Dopiero zderzenie się z historią  kilku sanktuariów dało mi rozwiązanie. 

„Skopiowany” wizerunek

Rok 1894. Przykra Kępka niedaleko Szczyrku. Młoda dziewczyna Julianna Pezda idzie do lasu, aby nazbierać grzybów. Nagle widzi jakąś nieznajomą Panią. Przestraszona wraca do domu i boi się wrócić w to samo miejsce, ponieważ kobieta nie przypomina  żadnej z jej  sąsiadek. Matka, której opowiedziała całe zdarzenie, wybiera się w to miejsce z córką, jednak nikogo nie dostrzega, pomimo tego, że widzenie dziewczyny się powtarza. W końcu nieznajoma Pani zdradza, że jest Matką Bożą. Według opisu Julianny w zdumiewający sposób przypomina  Maryję z Jasnogórskiego Obrazu.           W jednej ręce trzyma na ręce Dzieciątko Jezus, w drugiej natomiast berło. O co prosi? Według podania wzywa do tego, do czego nawoływała już w tylu miejscach – do odmawianie Różańca. –  Matka Boża powiedziała dziewczynce, że jest Królową Polski i zapowiedziała powstanie w  tym miejscu domu zakonnego, gdzie będzie przybywała masa pielgrzymów – opowiada historię sanktuarium kustosz, ks. Stanisław Oskwarek. Co ciekawe, oprócz tego że na szczyrkowskim  wizerunku Matka Boża przypomina Częstochowską Madonnę, jest również ogromnie podobna do Wspomożycielki Wiernych czczonej przez Salezjanów, którzy kilkadziesiąt lat po objawieniach wybudowali tam swój dom zakonny i sanktuarium. Dodatkowo kiedy miało miejsce całe zdarzenie, ich zgromadzenie nie dotarło jeszcze do Polski. W trakcie śledzenia zapisu objawienia może powstać jeszcze jedno pytanie: Dlaczego akurat Matka Boża „skopiowała” w Szczyrku  swój wizerunek z Częstochowy objawiając się jako Królowa Polski? Może dlatego, że wtedy te ziemie były okupowane przez zabór austriacki i chciała wlać otuchę w serca swoich dzieci? – Obraz został namalowany według opisu wizjonerki przez artystę-malarza Justa z Łodzi, który długo zmagał się z ciężką chorobą, aż został w niewytłumaczalny sposób uzdrowiony.  Obraz był jego wyrazem wdzięczności Maryi – tłumaczy ks. Stanisław.

Takich niesamowitych  wydarzeń było wiele, co jednak najważniejsze – Maryja wciąż jest tutaj rozrzutna w cudach. Co chwilę ktoś przynosi do sanktuarium kwiaty i inne pamiątki mające być wyrazem wdzięczności za otrzymane łaski. Kilka takich cudownych wydarzeń pamięta ks. Józef Wawrzyniak od trzydziestu lat posługujący w sanktuarium. – Ubierałem akurat szaty przed mszą św., gdy do zakrystii wbiegło zrozpaczone małżeństwo. Po krótkiej rozmowie okazało się, że ich dziecko zostało bardzo silnie poparzone. Po przywiezieniu go do szpitala, lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. Rodzice poprosili o mszę, którą odprawiłem następnego dnia. W tym czasie także rodzice gorąco modlili się o wyzdrowienie dziecka. I rany zaczęły się goić! Dzisiaj ten chłopak jest już dorosłym mężczyzną. Innym razem przybyło tutaj małżeństwo, borykające się z problemem alkoholowym. Inicjatorką wyjazdu była zrozpaczona żona, która bezskutecznie zmagała się z nałogiem męża. Napili się wody z cudownego źródełka, a jej mąż obiecał, że więcej nie sięgnie po wódkę. Kiedy po roku wrócili na to miejsce powiedziała, że mąż przez ten czas nie zajrzał do kieliszka – wspomina ks. Józef.

Obecnie, z powodu  coraz tłumniej przybywających pielgrzymów, zrodziła się pewna tradycja  – co niedzielę odbywa się błogosławieństwo osób borykających się z różnymi problemami –  matek, które nie mogą doczekać się potomstwa, małżeństw, osób chorych, bezrobotnych. Szczyrkowska  Górka zamieniła się w Górę Błogosławieństw.

[koniec_strony]

Uratowana noga

Kilka lat wcześniej w Gietrzwałdzie, w  1877roku Matka Boża objawiła się trzynastoletniej Justynie Szafrańskiej i dwunastoletniej Barbarze Samulowskiej. Pierwsza z nich przygotowywała się do egzaminu przed przystąpieniem do I Komunii Świętej. W czasie powrotu po jednej z nauk nagle nad klonem ujrzała „Jasną Panią”. Druga to samo widzenie miała w czasie odmawiania Różańca. Podczas objawień Maryja nazwała się Niepokalanie Poczętą i kazała odmawiać modlitwę różańcową. Objawienia trwały od czerwca do września.  Dziewczynki pytały Matyję, czy chorzy będą doznawali na tym miejscu uzdrowień, a Ona obiecała to wiernym, jednak pod warunkiem pokuty, szczerej modlitwy i odprawiania mszy św., pobłogosławiła także źródełko, które od tego czasu jest uważane za cudowne.

