może  samym postępem...  Cokolwiek  oświe­ceni  mówili  o  „Rozumie",  nie  miało  to już  związku  z  człowiekiem  i jego wła­dzą  sądzenia.  „Rozum"  wyzwolił  się  z  ludzkiego umysłu  i  stał  się  samodziel­nym  bóstwem.  „Rozum"  pochłonął  to  wszystko,  co  oświecenie  uznało  zawartość   pozytywną,    po   czym   uległ   mityzacji    i    deifikacji.   Nowoczesnośćw  pełni  zaakceptowała  to  rozwiązanie.Drugim   wielkim   mitem   nowoczesności   jest   jej   rzekoma   wielka   wiaraw   człowieka.   Tymczasem   ojcowie   reformacji,   oczyszczając   drogę   do   Pana,odrzucili  wszystko,   co  ludzkie.  Jeśli  Zbawienie  przychodzi  „tylko  przez  ła­skę",  wszystko,  co  ludzkie,  jest  Zbawieniu  obce.Brak  uznania  dla  tego,  co  ludzkie,  podzielali  też  ojcowie  oświecenia.  Wy­starczy  spojrzeć,  ile  miejsca  poświęcili  kwestii  motłochu  (tak  określali  innychludzi   —  tych,   którzy  nie  pijali  kawy  w  salonach).   Od  Woltera  po  Robespier-re'a  wszyscy  zgadzali  się,  że  motłoch  należy  dyscyplinować  i  tresować  niczymdzikie   zwierzę.O  człowieku  niewiele  mówiono,  jego  miejsce  zajęła  ludzkość.  Dehuma-nizujący  charakter  ludzkości  nie  tkwi  w  tym,  że  ludzkości  nie  ma,  bo  „niktjej  nie  widział  idącej  drogą",  jak  zwykł  mawiać  Joseph  de  Maistre.  Jej  nie-ludzkość  polega  na  tym,   że  jest  to  projekt  społeczeństwa  i  człowieka  przy­szłego.  Człowiek  jako  taki,  ten  dzisiejszy,  nie  jest  prawdziwie  człowiekiem,dopiero  się  nim  stanie.  Cóż  jest  zatem  warty?  Jako  taki  nic.  Jest  natomiastukochany  jako  materiał  na  „nowego  człowieka"   —  oto  jego  prawdziwa  wartość.   Podobnie  jak  Luter,   nowożytna  mitologia  nie  wierzyła   w  możliwościczłowieka,  jego  przekształcenia  miał  dokonać  transcendentny  Rozum,  De­miurg,  Postęp  etc.  Żadna  moc  nigdy  nie  wynikała  z  samego  człowieka.Ostatnim  elementem,  który  reformacja  złożyła  do  nowożytnego  „depozytuwiary",  było  dążenie  do  totalnych  rozwiązań.  Całościowe  rozstrzygnięcie  wyma­gało  budowy nowego  świata  i  nowej  ludzkości,  a nawet zmierzenia  się  z  Bogiem.Od  czasów  reformacji  nowożytni  już  nigdy  nie  zaakceptują  jakichś  półśrodków— jeżeli  zmieniamy  świat,  to  róbmy  to  szybko  i  do  końca.  Budujmy  komunizm,Tysiącletnią  Rzeszę,   społeczeństwo  otwarte.  Koniec  świata  staje  się  wspólnymcelem,  kierunek działaniom  społecznym  nadaje  tylko  i  wyłącznie  eschatologia.Myślenie  w  kategoriach  eschatologicznych  i  dążenie  do  budowy  „nowegowspaniałego  świata"  jest  stosunkowo  najlepiej  zbadanym  elementem  myślenianowożytnego.  Jak  zauważył  amerykański  historyk  Carl  Becker,  świeckie  „Pań­stwo  Boże"  budowali  nie  tylko  Lenin  i  Hitler,  ale  też  Wolter  z  kolegami.Wiele  napisano  o  eschatologicznym  charakterze  nowożytnych  rewolucji.Opisując  źródła  tego   zjawiska,   Erie  Voegelin  wskazywał  na  średniowiecznągnozę  Joachima   z   Fiore,   by  przejść  do  nowożytnej   rewolucji  purytańskiej.Tymczasem  źródło  nowożytnej   eschatologicznej   myśli   totalnej   bierze   swójpoczątek  w  pismach  Lutra  i  Kalwina.   Reformacja  nie  tylko  wyzwoliła  pozo­stające   na  marginesie   siły  gnozy.   Ukształtowała  także   ich   eschatologicznycharakter  oraz  skłonność  do  poszukiwania  totalnych  i  pewnych  rozwiązań. 

