Bardzo głośnie w tej sprawie wspierając zakaz wypowiadają się Wanda Nowicka i Robert Biedroń, bardzo aktywni zwolennicy aborcji. Dla nich zabijanie ludzi nienarodzonych powinno być legalne i łatwo dostępne. Środowisko zwolenników aborcji nie chce ujawniania metod uśmiercania, a organizacja, której Nowicka przewodziła, oprotestowywała wystawy pokazujące zabijanie nienarodzonych na zdjęciach.

Trudno również w wysokonakładowych mediach znaleźć dyskusje o tym, czy poczęte dziecko z zespołem Downa zabijane w 22 czy 24 tygodniu życia czuje ból czy nie. Podobnie rząd, politycy, ustawodawcy, którzy głosują nad projektami ustaw aborcyjnych, nie chcą poszerzyć swojej wiedzy o torturowaniu dzieci w aborcji. Rzecznika Praw Dziecka czy Ministra Zdrowia nie interesuje, ile takie dziecko cierpi i czy to jest humanitarne. Wielu ludzi opowiada się za aborcją, nie mając o niej zbyt wielu informacji. Może media dla zachowania rzetelności zaczną się przyglądać tym metodom zabijania? Wtedy akceptowalność aborcji wśród dziennikarzy spadnie jeszcze bardziej, gdyż proaborcyjni dziennikarze, którzy ją widzieli, zweryfikowali swoje poglądy w tej materii. Może również media zaczną przyglądać się obiektywnie aborterom i lobby, które za nimi stoi?

Wtedy być może dowiedzą się, że wrażliwość tych ludzi została całkowicie wypaczona i skostniała. Z wypowiedzi niektórych wynika, że po wielu latach zabijania, nie czują już nic złego rozrywając nienarodzone dzieci na kawałki, a na ten temat potrafią nawet żartować. Nie czują się również winni śmierci kobiet, które zabili wykonując na nich aborcję (to powinno być istotne dla feministek).

A wrażliwość to ważna cecha człowieka, którą warto pielęgnować. Jednak tylko wtedy, kiedy jest autentyczna, niewypaczona i wolna od manipulacji. Wrażliwość zawodowych aborcjonistów oburzających się na rytualny ubój zwierząt do takich nie należy. Jest sztuczna i na pokaz.

Z wrażliwością niezawodowych obrońców zwierząt nie musi być aż tak źle. Niektórzy z nich, choć wrażliwi na cierpienie istot żyjących, zostali oszukani aborcyjną propagandą. Może przykład jednego z aborterów, który znęcał się nad zwierzętami, pomoże im dotrzeć do prawdy i uwolnić wrażliwość od proaborcyjnej manipulacji?

Dr LeRoy Carhart, celebryta w świecie aborcjonistów, ma na koncie wiele zabitych dzieci na krótko przed ich urodzeniem oraz śmierć kobiety, za zabójstwo której nie czuje się odpowiedzialny. Zhańbił się również złym traktowaniem swoich zwierząt. W 1992 r. w „Bellevue Leader”, lokalnej gazecie z Nebraski, pojawił się artykuł, w którym czytamy, że 4 z 11 jego koni wraz z dwoma psami musiały zostać skonfiskowane. Przedstawicielka organizacji zajmującej się zwierzętami weszła na posesję  Carharta po anonimowym zawiadomieniu o zaniedbaniu bez nakazu sądowego, gdyż była przekonana, że grozi im śmierć głodowa. Carhart nie przejmował się zwierzętami, ani informacjami na ich temat, bo nie odpowiadał na próby kontaktu w tej sprawie. Cztery konie były „w różnym stanie zaniedbania”, niektóre były tak wygłodzone, że ich żebra były widoczne lub wychodziły im przez skórę (zagładzanie to jedna z metod zabijania dzieci urodzonych żywych w aborcji). Siano, które rzadko podawano im do jedzenia, było kiepskiej jakości. Jeden z koni znajdował się w brudnej stajni pełnej odchodów. http://abortionwiki.org/images/e/e7/CarhartHorses.pdf

Tak, to rzeczywiście jeden przykład sprzed 20 lat i nie pokazuje oczywiście, że aborterzy męczą zwierzęta. Może być nawet przeciwnie i mogą być dla nich milsi niż dla ludzi (umiłowanie zwierząt było np. charakterystyczne dla nazistowskich zbrodniarzy). Piszę o tym nie po to, żeby udowodnić tezę, że ten, kto zabija ludzi będzie zabijał zwierzęta, ale aby wypróbować sumienia i wrażliwość niezawodowych obrońców zwierząt. Kto wie, może jeden z nich zainteresuje się bliżej aborcją i w końcu pozna o niej prawdę.

Film o tym, jak Carhart dowcipkuje o zabijaniu dzieci nienarodzonych w trzecim trymestrze można zobaczyć tutaj: http://www.liveaction.org/inhuman/investigation-4-carhart/

Natalia Dueholm