Pierwsze uzdrowienie dotyczyło Marii Paulino, która obmyła wodą swoje chore oczy. Wyjątkowo ciekawe jest także świadectwo Radka, który chorował na nowotwór. Wszystko zaczęło się od niewinnego bólu w nodze. Po badaniach padł wyrok – nowotwór. Przeszedł chemioterapię, ale jego stan się nie poprawiał. Opieki nad nim podjęła się wolontariuszka - p. Aniela. Pewnego dnia kobieta zapytała chorego chłopca, co by było jego największym marzeniem, a on na to krótko, że  cud. Wolontariuszka była wielką czcicielką MB Gietrzwałdzkiej, dlatego widząc zainteresowanie chłopca zaczęła mu opowiadać o sanktuarium i tym, że cuda nadal się zdarzają. Chłopiec do tego stopnia wciągnął się w rozmowę, ze zapragnął pojechać do Gietrzwałdu. O dziwo, po tej sytuacji, jego stan na tyle się poprawił, że stało się to możliwe. Po powrocie z sanktuarium miała zostać przeprowadzona operacja amputacji nogi. Chłopiec ogromnie się bał, jednak cały czas pokładał nadzieję we wstawiennictwie Maryi. Po operacji okazało się, że jego noga jest cała i zdrowa -  lekarka operująca chłopca nie miała pojęcia co nią kierowało, ale zamiast odciąć nogę wycięła tylko guz, co wcześniej wydawało się niemożliwe z powodu wielkości nowotworu. W ten sposób marzenie chłopca zostało spełnione – stał się cud. Chłopiec w dowód wdzięczności po operacji wybrał się do Gietrzwałdu, gdzie wyznał, że przez cała czas trwania choroby Maryja byłą jego jedyną nadzieją.

[koniec_strony]

Ostatnia deska ratunku

2 lipca 1886 roku Matka Najświętsza objawiła się mieszkańcowi Przyłękowa Wojciechowi Stefko. Przeżywał  on bardzo ciężką sytuację – jego córka ciężko chorowała i groziła jej śmierć. Jednak, ponieważ był głęboko wierzącym człowiekiem, postanowił szukać ratunku w modlitwie. Pomimo tego, że nie  pomagały żadne lekarstwa ani napary nie poddawał się rozpaczy, ale głęboko ufał, że Bóg może przywrócić zdrowie jego córce. Kiedy pasał krowy, nagle zmorzył go sen, podczas którego zobaczył  Matkę Najświętszą i obiecała mu Ona uzdrowienie córki, ale w zamian poprosiła o wybudowanie w tym miejscu kaplicy. Mężczyzna wziął sobie głęboko do serca prośbę Maryi i zaczął szukać ludzi, którzy mu pomogą w przedsięwzięciu, chociaż nie było to proste, ponieważ miejsce to było usytuowane na wzniesieniu. Pomimo trudności w końcu udało się zbudować prostą kaplicę. Pod koniec pracy okazało się, że z ziemi wypłynęła woda. Wtedy Wojciech poderwał się, nabrał wody i zaniósł córce. Po kilku dniach dziecko było zdrowe. Wiadomość o tym bardzo szybko się rozniosła i zaczęły się tam gromadzić tłumy, nabierając wody ze źródełka. Wtedy mieszkańcy Przyłękowa wybrali się do swojej parafii w Żywcu prosząc proboszcza, aby pozwolił im wybudować dużą kaplicę. Jednak on nie wyraził zgody, gdyż całe zdarzenie uznał za niedorzeczne. Po pewnym czasie rozchorował się sam proboszcz i nie pomagały mu żadne lekarstwa, dopiero woda z cudownego źródełka przyniosła ratunek. Wtedy na tym miejscu nie tylko wszczęto starania o wybudowanie dużej kaplicy, ale kościoła, który  został poświęcony w 1902 roku. W tym samym czasie zakupiono też figurę Matki Bożej, wykonaną według wizji Wojciecha – z berłem, koroną i  Dzieciątkiem na ręku. W 1953 roku przyszli na to miejsce Salezjanie, a w niedługim czasie zaczęli tu  przybywać liczni pielgrzymi z całej Polski, zanosząc różnorodne intencje do Matki Bożej z Przyłękowa. Kult rozszerzył się do tego stopnia, że w 2008 roku kościół w Przyłękowie stał się sanktuarium diecezjalnym. – Około pięciu lat temu miałem taką sytuację, że przyjechało młode małżeństwo, które poprosiło, aby odprawić mszę święta za niemowlę, które ma być operowane, ponieważ wykryto u niego raka mózgu. Po dwóch dniach znowu przyszli, oznajmiając, że  operacja się udała, ale istnieje duże zagrożenie życia dziecka, dlatego odprawiłem kolejną mszę świętą, prosząc o łaskę dla niemowlęcia. Po tygodniu okazało się, że wszystko się udało, dziecko wraca do sił, a lekarze stwierdzili, że to jest nadzwyczajne, ponieważ w tak złym stanie było niemowlę!  – opowiada proboszcz, ks. Leszek Leś. W Uroczystość Matki Bożej Wspomożenia Wiernych, 24 maja, figura zostanie uroczyście ukoronowana koronami biskupimi, a tym samym skromne przyłękowskie sanktuarium zostanie uznane za miejsce, w którym Bóg w szczególny sposób udziela swoich łask.

Jasna Góra, Fatima, Kalwaria… Cudowne miejsca kultu maryjnego można wyliczać godzinami. Jednym z najwierniejszych pątników był Jan Paweł II, który wspominając gorące modlitwy zanoszone w Kalwarii wyznał, że „tam właśnie, wśród wierzącego i modlącego się ludu, uczyłem się wiary, która jest mi także przewodniczką na Stolicy Piotrowej. I chociaż jak Jan Paweł II podkreślił w „Redemptoris Mater”, że cała ziemia jest pełna Bożej obecności, to właśnie w tych miejscach w sposób szczególny można doświadczyć zetknięcia się nieba z ziemią i tego, że Bóg naprawdę dzisiaj działa ze Swoją mocą, a Jan Paweł II dobitnie to podkreślił pisząc w „Redemptoris Mater”:  One są znakiem nadzwyczajnych interwencji Boga.

Natalia Podosek