,,Marcin Luter był kapłanem niemieckim''

Na  ile  wymienione  wyżej  cechy  wywodzą  się  z  ducha  niemieckiego?Czy  nienawiść  do  rozumu,  upadek  wiary  w  człowieka  oraz  dążeniedo  totalnych  rozwiązań  w  obliczu  końca,  które  są  naszym  wspólnymeuropejskim  dziedzictwem,  nie  są  też  naszym  wspólnym  tworem?No  cóż,  można  by  powiedzieć:  „Marcin  Luter  był  kapłanem  nie­mieckim".  Reformacja była dziełem Niemców.  To,  co dla reszty Euro­py  mogło  się  stać  jednorazową  przygodą  intelektualną,  Niemcy  przemieniływ  problem  osiowy  dla  kultury  Zachodu.   Kwestie  podniesione  podczas   refor­macji  uformowały  nowożytną  naukę,   religię,  politykę   i  sztukę.   Powracali  donich   niemieccy   filozofowie,   teologowie   i   uczeni.   Aby  wykazać   niemieckośćtych  problemów,  nie  trzeba  zagłębiać  się  w  „mroki  germańskiej  duszy".  Przez  kilkaset  lat  aż  do  dziś  Niemcy nieustannie  wracali  do  problemów  Lutra  i  uczy­nili  z  nich  fundament  swojego  myślenia. 

Nowy nowożytny uniwersytet

Krąg  kultury  niemieckiej  przywiódł  nowożytną  Europę  do  jej  naj­większych  triumfów  i  upadków.  Jednak  wczesna  nowożytność  jestdla   Niemców   okresem   zastoju.   Sekty   protestanckie   licytują   sięw  radykalizmie,  polityczny  konglomerat  wyemancypowanych  pań­stewek  jest  obiektem   najazdów  oddziałów  Aleksandra  Lisowskie­go,  wojna  trzydziestoletnia  pozostawia  gospodarkę  w  ruinie,   ksią­żęta  pruscy  są  petentami  polskiego  dworu,   a  Habsburgowie  czująna  plecach  oddech  tureckiego  sułtana.Choć  epoka  była  ciemna,  „sowa Minerwy"  nie  miała  zamiaru  poderwać  siędo  lotu  i  kultura  niemiecka  nie  była  w  najlepszym  stanie.  Niemcy  stanowiłyeuropejski  zaścianek  i  miały  tego  świadomość.   Ożywienie  przyszło  z  począt­kiem   XVIII   wieku.   Pojawiło   się  wówczas   hasło   „europeizacji"   zaściankowejkultury  niemieckiej.  Ożywienie  to  nie  przyszło  jednak  przez  powrót  do  euro­pejskości,   ani  przez  wzrost  potęgi  politycznej  Prus  —  przyszłego  germańskie­go  lidera.  Narodziny  potęgi  miały  miejsce  na  uniwersytetach.Uniwersytet  niemiecki  stał  się  przewodnikiem  świata  akademickiego  ażdo  połowy  XX  wieku.  Niemieckie  wzory  kształcenia  były  stosowane  i  akcep­towane  prawie  wszędzie,  nowo  powstałe  uniwersytety  czerpały   z  niemiec­kich   wzorców.   Czołową   rolę   w   dziele   budowy   tej   potęgi   odegrał   niejakiWolff,   uczeń   Leibniza,   wybitny  popularyzator,   którego   filozofia   trafiała   za­równo  do  kobiet  jak  i  pod  strzechy,   stoczył  zażartą  batalię  o  wprowadzenieniemieckiego  jako  języka  wykładowego  na  uczelniach.   Było  to  przedsięwzię­cie  wyjątkowo  śmiałe  w  krajach,   w  których  wedle  słów  Woltera:   „tylko  żoł­nierze  i  konie  mówią  po  niemiecku".Początkowo  germanizacja  nauki  spotkała  się  wielkim  oporem,  argumen­towano,  że  niemiecki  jest  tak mętny  i  nie  precyzyjny,  że  w  ogóle  nie  nadaje  sięna  język  nauki.  Dziś  takie  tezy  raczej  wprawiają  w  zdumienie,  jednak  sprawaokazała  się  na  tyle  poważna,  że  Wolff musiał  podjąć  trud  budowy  całego  nie­mieckiego  aparatu  pojęciowego.   W  końcu  mu   się  udało:  osiągnął  wspaniałysukces   —  niemiecki   stał   się  językiem   nie   tylko  filozofii,  ale  również  nauki  i  techniki  na  ponad  dwa  stulecia.  Wolff położył  tym  samym  kamień  węgielnypod   największą  umysłową  potęgę  nowoczesności   —  niemiecki   uniwersytet.Rolę  i  siłę  tego  ostatniego  w  kształtowaniu  nowoczesnego  ruchu  akademic­kiego  sugestywnie  opisał  Allan  Bloom  w  „Umyśle  zamkniętym".Nie  sposób  omówić  tu  choćby  pobieżnie  istoty,  funkcjonowania  i  oddzia­ływania  nowego  modelu  akademickiego.   Należy  jednak  podkreślić,   że  uni­wersytet  niemiecki  był  tworem  różnym  od  uniwersytetu   średniowiecznego,od  dawnej  tradycji  akademickiej  ukształtowanej  w  Paryżu,  Bolonii  czy  Oxfor-dzie.  Cokolwiek  by  nie  mówić  o jego  autonomii,  nowożytny  uniwersytet  niebył  korporacją  poszukiwaczy  prawdy,  miał  przede  wszystkim  służyć  państwui  jego  celom. 

