W zeszłym tygodniu irlandzki parlament przyjął w pierwszym czytaniu większością głosów ustawę, która zezwala na aborcję w przypadku zagrożenia życia matki. Jednak powodem do dokonania aborcji mają być także myśli samobójcze kobiet, co budzi największy sprzeciw katolickich biskupów Irlandii. Kilku posłów rządzącej partii Fine Gael domagało się, by zapis o samobójczych myślach został z ustawy usunięty, ale partyjne władze twierdzą, że to niemożliwie.

 Za kilka dni odbędzie się decydujące głosowanie w tej sprawie. Tego typu aborcja jest wprawdzie oficjalnie legalna już od 1992, jednak z powodu licznych kontrowersji, regulacja praktycznie nie funkcjonuje. Od 2010 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu naciska na rząd Irlandii, by sprecyzował prawo i umożliwił jego autentyczne stosowanie. Obecna sytuacja ma jakoby naruszać prawa człowieka irlandzkich kobiet.

Silny opór przeciw obowiązującemu prawu wybuchł w październiku 2012 roku. Wówczas indyjska imigrantka zmarła z powodu zakażenia krwi po tym, jak lekarze odmówili przeprowadzenia aborcji.

Irlandzcy biskupi domagają się uchylenia partyjnego przymusu głosowania w tej „zasadniczo moralnej kwestii”. Dzień po ubiegłotygodniowym głosowaniu, czterech posłów rządzącej partii zostało z niej wyrzuconych po tym, jak sprzeciwili się ustawie liberalizującej aborcję. Jednak wczoraj minister sprawiedliwości z ramienia rządzącej partii zaznaczył, że ma nadzieję, iż wszyscy zagłosują zgodnie z nakazem – niesubordynowanym grozi wyrzucenie z partii.

Łatwo się domyślić, że ustawa w obecnej postaci, przy odpowiedniej woli lekarza umożliwi aborcję praktycznie „na życzenie”.

Jeżeli prawo wejdzie w życie, stanie się to wbrew woli mieszkańców Irlandii, którzy w 2002 roku w referendum opowiedzieli się przeciw liberalizacji prawa.

PCh/katholisch.de/irishtimes.com