Niemiecki dziennikarz najwyraźniej sprowokował Melnyka, a ten połknął haczyk. Tilo Jung wspomniał bowiem o masakrach, jakich w latach 1943-44 na ludności polskiej dokonywali Ukraińcy z UPA.
Melnyk odpowiedział:
– Tak, i podobne masakry dokonywane były przez Polaków na Ukraińcach, dziesiątki tysięcy. Trwała wojna.
– Nie ma dowodów na to, że oddziały Bandery wymordowały setki tysięcy Żydów. Bandera nie był w to zaangażowany. (...) Gdyby był zbrodniarzem wojennym, byłby sądzony po wojnie przez trybunał w Norymberdze, ale nic takiego się nie zdarzyło – dodał ukraiński dyplomata.
Padł też temat mordowania Żydów poruszony przez niemieckiego dziennikarza.
– Nie chodzi o to, czy Bandera zabijał Żydów osobiście. Ale są dowody, że robili to jego ludzie – mówił Jung.
– Nie ma żadnych dowodów na to. I dlatego nie będę się od tego odcinać – odparł Melnyk.
Po skandalicznej wypowiedzi ambasadora Ukrainy w Niemczech Andrija Melnyka polski MSZ zareagował natychmiast, aczkolwiek łagodnie. - „Polska i Ukraina wspólnie muszą stawić czoła zarówno próbom prowokacji, jak i brakowi rozwagi i odpowiedzialności” – napisał Zbigniew Rau na Twitterze.
Po tym jak Melnyk zaczął brnąć dalej w propagandę pisaną przez Stalina, przyszedł też czas na ostrą odpowiedź. Padała ona z ust wicepremiera i szefa polskiego resortu obrony Mariusza Błaszczaka.
- Takie wypowiedzi, jak ambasadora Ukrainy w Niemczech Andrija Melnyka, służą Kremlowi, a nie wolnemu światu - stwierdził Błaszczak. - Rząd ukraiński powiedział, co należy. Minister spraw zagranicznych powiedział, co należy. Trzeba reagować, kiedy takie informacje są rozpuszczane - dodał.
Po natychmiastowej reakcji szefa polskiej dyplomacji Zbigniewa Raua, od słów Melnyka niezwłocznie odcięło się ukraińskie MSZ. Rząd Ukrainy oświadczył, że wypowiedź ich ambasadora w Niemczech jest "jego osobistym zdaniem i nie odzwierciedlają stanowiska" ukraińskiej dyplomacji. W oświadczeniu podkreślono, że stosunki między Ukrainą a Polską są obecnie w szczytowym momencie, a Ukraina jest Polsce wdzięczna za bezprecedensowe wsparcie w walce z rosyjską agresją.
- Nic nas nie dzieli, bo zarówno w Kijowie, jak i w Warszawie jest pełne zrozumienie potrzeby zachowania jedności w obliczu naglących zagrożeń – czytamy w oświadczeniu MSZ Ukrainy.
O słowa Melnyka na antenie Polskiego Radia został zapytany minister Błaszczak, który nie krył zdumienia wypowiedzią ukraińskiego dyplomaty. Szef polskiego MON stwierdził, że słowa ambasadora Ukrainy w Berlinie były niedopuszczalne i nieakceptowalne.
- Zastanawiam się, na ile ambasador Ukrainy w Berlinie stał się użytecznym idiotą Kremla, na ile są to jego przemyślenia – powiedział Błaszczak, dodając że Polska zdecydowanie woli „sąsiadować z Ukrainą, a nie z Rosją".
- Najważniejsze jest to, że te słowa zostały potępione przez przełożonego ambasadora, czyli przez ministra spraw zagranicznych Ukrainy – dodał Błaszczak.
- Rząd ukraiński powiedział, co należy. Minister spraw zagranicznych powiedział, co należy. Trzeba reagować, kiedy takie informacje są rozpuszczane. Należy się zastanowić, komu służą. Niewątpliwie takie wypowiedzi służą Kremlowi, a nie wolnemu światu – podkreślił wicepremier i szef MON Mariusz Błaszczak.
Sprawę tę w poniedziałek komentuje niemiecki „Bild” i powołując się na źródła w Kijowie ujawnia, że Melnyk jeszcze przed jesienią zostanie przeniesiony z Niemiec do MSZ na Ukrainie, gdzie – czytamy – miałby zostać wiceministrem spraw zagranicznych.
Na razie do informacji tych nie odniósł się ani ukraiński resort dyplomacji ani sam Melnyk.
- Andrij Melnyk jest bardzo ceniony w Kijowie za swoją pracę – miał powiedzieć „Bildowi” przedstawiciel ukraińskiego rządu.