Filozofia jako kryzys rozumu

Uniwersytet niemiecki  — instytuga potężniejsza niż armia pruska—stał  siępodstawą  potęgi  i  dominagi  kultury  niemieckiej  w  nowoczesnej  Europiew  XIX  i  XX wieku.  Nas jednak  bardziej  od  sity  instytucji  społecznych  inte­resują  dalsze  perypetie  dziedzictwa  reformacji.Jak  już   zauważyliśmy,   o   niemieckości   idei   reformacji   najlepiejświadczy   fakt   kontynuacji   postawionych   w  XVI  wieku  problemówprzez  myśl  niemiecką na przestrzeni  całej  nowożytności,  aż  do  dniadzisiejszego.  Filozofia  niemiecka  była  z  tych  problemów  poczęta.Kant,  ojciec  założyciel  filozofii  niemieckiej,  najpotężniejszego  nurtu  my­śli  nowoczesnej,  poszedł  drogą  wytyczoną  przez  Lutra.  Podobnie  jak  Luternie  wierzył   w  możliwości  ludzkiego  rozumu.  Punktem  wyjścia  stała  się  dlaKanta  krytyka  rozumu,  czyli  dowiedzenie  do  czego  tak  naprawdę  rozum  mo­że  służyć.  Odpowiedź  na  to  pytanie  okazała  się  dla  samego  Kanta  trudna  doprzyjęcia.  Okazało  się  bowiem,  że  rozum  niczemu  ważnemu  służyć  nie  mo­że.   Można   się   nim   kierować   w   sytuacjach   praktycznych,   opartych   na  do­świadczeniu,  ale  rozum  nie  może  zgłębić  największych  tajemnic  rzeczywisto­ści.  Nie  może  niczego  pewnego  stwierdzić  o  duszy,  Bogu,  wszechświecie.  In­nymi   słowy,  racjonalna  metafizyka  nie  jest  możliwa.Kantowska  krytyka  rozumu  była  najgłębszą  deprecjacją  rozumu  od  czasówLutra.  Umysł  ludzki znów okazał  się małym,  mizernym  narzędziem.  Redukującmożliwości  rozumu,  filozofia  niemieckade factopozbawiła  człowieka  rozumu. 

