Rząd przyjął projekt budżetu bez deficytu na rok 2020. Dochody i wydatki państwa polskiego mają wynieść w przyszłym roku po 429,5 mld zł. To oznacza, że nie będziemy musieli pożyczyć ani złotówki.

Po raz pierwszy w historii wolnej powojennej Polski rząd nie będzie działać na kredyt, czyli kosztem przyszłych pokoleń. Według premiera Mateusza Morawieckiego zadłużenie sektora finansów publicznych spadnie w przyszłym roku o 1,5 proc. PKB w porównaniu z rokiem obecnym. W tym roku deficyt ma wynieść 28,5 mld zł.

W ubiegłym roku wyniósł 10,4 mld, w roku 2017 - 25,4 mld, a w roku 2016 - 46,2 mld. To prawie tak samo dużo jak w roku 2010, gdy wyniósł 44,6 mld, lub w 2013, gdy wyniósł 42,2 mld zł.

Zadłużenie sektora finansów publicznych od lat szybko rośnie. W latach 2008-2015 wzrosło z 598 mld zł do 877 mld zł. Obecnie wynosi już 984 mld zł. Gdyby w przyszłym roku znowu wzrosło, to mogłoby przekroczyć granicę biliona złotych. W przyszłym roku deficytu jednak nie będzie, więc granicy biliona nie przekroczymy. Według opozycji to w dużej mierze dzięki przekształceniu aktywów w OFE. Pieniądze Polaków zgromadzone w OFE trafią na indywidualne konta emerytalne. Będzie temu towarzyszyć opłata przekształceniowa, która w ciągu dwóch lat da budżetowi 20 mld złotych.

Plan budżetu na rok 2020 zakłada, że wydatki wzrosną o 13 mld zł. Tymczasem już tylko z powodu rozszerzenia programu 500+ będą znacznie większe. Rząd zakłada po prostu wysokie wpływy. Jednym ze źródeł, obok opłaty z przekształcenia OFE, jest też zniesienie limitu składek na ZUS, które ma przynieść 6 mld zł wpływów budżetowych. Nie jest jednak przesądzone, czy to rozwiązanie wejdzie w życie w roku 2020.

bsw