Jak relacjonuje Wirtualna Polska, kolumna prezydencka opuściła wczoraj Pałac po godz. 18. Prezydent Andrzej Duda udał się do Belwederu na spotkanie z przedstawicielami białoruskiej opozycji, o którym wiedziało kierownictwo MSWiA.

- „To wtedy policjanci dostali sygnał, że mogą wejść do gmachu prezydenta”

- czytamy w artkule Sylwestra Ruszkiewicza.

Wedle informacji serwisu, „prezydenckie pomieszczenia były obserwowane przez funkcjonariuszy przy pomocy lornetek”.

- „Nie byłoby całej akcji bez współpracy z SOP”

- zaznacza informator portalu.

To właśnie funkcjonariusze dbający o bezpieczeństwo głowy państwa mieli najpierw poinformować, że prezydent jest już w Belwederze, a następnie wpuścić do Pałacu policjantów.

- „Zgodę musiał wydać szef prezydenckiej ochrony obiektu i dowódca zmiany, a jemu wydał polecenie jeden z komendantów”

- wyjaśnia źródło.

Polecenia dowództwu SOP wydawało MSWiA. Wedle ustaleń portalu, z kierowanym przez Marcina Kierwińskiego resortem mógł współpracować w tym zakresie były szef ochrony Andrzeja Dudy, wiceszef SOP ppłk Bartosz Hebda lub komendant SOP gen. Radosław Jaworski.

- „Niewykluczone, jak twierdzą nasze źródła, że Jaworski - dzięki tej akcji - pozostanie na stanowisku szefa SOP, choć został komendantem za rządów PiS”

- podaje red. Sylwester Ruszkiewicz.

Znający rozkład pomieszczeń funkcjonariusze SOP mieli wskazać policjantom pomieszczenie, w którym przebywali posłowie Kamiński i Wąsik.  

Wirtualna Polska, powołując się na swoje nieoficjalne ustalenia wskazuje również, że „przy policyjnej akcji zatrzymania byłych ministrów z rządu PiS nieformalnie współpracował były Komendant Stołeczny Policji gen. Michał Domaradzki, a obecnie dyrektor Stołecznego Centrum Bezpieczeństwa podlegającego pod Ratusz Rafała Trzaskowskiego”. To informacja ciekawa w kontekście zdarzenie, które utrudniło prezydentowi powrót do Pałacu. Jak relacjonowała szefowa Kancelarii Prezydenta, zdecydował on o powrocie natychmiast, kiedy został poinformowany o działaniach policji. Powrót opóźnił jednak autobus, który zablokował wyjazd prezydenckiej kolumny. Rzeczniczka warszawskiego ratusza Monika Beuth-Lutyk poinformowała, że autobus zastawił prezydencką kolumnę w wyniku awarii.

- „Co ciekawe, to do Domaradzkiego jako szefa Stołecznego Centrum Bezpieczeństwa trafiają wszystkie raporty z awarii autobusów miejskich. Ten z awarii autobusu linii 180 przed Belwederem również trafi do niego na biurko”

- zauważa Wirtualna Polska.

W ocenie współpracowników prezydenta, awaria nie była przypadkowa. To stanowisko podziela źródło WP przedstawiane jako „oficer służb”.

- „Nie dziwię się, że nikt się teraz nie przyznaje do akcji z autobusem. Trudno jednak uwierzyć, że był to przypadek”

- powiedział informator.