- „W społeczeństwie zawsze były siły, które nas do cna nienawidzą”
- podkreślił duchowny.
Wskazał, że dziś te siły doszły w Izraelu do władzy. Wymienił ministra ds. narodowego bezpieczeństwa Itamara Ben-Gvira, który przed laty był adwokatem podpalaczy benedyktyńskiego klasztoru w Tabdze. Stając wówczas przed sądem jako prawnik, przyszły członek izraelskiego rządu nie ukrywał niechęci do chrześcijan, wprost obrażając wyznawców Chrystusa.
- „Jestem prawie codziennie opluwany. Kiedy przyjechałem tu 20 lat temu, działo się tak może raz na pół roku”
- relacjonuje benedyktyn.
Wskazał, że chrześcijanie w Jerozolimie oczekują ratunku ze strony Stolicy Apostolskiej albo Unii Europejskiej. Z żalem przyznał jednak, że społeczność międzynarodowa nie reaguje na to cierpienie. Zwrócił uwagę na sytuację w Niemczech, gdzie panuje paniczny lęk przed urażeniem Izraela.
- „Moim zdaniem solidarność z Izraelem nie oznacza solidarności z rządami, ale ze wszystkimi obywatelami tego kraju, a to obejmuje również chrześcijan”
- podkreślił.