Czy godzi się krytykować papieża Franciszka, nie stroniąc nawet od zarzutów o heretyckość wydawanych przez niego dokumentów? Po publikacji głośnej ,,Correctio filialis'' trwa na ten temat ożywiona dyskusja. We wrześniu grupa 62 świeckich i duchownych katolickich upubliczniła przesłany wcześniej Ojcu Świętmy dokument, w którym wylicza siedem błędów i herezji obecnych w nauczaniu adhortacji Amoris laetitia. W ciągu kilku tygodni do pierwotnych sygnatariuszy dołączyło jeszcze kilkuset dalszych. Tekst wywołał reakcje w samym Watykanie; skomentowali go między innymi kardynałowie Pietro Parolin i Gerhard Müller, obaj podkreślając konieczność dialogu.

W ostatnich dniach autorów ,,Correctio filialis'' ostro zaatakował nnie kto inny, jak włoski filozof i dawny bliski przyjaciel św. Jana Pawła II, rocco Buttiglione. Ten doskonale znany także w Polsce myśliciel uznał, że autorzy ,,Correctio'' nie próbują w ogóle toczyć z Ojcem Świętym dyskusji, ale go ,,potępiają'' wcielając się w rolę ,,sędziów''. Jego zdaniem autorzy nie zrozumieli też, co papież Franciszek miał na myśli, a zamiast podjąć taką próbuję ,,izolują Franciszka przeciwstawiając go jego poprzednikom''.

Z zarzutami przedstawionymi przez Buttiglione nie zgadza się inny włoski filozof, Claudio Pierantoni, profesor filozofii średniowiecznej na Uniwersytecie Chilijskim. Pierantoni, samemu będąc sygnatariuszem ,,Correctio'', zarzuca papieskiej adhortacji Amoris laetitia wprowadzanie ,,etyki sytuacyjnej'' zakładającej, że nie ma czynów złych samych w sobie, a o tym, czy coś jest złe czy też nie, decyduje kontekst. Stąd ,,co jest zasadniczo złe, może być dobrym wyborem, może być więc obiektywnie dobre'' - zarzuca Pierantoni. W jego ocenie wzmiankowane przez ,,Amoris laetitia'' ,,okoliczności łagodzące'' grzeszność ponownego związku rozwodników są w istocie tylko ,,maską ukrywającą etykę sytuacyjną''.

Pierantoni podkreśla też, że autorzy ,,Correctio'' nie oskarżają papieża o bycie heretykiem, bo wskazywanie na heretycki charakter jego nauczania jest czymś zupełnie innym.

Filozof podkreśla, że Amoris laetitia w otwarty sposób sugeruje, iż niekiedy Bóg może być zadowolony, iż człowiek żyje wbrew prawu Bożemu. Buttiglione uważa jednak inaczej; przytacza przykład mężczyzny, który pozostając aktywny seksualnie w nowym związku zaczął opiekować się dziećmi, porzucił narkotyki, znalazł pracę. Z niego, mówi Buttiglione, Bóg będzie w pewnej mierze zadowolony, widząc, że się poprawił. Według Pierantoniego jednak Amoris laetitia sugeruje, że Bóg może być zadowolony nie tylko z elementów poprawy, ale także z faktu łamania prawa w postaci utrzymywania kontaktów seksualnych z partnerem w nowym związku. 

Polski tekst Amoris laetitia mówi dosłownie:

Sumienie może jednak uznać nie tylko to, że dana sytuacja nie odpowiada obiektywnie ogólnym postanowieniom Ewangelii. Może także szczerze i uczciwie uznać to, co w danej chwili jest odpowiedzią wielkoduszną, jaką można dać Bogu i odkryć z jakąś pewnością moralną, że jest to dar, jakiego wymaga sam Bóg pośród konkretnej złożoności ograniczeń, chociaż nie jest to jeszcze w pełni obiektywny ideał. W każdym razie pamiętajmy, że to rozeznawanie jest dynamiczne i zawsze powinno być otwarte na nowe etapy rozwoju i nowe decyzje pozwalające na zrealizowanie ideału w pełniejszy sposób.

Niezależnie od tego, kto rację ma Buttiglione, czy też Pierantoni, sam fakt istnienia tak poważnego sporu wskazuje jasno, że Amoris laetitia wymaga jakiegoś wyjaśnienia. Tekst w obecnej formie jest dla wielu nieczytelny i sprawający wrażenie heretyckości. Dla dobra Kościoła należy ten stan rzeczy zażegnać i o to też proszą tak atakowani autorzy ,,Correctio filialis''.

mod/lifesitenews, fronda.pl