Arcybiskup Henryk Hoser odnosi się do współczesnego problemu kryzysu ojcostwa. 

- Straciliśmy z oczu Boski model ojcostwa. Nie mamy się na kim wzorować, stąd pomieszanie ról – kobiet i mężczyzn, ojców i matek – mówi duchowny.

Przywołuje list św. Pawła do Efezjan, w którym jest mowa o tym, że to „Bóg jest źródłem wszelkiego ojcostwa na ziemi.”

-Jeśli się w Niego wpatrujemy, wiemy, na czym to ojcostwo polega. - dodaje arcybiskup.

Podkreśla, że Bóg jako Ojciec jest „sprawiedliwy, ale i miłosierny.”

- Miłosierny ojciec czeka na powrót dziecka do domu, podejmuje to, co było w nim złe, i potrafi to przekuć w dobro. Ziemski ojciec też ma być odpowiedzialny za życie, którego jest współautorem. Ojciec powinien zawsze bronić życia i robić wszystko, by się ono rozwijało i przyjmowało coraz dojrzalsze formy oraz dorastało do doskonałości. - mówi abp Hoser.

Zaznacza również, że niestety taki model ma się nijak do „antykoncepcji, a nieraz nawet do aborcji, do której skłania lub zmusza swoją żonę.”.

Abp Hoser krytykuje również postawy wielu mężczyzn.

- W sprawach życia codziennego ojciec bierze pełny udział i podejmuje współodpowiedzialność. Nie znika, nie zostawia żony z domem na głowie i z problemami wychowawczymi dzieci, podczas gdy sam ucieka w pracę lub preteksty nieobecności. Ojcostwo to zadanie stałe, wierne i dożywotnie.

Pytany o stwierdzenie papieża Franciszka, że dzisiejsze społeczeństwo jest „społeczeństwem bez ojców”, odpowiada:

-Znamy z historii ojców nieobecnych – takich, którzy zginęli na wojnie, w powstaniu, przy pełnieniu obowiązków zawodowych czy społecznych. Umarli za kraj i za rodzinę. Oni byli żywi w kulcie rodzinnym, emanowali na dzieci przymiotami, które je kształtowały. To była nieobecność pozytywna. - mówi.

-Gorsza jest nieobecność moralna, psychiczna, duchowa. Ona jest śmiercionośna dla rodziny. Ojcowie, którzy wracają późno do domu, bo na pierwszym miejscu stawiają przesadną samorealizację, a zapominają o rodzinie, to dezerterzy. Ojciec, który w dziecku widzi konkurencję wobec swojej żony, jest niedojrzały, to mąż zdziecinniały. Ustawia się w pozycji dziecka swojej żony, zamiast służyć jej oparciem. - dodaje.

Jednak podkreśla również rolę, jaką pełni wiele żon i matek:

- Bywa i tak, że matka obsadziła wszystkie role w rodzinnym teatrze i ojcu pozostało już tylko wyrzucanie śmieci. Dojrzały mężczyzna umie się temu sprzeciwić i wywalczyć dla siebie godne miejsce aktywnego, odpowiedzialnego ojca i małżonka. - mówi.

KZ/Idziemy.pl