Nowy rok, święta i znowu z rosyjskiego Internetu płyną do nas życzenia: „Radości ludziom i śmierci wrogom”. Autorką jest fanatyczna rosyjska nacjonalistka Maria Katasonowa.

„Zwycięstwo będzie po naszej stronie, a jeżeli będziemy przegrywać to… zniszczymy cały świat” – dodaje przebrana za zmilitaryzowaną Śnieżynkę dziewczyna, słodko robiąc ręką wielkie kółko. Zawsze widać, że jest jakieś wyjście. Jak nam nie pójdzie w szachach - można przecież wywrócić szachownicę. Rosja przegrywa nie tylko w „Noworosji”, ale przede wszystkim gospodarczo. Niegdyś amerykański senator John McCain nazwał Rosję stacją benzynową z głowicami atomowymi. Dochody stacji spadają i jak dalej pójdzie grozić jej będzie kompletne bankructwo. I co wtedy? Na złość też „zniszczymy cały świat” – tych wszystkich kierowców, którzy niech chcą kupować naszej drogiej benzyny? 

Niektórzy Rosjanie, szczególnie ci związani z Kremlem, cierpią na atomowy fetyszyzm i lubią mówić o atomowej zagładzie ze swoistą lekkością. Tak słodko i niewinnie jak śnieżynka Masza, lub śliniąc się z perwersyjnej satysfakcji jak Goebbels Kremla Dmitrij Kisielow.

„Rosja jest jedynym krajem na świecie będącym w stanie zamienić USA w atomowy pył” – straszył blisko rok temu Stany Zjednoczone za wywieranie nacisku na Rosję dokonującą właśnie aneksji Krymu. I do tego robiąc gest – poziome kółko ręką, symbolizujący totalną anihilację północnoamerykańskiego kontynentu. Ręka to ważny symbol - w końcu, jak przypomina Kiseliow, rosyjski system gwarantujący zniszczenie wroga nawet, gdy zostaną zniszczone wszystkie ośrodki dowodzenia nazywany jest „Martwą ręką”.

O atomowym zniszczeniu można też mówić z religijnym uniesieniem. Władyka Riazański Paweł, który zresztą w 2013 stanął na czele Białoruskiej Cerkwi Prawosławnej kilka lat temu opowiadał swoim uduchowionym głosem, że Rosjanie są gotowi na wiele.

„W Rosji jest bardzo wiele środków masowego zniszczenia. Mamy i broń atomową i bakteriologiczną i w odróżnieniu od Amerykanów[…] dla naszych ludzi życie nie kosztuje nawet złamanej kopiejki. Jeśli będą nas zagonią w róg i zostawią nas w rozpaczliwym położeniu nic nam nie pozostanie tylko odkręcić czarnobylski kranik. I stracą na tym wszyscy i Amerykanie, i dostani Europejczycy. A oni mają wiele do stracenia”

– tak mówił tuż przed świętami w 2011 r., na koniec życząc wszystkim dobrego nastroju w Nowy Roku.

Rosyjski obłęd rozlewa się coraz szerzej i problem w tym, że Rosja, to nie ZSRR i faktycznie nikt już nie kontroluje tego szaleństwa.

Uruchomioną raz maszynę trudno zatrzymać. Nikt nie wie, czy to Kreml rządzi mediami – czy jest dokładnie na odwrót jak twierdzi były kremlowski politechnolog Gleb Pawłowski. Nienawiść sączy się z telewizji i rozlewa się szeroko dzięki tysiącom internetowych trolli pracujących dla idei lub za pieniądze. I nikt temu nie stawia tamy. Wolność słowa po rosyjsku oznacza, że Kremla wprawdzie krytykować nie można – ale na temat wyimaginowanego wroga można powiedzieć wszystko.

Maksym Czyhunka

Tekst pochodzi z portalu TV Biełsat