„Jazda samochodem? Zawsze z zapiętymi pasami. Antykoncepcja? Zawsze z …”.
Od kilku miesięcy natarczywie, szczególnie w radiu, reklamowany jest pewien środek, mający działanie osłonowe podczas stosowania antykoncepcji. Proste, łatwo wpadające w ucho dialogi dwóch kobiet szybko zapadają w pamięć. Bardziej interesująca niż dobry PR koncernu farmaceutycznego jest jednak pewna zależność płynąca z faktu zawojowania rynku farmaceutyków przez podobnie działające suplementy diety.
Antykoncepcja pojawiła się jako „wyzwolenie od biologicznego zniewolenia”, cudowny „lek”, który uwolni kobiety od nieplanowanych ciąż, rodzenia i wychowywania niechcianych dzieci. W konsekwencji, zamiast wyzwolić, zniewoliła je jeszcze bardziej. Antykoncepcja hormonalna od samego momentu pojawienia się na rynku ma jednak doskonały PR.
Historia Enovidu, pierwszej tabletki antykoncepcyjnej, sięga początku lat sześćdziesiątych. Warto wspomnieć, że Gregory Pincus stworzył ją przy dużym wsparciu Margaret Sanger, zdecydowanej feministki i zafascynowanej eugeniką aborcjonistki. To właśnie jej Amerykanie „zawdzięczają” legalizację antykoncepcji czy sieć klinik aborcyjnych Planned Parenthood.
Nie bez znaczenia wspominam o Sanger. Manipulacje i kłamstwa, jakimi posługiwała się rozpowszechniając antykoncepcję, do dziś pokutują wśród jej zwolenniczek w myśl fundamentalnej zasady – antykoncepcja lekiem na całe zło. Sanger, kierując się rzekomym dobrem kobiet, wmawiała im, że kwestia regulacji płodności jest sprawą najistotniejszą. Zafascynowana amerykańskimi eugenikami, twierdziła, że antykoncepcja wyeliminuje różne choroby, ludzi z defektami, wyludni sierocińce i więzienia.
Mało kto pamięta, jakich fałszerstw dopuszczała się Sanger. Począwszy od założenia przez nią prowizorycznej z początku kliniki w Nowym Jorku, gdzie pacjentkom aplikowano specyfiki bez ich odpowiedniego przetestowania. Wyznawczynią religii antykoncepcji Sanger była od najmłodszych lat – już w 1916 roku w przygotowanej przez nią broszurce można było przeczytać, jak zachęca kobiety do stosowania silnych środków żrących, toksycznych czy przeczyszczających. Sanger i feministki jej pokroju nie wahały się przed testowaniem środków antykoncepcyjnych na ubogich kobietach w ogóle nie informując ich o możliwych skutkach ubocznych, z niepłodnością włącznie.
Mija kolejne dziesięciolecie, a duch Sanger czuwa nad rozwojem antykoncepcyjnego biznesu. I to, świetnie prosperującego biznesu. Wprawdzie dziś nikt już nie karmi kobiet nieprzetestowanymi pigułkami, ale antykoncepcyjna propaganda skutecznie tuszuje niewygodne informacje. Pigułka hormonalna reklamowana jest jako szalenie skuteczna metoda zapobiegania ciąży, przy jednoczesnym milczeniu, jakim spowite są jej działania uboczne.
Ich lista jest długa, od zwiększonego ryzyka wystąpienia raka piersi, przez choroby zakrzepowo – zatorowe, aż po trwałe ubezpłodnienie. Dla zwolenników antykoncepcji takie argumenty, choć potwierdzone naukowymi badaniami, są tylko straszeniem otumanionych koniecznością obrony życia katolików. Kiedy kwestię antykoncepcji, podobnie jak aborcji, sprowadzi się do światopoglądu związanego z wyznawanym systemem religijnym, większość argumentów przeciw będzie postrzegana jak próba nachalnego narzucenia komuś tego światopoglądu.
