Amerykański żołnierz został w niedzielę aresztowany po tym, gdy otworzył ogień do cywilów w południowej prowincji Kandahar. Zginęło 16 cywilów, w tym dziewięcioro dzieci i trzy kobiety; około 30 osób zostało rannych. Sąsiedzi i krewni ofiar masakry w wiosce w prowincji Kandahar mówią, że amerykańscy żołnierze zjawili się około 2 w nocy. Weszli do ich domów i otworzyli ogień. „Widziałem wszystkich moich jedenastu krewnych zabitych, w tym moich dzieci i wnuków” - mówi przez łzy Reuterowi Haji Samad. Tłumaczy, że przeżył, bo dzień wcześniej opuścił wioskę. Mężczyzna opowiada, że całe ściany w jego domu były poplamione krwią. Według świadków Amerykanie wylali chemikalia na ciała i spalili je”- informuje TVN24.  W komunikacie Białego Domu Obama nazwał napaść amerykańskiego żołnierza "tragicznym i szokującym" wydarzeniem, które - podkreślił - nie ma nic wspólnego z charakterem amerykańskiej armii. Przypomniał też o "głębokim szacunku USA dla Afgańczyków i więzi łączących oba kraje". Pentagonu Leon Panetta telefonicznie złożył kondolencje prezydentowi Afganistanu Hamidowi Karzajowi. Oświadczył też w komunikacie, że "potępia ten akt przemocy i jest zszokowany i zasmucony faktem, że przypuszczalnie popełnił go członek amerykańskiej armii, który w oczywisty sposób działał poza wiedzą dowódców". Podkreślił, że podejrzany jest już w areszcie, a śledztwo jest w toku. Prezydent Karzaj w reakcji na doniesienia z Kandaharu stwierdził, że "popełniona zbrodnia była morderstwem z premedytacją" i zażądał natychmiastowych wyjaśnień od USA.


Miejmy nadzieję, że za to co zrobili „żołnierze”, rząd USA ukarze ich odpowiednio. Dożywociem albo nawet karą śmierci. Jednak przykładne ukaranie morderców, którzy nie są godni nosić munduru US-Army nie zmieni tego, że ich działania mogą wpłynąć na losy operacji. Po raz kolejny amerykańscy żołnierze nie wytrzymują napięcia. Tym razem dokonali oni jednak masakry. Wcześniej popełnili haniebny czyn i oddali mocz na zwłoki Afgańczyków. Spalili również Koran. To wszystko pokazuje nie tylko ignorancję Amerykanów, którzy takimi gestami niszczą cały sens tej operacji (a wojna NATO w Afganistanie była uzasadniona mocniej niż wojna Iraku), ale również coraz gorszą kondycję psychiczną młodzieńców w armii. Takie pęknięcie nie zawsze jest winą żołnierza. Może jednak winne jest szkolenie? A może cywilizacja przemocy powoduje, że żołnierze zakładają mundur i myślą, że są w grze „Call of duty”? Niestety takie masakry powodują, że możliwy pokój z Talibami staje się niemożliwy. I przyznają to już nawet republikańscy jastrzębie. „Jest coś zasadniczo złego w naszym podejściu do całego regionu i sądzę, że staje się ono coraz gorsze, a nie lepsze”- zauważył republikański kandydat na prezydenta Newt Gingrich. ”Sądzę, że ryzykujemy życie młodych mężczyzn i kobiet w misji, która - szczerze mówiąc - nie jest wykonalna” - dodał. Afganistan jest dziś krajem bardziej wolnym i zmierzającym do cywilizacyjnych standardów niż podczas krwawego reżimu talibów. Afgańczymy mają zapewnione podstawowe prawa człowieka (kobiety mogą m.in.  korzystać z Internetu, chodzić do szkoły i brać udział w życiu społecznym) i bez wątpienia żyje im się lepiej niż przed 2001 rokiem. Mimo tego, że Afganistan jest bardzo daleki od normalności, to nawet Kabul zmienia się nie do poznania. Niestety wycofanie się wojsk NATO i US-Army może spowodować dokładnie to samo co stało się w Wietnamie, gdzie po tchórzliwej ucieczce Amerykanów, komuniści dokonali ludobójstwa Wietnamczyków z Południa. Niestety rola światowego hegemona łączy się z odpowiedzialnością za pokój na świecie. Mam nadzieję, że administracja obecnego prezydenta to rozumie. Oby Barack Obama populistycznie przed wyborami nie zdecydował się na drastyczne kroki, które doprowadzą Afganistan na skraj przepaści, który spowoduje kiedyś kolejny 9/11.

 

Łukasz Adamski

 

Onet.pl/tvn24/Fox News