Martyna Ochnik: Dzień dobry. Kościół Katolicki zmaga się od dłuższego czasu z oskarżeniami o tolerowanie pedofilii w swoich strukturach. Hierarchom zarzuca się tuszowanie tego problemu. Na tym tle pojawiła się szokująca informacja, że ksiądz prałat Henryk Jankowski dopuszczał się praktyk pedofilskich. W geście oburzenia tym faktem kilku mężczyzn przewróciło nocą jego pomnik stojący na terenie parafii Św. Brygidy w Gdańsku. Jak Pan, także jako mieszkaniec Trójmiasta ocenia to zdarzenie wraz z towarzyszącymi mu okolicznościami?

Andrzej Gwiazda: Przede wszystkim sprawcy wywrócenia pomnika ks. Jankowskiego mieli błędną moim zdaniem motywację dla swojego czynu i wykazali się niekonsekwencją. Najważniejsza w sprawie księdza kapelana była bowiem jego współpraca z bezpieką. Tymczasem słyszymy, że główny zamachowiec na pomnik jest wielkim zwolennikiem dawnej władzy i jej organów porządkowych.

Jednak autorzy przewrócenia figury księdza Jankowskiego mówią o innej winie tego duchownego.

Mnie nie interesuje co oni myślą czy mówią. Interesuje mnie to, co robią.

Czy zatem według pan „zamach na pomnik” wpisuje się w tak częste ostatnio ataki na Kościół?

Powtórzę, że wykonawców, mówiąc najoględniej, dopadło odmóżdżenie. Jest bowiem stwierdzony fakt współpracy Jankowskiego z bezpieką. Jedyną w tym winą Kościoła jest zamilczenie tego faktu. Zatem obalenie pomnika nie jest atakiem na Kościół.

Czy stanowi więc element walki przedwyborczej? Spektakularną demonstrację środowisk zdeklarowanie antyklerykalnych?

Jeżeli już mówimy o polityce, to musimy pamiętać, że winna być ona przede wszystkim dbałością o sprawy społeczne. Tymczasem pozwoliliśmy wmówić sobie, że polityka to są najnędzniejsze zabiegi o zdobycie władzy, że to wroga rozprawa jednych przeciw drugim, że politycy to złodzieje. Kiedyś siedziałem ze starym kryminalistą, który zwierzał mi się ze swoich przemyśleń nad życiem. Stwierdził, że ujemną stroną jego profesji jest to, że każdy myśli tylko o tym jak drugiego rąbnąć w rogi; że człowiek zasypia i budzi się z myślą, kogo by oszukać, a jak samemu się nie dać. Polityka uprawiana w tym stylu to czysta gangsterka, a jej uczestnicy to swego rodzaju margines społeczny.

Definicję polityki, która najbardziej mi odpowiada sformułował Papież Jan Paweł II. Powiedział on, że polityka to troska o wspólne dobro. Taki jest źródłosłów - politicos znaczy społeczeństwo, powszechność. Czyli polityka jest zajmowaniem się sprawami powszechnymi. A myśmy odziedziczyli po komunie to co prezentowała Unia Wolności a potem Platforma Obywatelska - to, że ktoś się zajmuje polityką zaczęło brzmieć jak ciężki zarzut. Jasne jest, że każdy rozsądny człowiek zajmuje się polityką, to znaczy interesuje go przynajmniej jak mu się w społeczeństwie żyje. Pamiętam jak podczas kryzysu greckiego oglądałem w telewizji program, w którym jakiś Polak wracający z Grecji relacjonował swoje wrażenia. Powiedział, że w Grecji stwierdzenie, że ktoś nie interesuje się polityką to jak by nazwać go idiotą.

Istnieje też inna definicja polityki mówiąca, że jest to sztuka wyłudzania głosów od biednych obietnicami o obronie ich interesów przy jednoczesnym wyłudzaniu pieniędzy od bogatych obietnicami, że robić się tego nie będzie.

Niestety media wciąż utwierdzają nas w przekonaniu, że polityka to system oszustw.

W Polsce polityką w rozumieniu papieskiej definicji, tylko idioci się nie zajmują. Po trzydziestu latach od, jak to się mówi, odzyskania niepodległości Polacy po raz pierwszy wybrali rząd, który zaprzeczył tej drugiej, cynicznej definicji.

I dlatego jest atakowany, a dalej stąd można wyprowadzić wniosek, przez kogo. Atakowany jest zatem przez bandy oszustów, którym teraz trudno będzie zawrócić sprawy na stare tory.

Jest Pan optymistą i uważa że w najbliższych wyborach PiS utrwali swoją pozycję?

Jestem optymistą, bo wierzę, że Duch Święty jak chce kogoś ukarać, to odbiera mu rozum. Mam przy tym nadzieję, że może już odpokutowaliśmy na tyle, że Duch Święty zwróci nam rozum, który mieliśmy. W roku 1980 i 1981 i później Polacy wykazywali się, także przy wyborach przenikliwym myśleniem. Jak raz zagłosowali pod wpływem publikatorów, to potem już nie popełnili takiego błędu. Dopiero więc kiedy Polacy wybrali PiS, zobaczyli, że przez trzydzieści lat nurkowali w szambie.

Dziękuję za rozmowę.