Donald Tusk podczas konferencji prasowej 15 stycznia chwalił się, że ma „dobrą wiadomość”.
W opinii lidera Platformy Obywatelskiej była nią złożona przez niego deklaracja projektu ustawy wprowadzającej dostępność bez recepty preparatu „dzień po”.
Preparat powodujący również de facto aborcję farmakologiczną, Tusk nazwał wówczas „produktem leczniczym”.
Dziś w Sejmie złożony został zapowiadany przed ponad dwoma tygodniami przez prezesa rady ministrów rządowy projekt w tej sprawie.
Projekt został skierowany do Biura Legislacyjnego Kancelarii Sejmu.
W zapisach projektu czytamy, że „średni wiek rozpoczęcia cyklu menstruacyjnego dla dziewcząt w naszym kraju wynosi 12,5 lat”, a „dopełnienie procesu dojrzewania biologicznego i swego rodzaju uzyskania równowagi hormonalnej trwa jeszcze średnio około 2 lat”, więc „zakończenie okresu dojrzewania płciowego, czyli osiągnięcie wieku rozrodczego przez dziewczęta, jest osiągane średnio około 15. roku życia”.
W związku z tym projektodawcy próbują w przekonywać, że „moment ukończenia 15. roku życia powinien stanowić optymalną cezurę czasową dla umożliwienia nabywania omawianych środków antykoncepcyjnych bez recepty”.
Zdaniem projektodawców „stosowanie antykoncepcyjnych produktów leczniczych jest wskazane dla osób w wieku rozrodczym”.
Jednocześnie autorzy projektu ustawy przyznają, iż „należy zakładać, że jednym z możliwych scenariuszy będzie zainteresowanie, do pewnego stopnia, tego rodzaju środkami ze strony osób, które nie powinny ich w ogóle stosować ze względu na nieosiągnięcie dojrzałości płciowej”.
Według projektodawców „nie ma potrzeby zastosowania w projektowanej ustawie przepisów przejściowych”.
Projektowana ustawa ma wejść w życie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia, wówczas powodujący również de facto aborcję farmakologiczną preparat EllaOne (Ulipristali acetas) będzie w Polsce dostępny już dla 15-letnich dziewcząt. Dla porównania te same 15-latki nie będą mogły legalnie kupić w naszym kraju napojów energetyzujących.