Wydaje się, że jednak Rosja nie zaangażuje się w jakąś otwartą interwencję przeciwko Ukrainie. Zresztą Kreml zdementował pogłoski, jakoby mieli punktowo uderzyć w pozycje ukraińskie. Czy punktowo czy nie punktowo, byłaby to otwarta interwencja jednego państwa przeciwko drugiemu, co z pewnością spotkało by się z sankcjami gospodarczymi Unii Europejskiej. Tego nie chce ani Rosja ani Unia Europejska.

Więc raczej w grę wchodzi dalsze dozbrajanie separatystów w broń np. przeciwlotniczą, stacjonarną. Widać już jakiś przełom, jeśli chodzi o dostarczanie typów broni. Wiadomo, że separatyści mają wyrzutnie rakietowe, wiadomo że mają granaty, że mają czołgi. Wiadomo już teraz, że mają – bo nie sądzę, żeby to Rosja jako wojsko rosyjskie zastrzeloło – wyrzutnie naziemne, czyli stacjonarne, przeciwlotnicze. To już jest wystarczające wyposażenie do tego, żeby z armią ukraińską długo walczyć, także pozycyjnie w niewielkich miastach jak Ługańsk i Donieck. Więc raczej będzie to dostarczanie coraz bardziej zaawansowanych typów broni separatystom, niż otwarta interwencja rosyjska. Bo separatyści walczą w większości bardzo przestarzałym sprzętem, to jest wręcz złom. Są to np. czołgi dużo starsze niż ma Polska czy podstawowe czołgi armii rosyjskiej, bardzo przestarzałe wyrzutki przeciwpancerne, jeszcze z lat 50. ub. wieku.

Zwróćmy uwagę, że separatyści zamykają się w jakby coraz mniejszym obszarze terytorialnym, który może być łatwiej broniony niż poprzednio. Utracili północną część obwodu donieckiego, ale mają właściwie cały Ługańsk i całą centralną część obwodu donieckiego, w tym główne drogi tranzytowe i główne przejścia graniczne. Możliwości dostarczenia tam broni, ludzi, sprzętu, pieniędzy są cały czas bardzo duże. Armii ukraińskiej będzie bardzo trudno przeciąć te komunikacyjne linie dostaw. Bo przecież armia ukraińska nie może w całej swojej sile tam walczyć, bo po prostu jest niesprawna. To co się teraz dzieje, to jest praktyczne zastąpienie gwardii narodowej armią regularną. Ale i ta armia jest niedozbrojona, niedoposażona i tak naprawdę w ogóle nieprzeszkolona do walki. Nie więcej niż 10 tys. żolnierzy może skutecznie brać udział w takiej batalii. Ale separatyści tak naprawdę mają niewiele mniej żołnierzy. Siły są niemalże wyrównane. To, czego nie mają separatyści, to lotnictwo. Nadrabiają to jak widać skutecznymi zestrzeleniami naziemnych wyrzutni przeciwlotniczych. Tą przewagą mogą stronę ukraińską dość łatwo zniwelować. Przełomowe jest to, że Rosja wyraźnie przestała już odbierać separatystów jako główne źródło zagrożenia na Ukrainie, bo ich skuteczność jest po prostu ograniczona. Nie udało się rozszerzyć rebelii na pozostałe regiony wschodniej i południowej Ukrainy.

Co może Rosja zrobić? Wydaje się, że rozmowy Merkel z Putinem w Rio de Janeiro przy okazji mundialu pokazują kierunek. A więc Rosja będzie próbowała włączyć Unię Europejską w wypracowanie jakiegoś rodzaju rozejmu i porozumienia. Może nie pokojowego, lecz zawieszającego walki teraz, w obecnym stanie rzeczy, kiedy jeszcze separatyci kontrolują jakkolwiek obszar miasta. Po to, żeby stworzyć jakiś rodzaj parafederacji czy jakiegokoolwiek tworu, który będzie pozwalał w ramach państwa ukraińskiego utrzymywać zarząd w Kijowie.

Plus oczywiście gaz. Pamiętajmy, że Rosja na dziś odcięła dostawy gazu. Ukraina korzysta z rezerw nagromadzonych. Starczą one do zimy, a zimą będzie musiała ten problem rozwiązać – albo kradnąc gaz, który idzie do Unii Europejskej, albo dogadując się z Rosją. Dlatego, że dostawy z Zachodu czy ze Słowacji będą za małe, żeby zaspokoić jej potrzeby. A więc jest to druga wielka broń Rosjan, która – trzeba to powiedzieć – wisi w powietrzu.

I jest jeszcze jedna broń, czyli kooperacja gospodarcza. Mnóstwo zakładów ukraińskich żyje dlatego, że sprzedaje do Rosji. Rynek europejski jest dla nich zbyt zaawansowany w tym sensie, że sprzętu takiej jakości w Europie sprzedać się nie da, da się sprzedać do Rosji.

Czyli powolutku, stopniowo, grając na tych trzech mechanizmach: gospodarczym, gazowym i militarnym, Rosja może osiągnąć więcej niż teraz, wspierając separatysów, aby mogli wyrwać i trwale odłaczyć tę część, którą teraz kontrolują od Kijowa. To jest już raczej niemożliwe, a po drugie, za mało produktywne. Także nie interwencja rosyjska, nie rozszerzenie rebelii, a raczej dostawy broni dla separatystów i wykorzystywanie nacików, obok gospodarki i obok gazu. 

Rozmawiała Emilia Drożdż