Niemcy  utwierdzili  się  w  przekonaniu,  że  rozum  jest  nie-ludzki.  Możli­wy  jest  tylko  wielki  „Rozum"  poza  ludzką  realnością,  odrębny  od  ludzkiegobytu.   Byto  to  jedyne  wyjście,   by  uratować  rozum  przed  ostatecznym  upad­kiem.  Tego  karkołomnego  zadania  podjął  się  Hegel.  Uczynił  z  Rozumu  wła­dzę  Dziejów,  heglowski  Rozum  stał  się  czymś  autonomicznym,  co  przenikaDzieje.   Rozum   kierował   dziejami   za   ludzi,   którym   najwidoczniej   rozumubrakowało.  Ludzie  nie  nadążają wszak  za Rozumem  i jego  działania odsłania­ją  się  im  poniewczasie,   zazwyczaj  pod  koniec  jakiejś  epoki.Propozycja  Hegla  utrwalała  oświeceniową  religię  Rozumu,  któremu  re­wolucjoniści  kazali  stawiać  ołtarze.  Kult Rozumu płonął  przez  cały wiek  XIX.Pozytywiści,    najwierniejsi   kapłani   Rozumu,   jeszcze   w   XX   wieku   wierzyliw  jego  potęgę.  Jednak  dociekliwsi   szybko  dostrzegli  bankructwo   ludzkiegorozumu.   Pierwszy  zrozumiał   to   Schopenhauer   i   chcąc   ratować  człowiekaodrzucił  rozum  na  rzecz  woli. 

Człowiek przed niemieckim plutonem egzekucyjnym

Pozbawienie  człowieka rozumu  okazało  się  bezpośrednim  atakiem  naczłowieka.  Antropologia  filozofii  niemieckiej  przemieniła  się  w  atak nahomo  sapiens.Dla  Lutra  upadekrationie  oznaczał  upadku  człowieka,gdyż  ratował  go  Bóg.  Człowiekowi  pozostawała  wiara  i  łaska.Kant  przeniósł  Boga  na  metafizyczny  margines,  więc  krytyka  ro­zumu  okazała  się  krytyką  człowieka.  Cóż  wart  jest  Człowiek  pozo­stawiony  z  tak  marną  władzą  sądzenia?  Rozum  ludzki  daje  pewnerozwiązania  w  matematyce  i  przyrodoznawstwie,  wtedy  jest  „rozumem  teo­retycznym",  ale  jako  „rozum  praktyczny"  w  sprawach  ludzkich  jest  do  nicze­go.   W  możliwości   „rozumu  praktycznego"   Kant   chyba  sam  nie  za  bardzowierzył,   skoro  wszystkie  jego  rozwiązania  był  warunkowe   —  nie  wiesz,   czyjesteś  wolny,  ale  postępuj  tak,  jakbyś  był  wolny;  nie  wiesz,   czy  Bóg  istnieje,ale  postępuj  tak,  jakby  Bóg  istniał.  Kant  podjął  zatem  desperacką  próbę  ra­towania  człowieka.  Imputował  mu  „imperatyw  kategoryczny",  który  zapew­ne  spada  z  nieba,  kiedy  patrzy  się  w  gwiazdy.Uboższego  oratioczłowieka  Hegel  pozbawił  podmiotowości.   I  słusznie,bo  trudno,  żeby  bezrozumna  istota  kształtowała  dzieje,  jeśli  autonomicznyRozum  może  to  czynić  bez  niczyjej  pomocy.  Hegel  uczynił  z  człowieka  bezrozumną  istotę.  Jej  jedynym  najwyższym  przeznaczeniem  jest  zrozumieć  za­mysły  Rozumu  względem  niej  samej,  czyli  dać  się  prowadzić  wolności,  rozu­mianej  jako  „uświadomienie  sobie  konieczności".Przeciw  tak  ukształtowanemu  przez  filozofię  niemiecką  człowiekowi  za­protestował  Nietzsche. Jego  sprzeciw  był  gorący  i  namiętny.  Nienawidził  ta­kiego   człowieka,   poniżał   go,   upokarzał   na  każdym   kroku   w   swych   afory­zmach.  Wszystko  to  było  jednak  nie  wystarczające.  Nietzsche  był  filozofemniemieckim,   dążył   do  pełnych   i   ostatecznych   rozstrzygnięć.   Dlatego   zni­szczył  człowieka  i  zabił  Boga,  który  uosabiał  dla  niego  wszystko,  co  ludzkie.Egzekucji   człowieka   dokonał   w   imię   eschatologicznej   idei   nadczłowieka,który  ma  tą  właściwość,  że  człowiekiem  już  nie  jest. 