Tymczasem, koncerny farmaceutyczne coraz częściej same dostarczają obszernej wiedzy na temat szkodliwości antykoncepcji. I nie chodzi nawet o zawartość dołączonych do pigułek ulotek z długą litanią możliwych skutków ubocznych, do których otumanione antykoncepcyjną propagandą i utwierdzone w przekonaniu przez swoich ginekologów kobiety rzadko kiedy zaglądają.
W aptekach coraz częściej pojawiają się przeróżne suplementy diety, które mają działać osłonowo podczas stosowania antykoncepcji. Choć przeważnie składają się w większości z ziół i mają dla naszego organizmu znaczenie niewiele większe niż witaminizowane cukierki, to mogą być katalizatorem pewnego przełomu w postrzeganiu antykoncepcji hormonalnej.
Pouczającej lektury tym wszystkim, którzy nie wierzą w podnoszone przez środowiska pro life argumenty, dostarczy lektura choćby ulotki środków osłonowych. - Antykoncepcja hormonalna oprócz działania antykoncepcyjnego może wpływać na dolegliwości wywołujące znaczy dyskomfort fizyczny i psychiczny. Wprowadzone do organizmu dodatkowe dawki hormonów nie tylko zapobiegają niechcianej ciąży, ale też wpływają na zmiany w całym organizmie. Niektóre zmiany są pozytywne ale niektóre niepożądane. Dlatego też decydując się na antykoncepcję hormonalną warto zadbać o przeciwdziałanie jej skutkom ubocznym – przekonuje producent jednego z nich.
Wśród najczęściej wskazywanych efektów niepożądanych używania antykoncepcji hormonalnej producent wymienia: spadek libido, zatrzymanie wody w organizmie, wzrost wagi ciała czy obciążenie wątroby.
Jeden z wiodących na rynku środków o działaniu osłonowym, to prawie w całości preparat ziołowy. W jego skład wchodzą: wyciąg z korzenia mniszka lekarskiego, korzenia źeń-szenia, kłącza imbiru lekarskiego, ostryżu długiego i zielonej herbaty, wzbogacony witaminą B6. W odróżnieniu od listy składników, litania efektów jego przyjmowania jest nadzwyczaj bogata. Suplement ma zwiększać libido, chronić wątrobę, pomóc w utrzymaniu prawidłowej wagi ciała, chronić przed zatrzymywaniem wody w organizmie, pozytywnie wpływać na układ nerwowy oraz chronić pokarmowy. Nic, tylko łykać!
Trzeba jednak być mocno naiwnym, by uwierzyć, że zioła mogą zaradzić spustoszeniu, jakie w organizmie kobiety sieje antykoncepcja. Co uczciwsi farmaceuci odradzają tego typu suplementy, mówiąc wprost że to wyrzucanie pieniędzy w błoto. – To zwykłe placebo. Dawki ziół są niewielkie. Trudno w ogóle minimalizować nimi skutki uboczne działania antykoncepcji. Można je co najwyżej łagodzić, ale to nie jest zapobieganie – mówi jedna z farmaceutek.
Bolączką wielu kobiet stosujących antykoncepcję jest przybieranie na wadze. I tutaj także stosowanie tabletek osłonowych ma znaczenie mniej więcej takie, jak stosowanie suplementów diety podczas odchudzania. Bez zmiany trybu życia, racjonalnej diety i wysiłku fizycznego, żadne tabletki nie są w stanie nikogo odchudzić.
