Teologiczna wymowa Antychrysta w Apokalipsie św. Jana jest skojarzona z symbolem elementu płynnego. Bestie, jedna po drugiej, wyłaniają się z morza. Płynność stała się kluczem hermeneutycznym opisu obecnego postmodernistycznego świata. Obecnie dokonuje się nieunikniony proces zmian modeli kulturowych, struktur i zachowań społecznych, które powodują, że styl życia, relacje, organizacje, system produkcji, wartości i środki komunikacji mają już niewiele wspólnego z ich odpowiednikami z przeszłości. Dzisiejsze społeczeństwo jest płynne, a dokładniej ‒ rozlane. Zmierza w kierunku zindywidualizowania podmiotów i rozwodnienia istoty.

 

ZAŚLEPIENI

 

Płyny, w odróżnieniu od ciał stałych, nie zachowują swojej formy, ale przyjmują kształt naczyń, do których trafiają, zawsze gotowe się zmienić w zależności od wpływu otoczenia. Właśnie te tymczasowe wpływy powodują, że ich postać pozostaje taką tylko przez chwilę. To, co do niedawna uznawane było za coś stałego i solidnego, na naszych oczach ulega rozpuszczeniu. Nie ma już tego, kto prowadzi i kto daje się prowadzić. Wszystko w życiu staje się grą hazardową. Jeśli liczy się na jakąś rekompensatę, należy po nią sięgnąć natychmiast. Cokolwiek może zaoferować mi życie, niech da mi to tu i od razu, w jednej chwili. Kto wie, co może zdarzyć się jutro? Odwlekanie nagrody straciło swój powab. Ludzie są dziś samotni i niejako skazani na samych siebie. Łatwo nimi zarządzać, łatwo ich zagospodarować, wyposażyć w kod kreskowy i PESEL, poddać szczepieniom, odwrócić ich uwagę od nieba i życia wiecznego, a skoncentrować na doraźnej korzyści. Poczucie pustki jest przenikliwe. Łączy się z niecierpliwą tęsknotą – nie wiadomo, za kim lub za czym.

 

Moce Antychrysta mają związek z płynnością i powietrzem, wymiarem morskim i przestrzennym. Siły morskie i powietrzne są najtrudniejsze do opanowania. Moce Antychrysta stamtąd atakują oparty o skałę bastion stabilności, jakim jest Kościół. Przestają mieć znaczenie słowa wyryte na tablicach kamiennych, wielkie osobowości i materia sakramentu. Zwiększa się siła nośników morskich i powietrznych: fal, bitów, trendów. Informacja i finanse – oto potęga Antychrysta. Kościół po raz pierwszy staje wobec prawdziwej jego natury. Wcześniej był atakowany przez ziemskie, wymierne władze, które usiłowały go przegnać z jakiegoś terytorium lub pozbawić wpływu. Zostawiliśmy za plecami krwawe totalitaryzmy, które zrodziły wielu męczenników, świadków wiary. Krew męczenników okazała się posiewem chrześcijan. Względem tych jawnych, buntowniczych, prometejskich sił Kościół spełnił rolę katechonu. Teraz nadeszła epoka Epimeteusza – „wstecz myślącego”. To jeden z tytanów z mitologii greckiej. Mimo ostrzeżeń ze strony swego brata Prometeusza poślubił Pandorę. Za jej namową otworzył puszkę, sprowadzając na ludzkość potworne nieszczęścia.

 

NOWY HUMANIZM ANTYCHRYSTA

 

Antychryst ma twarz pojednawczą, jest „uśmiechniętym trucicielem”. Wnosi do Kościoła wiele humanistycznych wartości i organizuje akcje dobroczynne, lecz jednocześnie czyni wszystko, by samym sobą zakryć prawdziwego Chrystusa. Pod jego wpływem Kościół traci swą wyjątkową oryginalność: przestaje głosić kerygmat o Ukrzyżowanym, wstaje z kolan, ignoruje Najświętszy Sakrament, za to angażuje się chętnie w walkę z nierównościami, cierpieniem, zanieczyszczeniem środowiska i efektem cieplarnianym. Mówi o powszechnym braterstwie mieszkańców matki Ziemi oraz angażuje swe siły w powszechny projekt edukacyjny, nowy humanizm. Chrystus przestaje być Alfą i Omegą. O ile jeszcze jest wzmiankowany, służy raczej za pretekst do zajęcia się innymi tematami. Im bardziej Kościół pozwoli wypłukać z siebie nadprzyrodzoną substancję, tym mniej będzie w stanie sprostać powinności bycia „znakiem sprzeciwu” wobec dotkniętego globalną duchową obojętnością świata. Antychryst przenika Kościół, by go pozbawić mocy katechonu, siły powstrzymania ukazania się człowieka nieprawości. Cywilizacja Antychrysta narasta. Dzięki nowym możliwościom technologicznym ludzie stają się silniejsi, ale wcale nie lepsi. Nic tak nie niszczy człowieka, jak wzrost jego mocy, która nie idzie w parze ze wzrostem dobroci.

 

Jednak nasz Pan Jezus Chrystus wielkiego niegodziwca „zgładzi tchnieniem swoich ust” [2 Tes 2, 8]. W tym względzie potrzebujemy ścisłej współpracy ze świętymi oraz wielkiego błagania o nowych ludzi, którzy nauczyli się iść pod prąd, którzy swą uległą i pokorną ufnością okazywaną Zmartwychwstałemu są w stanie stawić opór mrocznym obszarom naszego świata i Kościoła.

W Kościele istnieją dwa elementy nie do pogodzenia, a zarazem nierozdzielne: tymczasowość i wieczność, ekonomia i eschatologia. Gdy w chrześcijańskim działaniu, myśleniu, aspiracjach eschatologia przygasa, element tymczasowości i światowości nie tylko bierze górę, ale wręcz wszędzie boleśnie się panoszy. Kościół w imię swego nadprzyrodzonego powołania i przeznaczenia musi nieustannie wyrzekać się „światowości”. Odwracać się od sondaży i ekspertów, a zwracać twarz ku świętości. O wszystkim rozstrzygnie to, czy w naszym myśleniu i działaniu dążyć będziemy do bycia szczęśliwymi mieszkańcami Ziemi, czy też odkupionymi w Chrystusie obywatelami nieba. Wysiłek polega na czujności, by nie zgubić tego bezcennego azymutu.

 

 

Papież Jan Paweł II niejednokrotnie powtarzał, że „Kościół dzisiejszy nie potrzebuje nowych reformatorów. Kościół potrzebuje nowych świętych”. Kluczową kwestią dla Kościoła uwikłanego w globalny kryzys duchowy ludzkości zdaje się to, czy są w nim święci gotowi dokonać czegoś nowego i żywego. Inaczej, bez owego radykalnego wezwania do świętości, „Kościół odzwierciedli ducha epoki”.

 

Fragmenty pochodzą z książki ks. Roberta Skrzypczaka „Między Chrystusem a Antychrystem”, Wydawnictwo Esprit