Apokalipsa według filozofów

Niemcy jako  pierwsi  tchnęli  w  myślenie  filozoficzne  ducha apo­kaliptycznego.  Jego  obecność  w  pismach  ojców  reformacji  niedziwi,   byli  przecież  myślicielami   religijnymi.   W   filozofii   ducheschatologiczny  też  czasem  się  tlił,  ale  był  raczej  pochodzącąskądinąd  naleciałością.  Tymczasem  Niemcy  śmiało  i  bez  zaha­mowań  wpisali  problematykę  końca  do  swojej  filozofii.Filozofowie  nowożytni  wykazywali  ogólną  tendencję  do  zwiastowania  nowejepoki,  która  nadchodzi  wraz   z  objawieniem  ich  myśli  ogółowi.  Już  Kartezjuszodrzucił wszystko,  co go poprzedzało  i  zaczął heroiczne dzieło budowy nauki odpoczątku.  Niemcy podjęli  tę  myśl.  Kant  podzielił  swą filozofię na  „przedkrytycz-ną",  tkwiącą  w  tradycyjnych  zabobonach,  i  „krytyczną",  dzieło  wyzwolonego  powiekach  rozumu,  a  podział  ten  szybko  zastosowano  do  filozofii  w  ogóle.Jak  się  okazało,  były  to  poczynania  niewinnie  i  skromne.  Następcy  Kantaogłaszali  się  już  nie  tylko  ojcami  nowych  epok  w  dziejach  nauki.  Zwiastowalinowe  eony  w  dziejach  świata  i  ludzkości,  byli  prorokami  i  posłańcami  Ducha,Rozumu,  Dziejów,  Nicości.  Znajdowali  totalne  rozwiązania  kwestii  dziejowych.Niczym Jan  Chrzciciel  przygotowywali  nadejście  nowej  ludzkości.  Trudno  zna­leźć  filozofa  nowoczesnego,  który  nie  uważałby  się  za  apostoła  nowego  czasu.Niemieccy  filozofowie  przeszli  tu  jednak  znamienną  ewolucję  od  kantowskiejapoteozy  nowego  początku,  przez  heglowskie  ogłoszenie  nadejścia  pełni  czasu,po  heideggerowską  ewangelię  końca. 

Niemcy w kosmosie

Siła  destrukcyjnego  potencjału  myśli  wychodzącej   od  degradacjirozumu,  upadku  człowieka  i  eschatologizacji  myślenia  ujawniałasię   w   czasie   II   wojny   światowej,   kiedy   Niemcy   zastąpiły  myślczynem.  Przez  ponad  wiek  niszczycielski  charakter  niemieckiegomyślenia  pozostał  nie   odkryty.   Przesłonił  go  wspaniały  rozwójkultury,  którego  lokomotywą  stały  się  Niemcy,  wyrastające  na  li­dera  cywilizacji   w  każdej   dziedzinie  —  od  muzyki  symfonicznej   po  technikęwytopu   surówki   żelaza.Niemcy  stworzyli  podstawy  pod  nowoczesną  naukę.  Ich  dziełem  był  roz­kwit  nauk  humanistycznych,   od   filologii  klasycznej   po  historię   i   socjologię.Nie   sposób   tu   wymienić   wszystkich   nazwisk,   trudno   znaleźć   dyscyplinę,której  by  Niemcy nie  współtworzyli.  Ojcem  historii jest  Rankę,  psychologii  —Freud,  socjologii  —  Weber.  Podobnie  rzecz  się  ma  z  naukami  ścisłymi:  mate­matyka  —  Gauss,  chemia  —  Liebig,   fizyka  —  Roentgen.Nowoczesne  państwo  też  jest  dziełem  niemieckim.  Czołową  rolę  w  for­mowaniu  pojęcia  państwa  i  prawa  odegrali  oczywiście  Kant  i  Hegel.   Z  roz­wiązaniami  tego  ostatniego  zgadzają  się  do  dziś  trzy  główne  nurty  politycz­ne.   Lewica   czerpie   z   heglowskiej   koncepcji   społeczeństwa  obywatelskiego,prawica  z  pomysłu  państwa  jako  strażnika  wartości,   zaś  „gnoza  polityczna"—  marksizm  i  faszyzm  —  z  wizji  państwa jako  wcielenia  „Rozumu",  państwatotalnego  kształtującego  ludzkość.Rozwój  techniki  niemieckiej  jest  bezpośrednim  skutkiem  rozwoju  nauki.Czołowym  osiągnięciem  Niemców  w  tej  dziedzinie  są  nie  tylko  karabin  ma­szynowy   Maxim   wzór    1910,    Volkswagen    „garbus"    czy   radiomagnetofonGrundig.  Uwieńczeniem  sukcesów  niemieckiej  techniki  był  kosmiczny  pro­gram  Apolla   w  USA,   któremu   przewodził   niejaki  von   Braun,   swego  czasukierownik  projektu  rakiet  V-l   i  V-2.  Zapytany,  czym  różniła  się  od  V-2  rakie­ta,  która wyniosła ludzi  na  Księżyc,  von  Braun  miał  odpowiedzieć:  „Niczym,to  było  tylko  większe  cygaro".Sukcesy  techniki  interpretowano  jako  zwycięstwo  nowożytnej  wizji  rozu­mu.  Triumfy  „rozumu  praktycznego",  nie  obciążonego  pytaniami  metafizyki,przypieczętowały  śmierć  klasycznegoratio.Pytanie,  kim  jest  człowiek,  zastą­piono   dociekaniami   nad   konstrukcją   frezarki.   Technika  wydała  wspaniałe  owoce  i  potęgę,  jakiej  ludzkość  do  tej  pory  nie  znała.  Nic  więc  dziwnego,  żeodebranie   rozumowi   prawa   do    odpowiedzi    wielkie   pytania    i    zawężeniekrólestwa    rozumu    do    świata    doświadczenia,    potraktowano    jako    zabiegwzbogacający.   To  zauroczenie  techniką  zamaskowało  upadek  rozumu   i  po­zwoliło  traktować  jego  okaleczenie  jako  triumf. 