Ciekawe opinie na temat środków osłonowych (a przy okazji skutków ubocznych antykoncepcji!) można znaleźć na rozmaitych forach internetowych, na których kobiety dzielą się swoimi doświadczeniami. Jedna z internautek, choć przyznaje, że wprawdzie nie powinna tego pisać, bo jest magistrem farmacji, a wiadomo, że im więcej klientek, tym lepiej, to jednak szczerze odradza tego typu środki. Zwłaszcza jeśli mają być remedium na spadający po antykoncepcji poziom libido. - Równie dobrze można sobie sparzyć herbatki z malinkami i się cieszyć, że pomoże. Działanie tych dwóch składników jako afrodyzjaków jest naprawdę słabiutkie i nie pomoże na obniżenie popędu spowodowane wzrostem ilości hormonów w organizmie. Poza tym wyciąg z zielonej herbaty nas nie odchudzi, jeśli utyjemy po anty. Na pewno zaś nie zam wyciąg. Poważnie, dziewczyny. Możecie sobie nakupić innych ziół, możecie to, możecie nie brać nic, Wasz wybór. Ale "cud-środek" zadziała - jeśli uwierzycie w jego skuteczność. Jedynie jednak jako placebo – pisze internautka o nicku „asiasiasia”.
Nie brak jednak „zachwalaczy” takich suplementów. I to zarówno wśród farmaceutów (co jakoś mocno nie dziwi), jak i samych klientek. Wiele z nich przyznaje, że po „asekuracji” czuły się po prostu lepiej, nie wściekały się o nic, a libido tak wzrosło, że nie wychodziły z łóżka. Zapominając całkowicie, że takie wahania bardzo często zależne są po prostu od fazy cyklu miesiączkowego, a nie od ilości zjadanych tabletek.
Sami farmaceuci najczęściej radzą, by rodzaj tabletek osłonowych powinien dopasować do stosowanej antykoncepcji lekarz ginekolog. Wprawdzie przyznają, że suplementy te nigdy nie niwelują wpływu antykoncepcji na organizm, to jednak mogą „wspomagać” i „wiele kobiet bardzo je sobie chwali”.
Prawdopodobnie, im większa "wiara", tym więcej pochwał. Fascynujące jest to, jak bardzo dążenie do ubezpłodnienia może zaślepić kobiety. Nawet pobieżna lektura rozmaitych forów internetowych pokazuje, jak bardzo może doskwierać szeroki wachlarz skutków ubocznych antykoncepcji. Irracjonalność kobiecej logiki, w myśl której kobiety faszerują się hormonami, potem narzekają na skutki owego działania, a mimo to dalej łykają pigułki to doprawdy materiał na oddzielną, wnikliwą analizę.
- Dziewczyny po co się trujecie tabletkami anty a potem szukacie jakiś "lekarstw" które niby to mają załagodzić skutki uboczne tabletek anty. Dla mnie ta "asekurella" to zwykle placebo na którym ktoś chce zbić kasę. Nawet nazwę ma taką głupkowatą. Tabletki anty są bardzo szkodliwe dla organizmu i nic to nie zmieni. Wiem cos o tym bo sama je stosowałam. Libido spadło mi do zera, tyłek poszerzył się o kilka cm, wzdęcia, żylaki. Rzuciłam to badziewie 4 lata temu. Jest tyle innych metod antykoncepcyjnych – podsumowuje zdroworozsądkowo „pomarańczowa malina”.
Po ponad czterdziestu latach faszerowania kobiet monstrualnymi dawkami hormonów, często przekraczającymi nawet kilkudziesięciokrotnie ilość naturalnie produkowaną w ich organizmach, koncerny farmaceutyczne wychodzą naprzeciw z czymś, co ma być swoistego rodzaju antidotum. I choć wielu lekarzy ginekologów popuka się w czoło na myśl o owych suplementach diety, to biznes farmaceutyczny się kręci, co można stwierdzić nawet bez wnikania w relacje łączące producentów antykoncepcji z tymi od suplementów. Zresztą, ta przewrotność cechuje całą machinę, jaką rozkręciła mentalność antykoncepcyjna. Najpierw latami łyka się tabletki, które tymczasowo (a niekiedy nawet trwale) ubezpładniają kobietę, a potem staje na głowie, żeby zapobiec skutkom tego działania i zajść w ciążę. I gdzie tu logika?
Marta Brzezińska