Upadek Niemiec, koniec nowożytności

II  wojna  światowa położyła  kres  potędze  Niemiec.  Był  to  teżkres  nowożytności.  Europa  utraciła  zdobytą  w  XVI  wieku  ro­lę  centrum  cywilizacji.   Do  kresu  poznania  dotarła  filozofia:Heidegger,  ostatni  wielki  filozof  niemiecki,  odkrywał  już  tyl­ko  nicość.  Pozostało  wielkie  zdziwienie  końcem  tak  nagłym,upadkiem  tak  głębokim.  Zdumienie  tym  większe,  że  nowo­żytności   nie   zakończył   najazd  Hunów.   Nie  doszło  do  zderzenia  cywilizacjiz  barbarią.  Barbarzyństwo  wylało  się  z  samego  wnętrza  cywilizacji.   Cywiliza­cja  gwałtownie  i  niespodziewanie  przekształciła  się  w  barbarię.  Obróciła  sięsama  przeciw  sobie  w  momencie,   w  którym,  dzięki  swoim  wiernym  sługom—  nauce   i  technice,   święciła  największe  triumfy  od  czasów  neolitu.Zdziwienie  tym  faktem  było  tak  ogromne,  że  mało  kto  starał  się  szukaćsensownych  jego  przyczyn.   Dlaczego  Niemcy,   ojczyzna  nowożytnej   cywiliza­cji,   zniszczyła   swoje   własne   dziecko?   Odpowiedzi   na   to   pytanie   szukanoodwołując  się  do  irracjonalnego  „ducha  niemieckiego"   i  niszczycielskich   siłod  wieków  drzemiących  w  potomkach  Wotana.Fenomen   końca  nowożytności  można  także   wytłumaczyć   przy  pomocyargumentów  całkiem   racjonalnych.  Jeżeli  jeszcze   raz   spojrzymy  na   głównecechy  myśli  niemieckiej,  które  tu  analizowaliśmy,   a  więc  atak  narado,degra­dację  człowieka  oraz  próby  ratowania  świata  przy  pomocy  totalnych,  escha­tologicznych   rozwiązań,   to   trudno   się   dziwić   cywilizacyjnej   autodestrukcjiNiemiec.  Wręcz  przeciwnie,   zadziwiające  byłoby,  gdyby  ta  mieszanka  dopro­wadziła  do  zakończenia  nowożytnościhappy  endem.

Nikodem Bończa-Tomaszewski

Pismo Poświęcone Fronda nr 17-18